Nie pierwszy raz jesteśmy świadkami zjazdu ze szczytu tej alpejskiej ikony. Niemniej jednak nadal jest to niełatwy, raczej rzadki i zasługujący na uznanie, wyczyn. W przypadku Edmonda Joyeusaza dodatkowym czynnikiem podkreślającym skalę sukcesu jest wiek skialpinisty, który ukończył 60 lat.
Trudno jest pomylić „sylwetkę” Matterhornu (4478 m) z jakąkolwiek inną górą. Odpowiedzialna za to jest majestatyczna piramida szczytowa wraz ze stromymi ścianami skalnymi i ostrymi graniami, które od dziesięcioleci nieustannie wabią alpinistów. I choć historia jej wspinaczkowych podbojów jest długa (poczynając od pierwszego zdobycia szczytu w 1865 r.), skialpiniści nie pozostawili jeszcze zbyt wielu śladów na zboczach tej góry.
Wschodnia ściana Matterhornu została po raz pierwszy „zdobyta” przez narciarzy w 1975 r. Od tego czasu, pomimo olbrzymiego rozwoju tej dyscypliny, zjazd ten nadal nie ma zbyt wielu powtórzeń, a całościowe zjazdy z samego szczytu, bez odpinania nart zdarzają się jeszcze rzadziej. Trudności techniczne oraz często nie najlepsze warunki śniegowe sprawiają, że dzisiaj nadal jest to wyczyn godny uznania.
25 maja br. 60-letni Edmond Joyeusaz wspiął się na Matterhorn po czym rozpoczął zjazd eksponowaną ścianą północną. Po 250 m pod jego nartami skończył się śnieg. Zmuszony do porzucenia pierwotnego planu Włoch wspiął się z powrotem na szczyt, na którym powtórnie zapiął narty i ruszył w dół – tym razem ścianą wschodnią. Pokonując obfitujący w skalne uskoki i wąskie żleby teren, Edmond Joyeusaz dotarł do podstawy ściany. Oto filmowy skrót przedstawiający ten zjazd:
Edmond Joyeusaz na swoim koncie ma już wiele ciekawych, skialpinistycznych dokonań. Między innymi zjeżdżał jako pierwszy stokami Shisha Pangmy, pokonał fragmenty zjazdów na K2, a także dokonał pierwszego, trudnego technicznie, narciarskiego zjazdu północną ścianą Dent Blanche (4357 m) w Szwajcarii.
Michał Gurgul
źródło: snowbrains.com