Wybory czas zacząć. Wygląda na to, że usłyszymy o tym, jakim strasznym zagrożeniem dla kraju są homoseksualiści, 500+ i brak połączeń PKS-em. Nikt, ani z lewa, ani z prawa, nie podnosi najważniejszego problemu z jakim się borykamy.
O tym problemie mówi się jak o Bogu, ludzie nawzajem zadają sobie pytanie: Czy wierzysz w globalne ocieplenie? Jakby było w co wierzyć. Globalne ocieplenie to fakt, w dodatku wiemy z pewnością na poziomie 99,999 %, że odpowiada za nie człowiek. Zgodnie z analizami naukowców z NASA w samych Stanach będzie coraz więcej susz; strasznie upalne tygodnie, które dotychczas zdarzały się raz na 20 lat, będą się pojawiać co 2-3; będzie coraz więcej burz i huraganów – głównie najsilniejszych, 4 i 5 stopnia; poziom mórz i oceanów podniesie się o 30 cm – 1,2 m. Zalane może zostać np. Miami, które już teraz boryka się z okresowym podtopieniami.
Ekonomiści z Citigroup obliczyli, że wzrost temperatury tylko o 1,5 stopnia Celsjusza spowoduje, że z globalnego PKB wyparuje 50 bilionów dolarów. A naukowcy przewidują, że jeszcze w tym stuleciu temperatura podniesie się o 4-6 stopni. W samej Ameryce oznacza to utratę tysięcy miejsc pracy, niższe dochody i wyższe ceny żywności.
To nie Donald Trump, który wycofał się z porozumień paryskich, okrawa powierzchnie pomników przyrody i luzuje prawo ograniczające zanieczyszczenie środowiska, za to zapłaci. Nie dotknie to Jarosława Kaczyńskiego, może draśnie premiera Morawieckiego, przewodniczącego Schetynę i prezydenta Dudę. Najwyższą cenę zapłacą nasze dzieci.
Naukowcy ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego od lat badają możliwość upraw roślin stepowych w Polsce, bo z roku na rok mamy coraz mniej wody. Na jednego Polaka przypada 1600 m³, mamy zasoby wodne na poziomie Egiptu. Na przeciętnego Europejczyka przypada ich trzy razy tyle.
Kraj stepowieje. W obszar o charakterze półpustynnym może zamienić się Polska centralna: najbardziej zagrożona jest Wielkopolska, potem Łódzkie i Mazowsze. Drugie w kolejce jest południe: od Wrocławia, przez Katowice i Kraków po Lublin.
Przyczyny? Globalne ocieplenie klimatu. Według raportu Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej („Wpływ zmian klimatu na środowisko, gospodarkę i społeczeństwo”) do 2030 r. średnia temperatura w Polsce podniesie się o 0,2 – 0,4 stopni C. Jednocześnie czeka nas mniej opadów, coraz częściej będą się zdarzały intensywne burze. Na zmianę będziemy doświadczać powodzi i suszy. Częściej będzie dochodzić do pożarów, huraganów i gradobić.
Następstwa globalnego ocieplenia klimatu wzmocnią planowane działania rządu PiS: nadmierna wycinka lasów, regulacja rzek i w konsekwencji osuszanie terenów podmokłych. Te lokalne czynniki, ramię w ramię z globalnymi, osuszały nas przez ostatnie dwieście lat. W artykule „Zagrożenie pustynnieniem w Polsce” opublikowanym w 2006 r. w biuletynie Biura Bezpieczeństwa Narodowego wylicza je Łukasz Kudlicki.
Kiedy wyschniemy na wiór, ruszymy na wojnę o dostęp do wody, do których miejscowo już dochodzi w Afryce (Darfur) i Azji (Kaszmir). Trybunał Arbitrażowy w Hadze rozpatruje obecnie ponad 250 spraw związanych z konfliktami o wodę. Skoro zabraknie wody, zabraknie też żywności. Biedni nie będą mogli jej kupić, a bogaci zapłacą każdą kwotę, jeszcze bardziej dumpingując ceny. Protesty i walki z krajów takich jak Indie, Jordania czy Mongolia, które można zobaczyć w TV, będziemy oglądać za oknem. Katastroficzne filmy z Hollywood będziemy kręcić na własnym podwórku.
Dlatego czas stać się egoistami. Nie mamy dzisiaj polityków, na których możemy liczyć. Ani na świecie, ani w Polsce. Zostaliśmy sami i sami musimy o siebie zadbać.
Sadzić drzewa, blokować wycinki lasów (w szczególności w parkach narodowych), jeść mniej mięsa, naciskać na sklepy aby nie sprowadzały niepotrzebnych towarów z zagranicy, a kupowały je w Polsce, radykalnie zmniejszyć ilość plastiku (zobaczcie ile zostaje go wam po zakupach), zrezygnować z węgla i ropy naftowej, inwestować w energię odnawialną oraz naciskać na prezydentów miast aby stawiali na komunikację miejską.
Prawda jest taka, że nie ma dziś ważniejszego tematu niż ochrona środowiska. Spory o żołnierzy wyklętych, ośmiorniczki czy wychowanie seksualne, nie będą miały sensu w świecie, w którym nie da się żyć.
Łukasz Długowski
Niestety wygląda na to że ludzie reprezentowani przez rządy patrzą nie dalej niż czubek własnego nosa.
A co z przeludnieniem? Jeszcze 50lat temu bylo o połowę mniej ludzi. Mamy prawie 8 mld ludzi a w Europie prowadzi się politykę prorodzinna. Otwarcie mówi się że mały przyrost naturalny to problem w Polsce. O co chodzi? Przyrost naturalny trzeba hamować i to ostro, bo niedługo nikt nie będzie miał co jeść, czy gdzie mieszkać. Oczywiście mówię o skali świata, ale kto by tam o tym myślał..
Ależ mówią o problemach globalnego ocieplenia. Niektórzy w prost. A inni np poprzez sprawy teansportu publicznego. Który jest jedynym remedium na korki a co za tym idzie zmniejszanie ilości aut. I nie o spaliny tu chodzi a o ały proces produkcji i obróbki tworzyw sztucznych i metali z ktorych budowane są auta. To gigantyczny przemysł. Od wydobywczego poprzez obróbke i przetwarzanie aż do podzespołów. Niektórzy Mówią także o wdrukowanym nam konsumpcyjnym stylu życia będącym krwioobiegiem kapitalizmu. I o prostych rozwiązaniach jak systemowe zakazy produkcji chociażby słynnych marketowych foliówek. Opodatkowanie kapitału a nie tylko dochodów jako źródło finansowania walki o czyste powietrze…. Gotowe rozwiązania są. Nawet są tacy którzy o nich mowią. Ale u nas i tak tylko PiS i PO. Denaturat czy politura?