Emilio Previtali, który zarządza bazą wyprawy Simone i Davida, skomentował obecną sytuację na Nanga Parbat: Mogę powiedzieć, że jest pełna współpraca, przez radio wspieram, nie tylko moich dwóch towarzyszy, ale również Tomasza i jego kolegów. Mimo, że Polacy są tu dłużej od nas, nie byli jeszcze w C3. Nigdy też niebyli na wysokości 6800m, dopiero po spędzeniu nocy na 6800m, będą mogli powiedzieć, że są gotowi na kolejna noc na 7400m, a następnie na szczyt.
Nie ma pomiędzy nami konkurencji, ale trudno teraz mówić o tym, kto wejdzie jako pierwszy (jeśli w ogóle) na szczyt Nanga Parbat. Nie można też, podejmować decyzji o tym, czy będziemy wchodzić razem czy osobno. Przede wszystkim trzeba sprawdzić, czy jest się w stanie wyjść powyżej C4 na stronę Diamir, a następnie kto w ostatnich dwóch dniach ciężkiej pracy będzie miał nogi, płuca i głowę, żeby po omacku wchodzić do góry.
![Przebieg „Drogi Schella” po stronie Rupal (fot. polakpotrafi.pl)](https://outdoormagazyn.pl/wp-content/uploads/2013/11/nanga-parbat-droga-schella.jpg)
![Simone Moro ponad obozem I na drodze Schella (fot. David Göttler)](https://outdoormagazyn.pl/wp-content/uploads/2014/01/simone-moro-nad-obozem1-nanga-parbat-620x345.jpg)
Do przeanalizowania jest kwestia harmonii, logistyki i wyposażenia, które wnoszą ze sobą zespoły. Simone i David są samowystarczalni, mają śpiwory, gaz, sprzęt alpinistyczny dla siebie. Polacy podobnie, mają urządzenia dla trzech (Michał nie będzie wchodził na szczyt). Na 8000m, musimy myśleć jako jeden duży zespół i jako dwa osobne małe zespoły, które musza być samowystarczalne. Tylko w ten sposób można kontrolować ryzyko, które towarzyszy wspinaczce.
Emilio Previtali
Tłumaczenie: Małgorzata Klamra/Himalaje.com.pl