Tu każdy jest równy, nie ma znaczenia czy wszedł na ośmiotysięcznik, czy zaledwie na Babią Górę – mówi Agnieszka Korpal, współorganizatorka Zimowego Ultramaratonu Karkonoskiego im. Tomka Kowalskiego. 12 marca odbyła się 3. edycja zawodów. Wystartowało 320 osób, na metę dotarło 263 mężczyzn i 47 kobiet, biegu nie ukończyło 10 zawodników. Bartosz Gorczyca zwyciężył z doskonałym czasem 5h17min.
Aneta Żukowska: Za nami 3. edycja Zimowego Ultramaratonu Karkonoskiego im. Tomka Kowalskiego. Niewątpliwie jest to jeden z najbardziej malowniczych biegów w Polsce, przede wszystkim ze względu na karkonoską, zimową aurę. Jak oceniasz tegoroczne zawody?
Agnieszka Korpal (współorganizatorka Zimowego Ultramaratonu Karkonoskiego im. Tomka Kowalskiego): W tym roku zastała nas prawdziwa karkonoska zima, było dużo śniegu, warunki były trudne. Duża mgła była dodatkowym utrudnieniem. Ale trzeba przyznać, że zawodnicy świetnie sobie poradzili. Zrezygnowało zaledwie 10 osób, co przy takich warunkach zasługuje na podziw.
Czy w tym roku wyjątkowo Was coś zaskoczyło?
Pewnie wynik Bartka Gorczycy i reszty biegaczy z podium. Nie spodziewaliśmy się, że przy tak głębokim śniegu, wykręcą takie czasy!
Czy z perspektywy organizacyjnej czujecie, że wciąż jeszcze trzeba coś dopracować, czy też formuła biegu jest optymalna?
Formuła biegu jest optymalna. To memoriał, więc nie chcemy rozdrabniać się na inne biegi, dodawać innych dystansów. To ten jeden moment, w którym wszyscy biegną jedną trasę, ma być tym najważniejszym. Oczywiście jest jeszcze trochę rzeczy do dopracowania w ramach rozwoju zawodów.
Chętnych do biegu jest więcej niż miejsc, czy możliwe jest by w przyszłości w zawodach mogło wziąć więcej osób? Zakładam, że planujecie kolejne edycje.
Oczywiście, planujemy kolejne edycje! Ale nie zakładamy, że weźmie w nich więcej osób. 320 osób w tych warunkach, przy taki rozległej i trudnej logistycznie trasie, to i tak bardzo dużo. Poza tym chcielibyśmy zatrzymać kameralny aspekt całego wydarzenia. Przy większej liczbie osób byłoby to bardzo trudne, a wręcz niemożliwe.
Ile czasu zajmuje Wam przygotowanie zawodów? Czy możesz przybliżyć na czym konkretnie polega taka praca?
Praca nad zawodami trwa tak naprawdę prawie cały rok, ale wzmożone działania zaczynają się mniej więcej od listopada, kiedy zaczynamy działać ze wszystkimi formalnościami, pozwoleniami, itd. Najwięcej pracy jest oczywiście od stycznia do samych zawodów.
Nasza praca polega głównie na dopełnianiu formalności i przepisów, chodzi głównie o współpracę z Policją, GDDKiA, Nadleśnictwami, z Karkonoskim Parkiem Narodowym, GOPRem, miastem Karpacz, Szklarska Poręba, w tym rok również z Kowarami oraz Stowarzyszeniem Bieg Piastów, które udostępnia nam Polanę Jakuszycką na start biegu. Musimy mieć karetkę, ratowników medycznych. Poza tym zajmujemy się pozyskiwaniem sponsorów, współpracą z grafikiem, drukami koszulek, medali, map. Ogromną częścią pracy jest ułożenie logistyki, dowozów rzeczy do punktów odżywczych, do schronisk, co zimą jest niezłym wyzwaniem. Zaplanowanie pracy 100 wolontariuszy, to też mnóstwo pracy. Poza tym zapisy i korespondencja z zawodnikami, to też zajmujące zajęcie. Generalnie jest co robić ;)
Co jest w tym wszystkim najtrudniejsze, co najprzyjemniejsze?
Najtrudniejsze są oczywiście formalności, pisma, pozwolenia itp. Najprzyjemniejsza sama praca w górach, w terenie i oczywiście praca z ludźmi, do których mamy wyjątkowe szczęście :)
Współpracujecie z wieloma firmami partnerskimi, czy pozyskanie sponsorów na imprezę biegową jest obecnie dużym wyzwaniem? Czy imprezy tego typu są doceniane przez firmy?
Tak, to duże wyzwanie, które pochłania również bardzo dużo czasu, a nie zawsze przynosi efekty. Póki co ta współpraca nam wychodzi i zyskujemy zaufanie różnych firm, to bardzo cieszy. Są również przypadki, kiedy partnerzy zgłaszają się do nas sami, to zaś bardzo motywuje. Oznacza to, że są firmy które doceniają potencjał i energię, jaka płynie z takich imprez.
Bieg przyciąga najlepszych górskich biegaczy, masz więc okazję obserwować to środowisko. Jak je oceniasz? Czy czymś Twoim zdaniem wyróżnia się spośród innych górskich środowisk?
Jest na pewno bardzo żywe i bardzo otwarte. To widać na każdym kroku. Szczególnie na mecie. Meta takiego biegu wyzwala tak niesamowite i niepowtarzalne emocje, że nie sposób nie dzielić się nimi z innymi. Przez to, że zawodnicy przeżywają bardzo podobne chwile w trakcie biegu, mają do pokonania te same trudności, dużo łatwiej o nich opowiadają i się nimi wzajemnie dzielą. Rywalizacja pojawia się na trasie, to naturalne. Ale przed czy po zawodach tego nie widać, zawodnicy również ci z czołówki, gratulują sobie, wymieniają się wrażeniami, a potem zostają na imprezie do rana. Bardzo fajnie się to obserwuje. Tu każdy jest równy, nie ma znaczenia czy wszedł na ośmiotysięcznik, czy zaledwie na Babią Górę. Nie ma takiej niewidzialnej linii, która oddziela np. wybitnych wspinaczy od ludzi, którzy po prostu kochają przyrodę i góry.
Jak oceniasz wynik zwycięzcy tegorocznych zawodów – Bartka Gorczycy – z czasem 5:17:01?
Niesamowity! Nie spodziewałam się takiego czasu. Wiedzieliśmy, że będzie bardzo wyśrubowany, ale przy tych warunkach, które panowały na trasie i głębokim śniegu, myśleliśmy, że będzie o około 30 minut gorszy. Bartek pokazał niesamowitą moc i formę.
Czy widzisz jakieś zmiany w przygotowaniu do biegu wśród zawodników na przestrzeni tych trzech lat? Są lepsi, lepiej wyposażeni, bardziej świadomi, czy też nic specjalnie się nie zmieniło?
Są zdecydowanie lepiej przygotowani, mają dużo większy respekt przed górami. Na pewno nie jeden z nich na przestrzeni tych trzech lat poznał co to dupówa w górach i jak szybko może się wszystko zmienić. Często trenowali specjalnie pod ZUKa. Widać to również po nastawieniu do naszego wyposażenia obowiązkowego. Dwa lata temu było bardzo dużo dyskusji na ten temat, dlaczego, po co, że za dużo, że przesadzamy. Rok temu pojawiło się zaledwie kilka takich uwag, w tym roku właściwie ani jednej. Po biegu tym bardziej zawodnicy nie mieli wątpliwości, że to absolutne minimum i że to nie przelewki.
Czy planujecie stworzenie kolejnych imprez biegowych, także latem czy jesienią?
Organizujemy jeszcze jeden bieg – Forest Run w Wielkopolskim Parku Narodowym, jeden z dystansów to 50 km. To przepiękny bieg w sercu lasu, 95 procent trasy biegnie w Parku Narodowym. Organizujemy edycję jesienną i zimą. W tym roku 17 września będzie już 3. Forest Run.
Dzięki tym zawodom, lecz nie tylko, pamięć o Tomku Kowalskim ciągle jest żywa. W jaki sposób na tej edycji nawiązywaliście do postaci Tomka?
Ważną częścią piątkowego wieczoru jest pokaz filmu wspomnieniowego o Tomku, który trwa około 40 minut. To dla nas wyjątkowy moment, zawodnicy mogą poznać Tomka, dowiedzieć się jaką niesamowitą był osobą i dlaczego właśnie on ma taki niesamowity memoriał. Wolontariusze – przyjaciele, rodzina i znajomi Tomka – mogą z nim pobyć chwilę sam na sam. To bardzo nas wszystkich łączy.
Do przybliżenia jego osoby, jak też i Waszej relacji, przyczyniła się również wydana parę miesięcy temu książka „Magisterkowalski.blog. Historia przerwanej miłości”. Czy wydanie tej książki było jakimś przełomem w Twoim życiu? Mam na myśli wydanie na światło dzienne Twoich osobistych przemyśleń, emocji, opinii. Było to jakiś rodzaj oczyszczenia?
Nie nazwałabym tak tego, przynajmniej kiedy zdecydowałam się na jej wydanie tak do tego nie podchodziłam. Zależało mi głównie na wydaniu bloga Tomka. Mój udział miał być dopełnieniem, opisem uczuć i emocji, jakie towarzyszą wyzwaniom i różnym wyborom. Poświęciłam tej książce wiele łez, ale też mnóstwo dobrych i motywujących chwil. Być może na końcu, choć się tego nie spodziewałam, była to jakaś forma oczyszczenia, kroku do przodu.
Jak wyglądała praca nad nią? Czy było to trudne doświadczenie, czy może wprost przeciwnie?
Bardzo trudne. Nie spodziewałam się, że pisanie książki to taka ciężka praca. Były momenty, w których przeklinałam chwilę, w której zgodziłam się na ten pomysł, a były takie, w których pisałam nieprzerwanie przez kilka godzin o trzeciej nad ranem. Trudne było wracanie do wspólnych historii, zdjęć. Z jednej strony cieszyłam się, że mogę spisać część z tych wspomnień, a z drugiej później nie mogłam się po tym pozbierać. Cieszę się, że mam na tyle spokoju w sobie, że mogłam przez to przejść.
Jak wyglądają Twoje najbliższe plany sportowe? Czego Ci życzyć, za co trzymać kciuki?
Wybieram się na dwa biegi ultra za granicę, na Maderę i do Włoch. Poza tym mamy w planach razem z teamem z rajdów przygodowych wystartować w kilku rajdach w Europie m.in. w Mistrzostwach Europy Adventure Racing.
Życzę w takim razie powodzenia!