Zima – to wystarczy, żeby spływ packraftem nie brzmiał jak dobry pomysł. Kiedy wyobraziłam sobie wodę pod nogami, nasiąknięte rękawiczki i mankiety kurtki, wiedziałam, że wybiorę drogę lądową. Zdecydowałam się na spacer przez góry – zimową aurę i dodatkową motywację, by dotrzeć do celu jako pierwsza, potraktowałam jako doskonałe warunki wycieczki.
***
8:00 – wsiadamy do auta i ruszamy nad Jezioro Międzybrodzkie. Ja z lekkim plecakiem i równie lekką głową. Michał, z całym sprzętem, który był/mógł okazać się potrzebny w trakcie wodnej przeprawy. Chociaż nie mówił tego na głos, widziałam niepewność – w końcu miał być to pierwszy zimowy spływ, a wszystko, co nowe wzbudza ekscytację, ale i lekką obawę.
Parkowanie, szybki przepak, ruszamy w stronę rzeki. Kilka ruchów workiem do pompowania i packraft jest już gotowy do drogi. Chwilę później Michał odbija od brzegu – magiczna zimowa aura momentalnie rozwiewa wszelkie wątpliwości. Idę wzdłuż rzeki i obserwuję jak płynie, jeszcze chwila i zniknie mi z oczu – odbiję w góry, by spotkać się z nim ponownie za kilka godzin na tamie w Porąbce. 10 kilometrów przez góry, 6,5 drogą wodną.
Nie ma czasu na ociąganie się, wyścig to wyścig. Czas – start.
Wiola Imiolczyk
***
Poniżej znajdziecie kilka zdjęć z tej przygody, a tu amatorska relacja filmowa: