Dzikie drzewa: początki

– nowy cykl hamakowych przygód w koronach drzew

Ciepła kołdra kusi by zostać, jednak ostatnie strzępki snu ulatują w siną dal. Do mózgu docierają powoli pierwsze myśli – energetyzująca świadomość nadchodzącej przygody. Więc wstaję, drepczę do kuchni, pstryk, pstryk, pstryk, pstryyyyyk… pojawia się niebieski krążek płomieni, przykrywam go czajnikiem. Jesień 2020 r. jest ciemna, szczególnie w Polsce. Gaz leci, kaloryfery grzeją – trwa walka o przetrwanie, ale w zupełnie innej sferze. Jesteśmy zmęczeni, ale głównie psychicznie. Szukamy azylu.

***

Początkowo suniemy niepewnie, bo o tak wczesnej porze niczego nie można być pewnym. Jest sobota, a może niedziela, drogi są puste. Klokopwinder przekręcił w nocy zegar o jedną godzinę – jak zawsze trudno się zorientować, w którą stronę. Jednak nie zaprzątamy sobie tym głowy, nasze myśli spowija gęsta jak mleko mgła.

Pomimo Jej Mglistości jedziemy, a bagażnik naszego Forda wypełniają najróżniejsze rupiecie: liny, hamaki, namiot, dwa koce, śpiwór, kable do akumulatora, dwie pary butów zatopionych w zaschniętej glinie, pół dyni, trzy aparaty, pęk taśm i kiść karabinków. Nie wszystko będzie nam dzisiaj potrzebne…

Jedziemy “na luzie”, chociaż ja czuję, że coś mnie goni, chyba jak zawsze. Czy to czas, pogoda czy kilometry. Czy może pandemia, przez którą niewykluczone, że będą znowu zamykać nas w domach? Pewnie wszystko na raz. Tak czy siak, czuję ciśnienie. Dobrze, że w końcu udało się wyrwać, dobrze, że w końcu zaczynamy ten projekt.

Ciekawe jak czuła się Katie Paterson, gdy sadziła swoje drzewa. Szkocka artystka w 2014 r. posadziła tysiąc sadzonek świerków. Rosną sobie teraz nieopodal Oslo i czekają, aż w 2114 r. ktoś przyjdzie i przerobi je na papier. W międzyczasie, każdego roku przez te 100 lat, wybrany pisarz będzie składać w „Future Library” (Przyszłej Bibliotece, Bibliotece Przyszłości) jeden manuskrypt, który pozostanie nieprzeczytany, aż do zakończenia projektu – wszystkie teksty zostaną wydrukowane i opublikowana po raz pierwszy na papierze pozyskanym ze świerków dopiero w 2114 r. To nurt w sztuce o nazwie slow art, który często porusza tematy związane ze zrównoważonym rozwojem i zachowaniem dóbr naszej planety dla przyszłych pokoleń.

Skala? Prawdopodobnie bliższa drzewom niż ludziom. Większość z nas żyje dzisiaj szybko, z dnia na dzień, każdego dnia, tu i teraz, na maksa, na raz! Tak… i ja śpieszyłem się do tego wyjazdu, a gdy piszę te słowa to przystaję, ale tak naprawdę tylko na moment, bo poza tym też pędzę.

Tymczasem jesienne kolory w naszej historii uwalniają się z objęć porannej mgły. Dobro sączy się na nas z białego nieba przez pożółkłe liście buków i grabów.

Kopulastych sklepień tej wielonawowej katedry nie powstydziłby się di Bondone, choć z pewnością chętnie wkomponowałby w tę scenę co najmniej kilka postaci. I nas to kusi – to to uczucie, gdy patrząc na piękny obraz masz ochotę przekroczyć złoconą ramę, schylić głowę i zniknąć w krajobrazie po drugiej stronie. Niczym Alicja w Krainie Czarów, tylko bez wszystkich aluzji.

Tutaj możemy to zrobić. Wspinamy się na drzewa, rozciągamy liny, podwieszamy hamaki. Zajmujemy strefę pomiędzy codziennym życiem a senną fantazją. Ciepłą kołdrę zastępujemy śpiworem lub kocem, Amicę palnikiem turystycznym, a czajnik kawiarką. Zwalniamy.

I wisimy wśród dzikich drzew, my – zupełnie nie dzicy.

Michał Gurgul

***

fot. Wiola Imiolczyk / Piotr Turkot / Michał Gurgul

***

Jeśli interesuje Was co z tego wiszenia wyniknie, obserwujcie naszą stronę, FB czy Insta. Jeszcze tej jesieni ukaże się kolejnych kilka odcinków.

W międzyczasie możecie też zajrzeć do naszych starszych relacji, które mogą okazać się dobrą inspiracją dla jesiennych wycieczek:

 

Exit mobile version