Warstwy w góry i nie tylko. Przykładowy zestaw odzieży na każdą pogodę

Warstwy w góry – każde dziecko wie, co znaczy „na cebulkę”, nie jest to wiedza ani tajemna ani nawet stricte górska, bo idąc do miasta jesienią lub zimą, raczej nigdy nie ubieramy jednej rzeczy. Wiemy też, że cała magia tkwi w uwięzionym pomiędzy warstwami powietrzu. Więc o czym tu pisać? Spróbujmy o współczesnym doborze tych warstw, bo w tym aspekcie przeszliśmy bardzo daleką drogę od flanelowej koszuli.

***

Gdy zaczynałem chodzić po górach, flanele przeszły już do lamusa i na szlakach rządziły polary. Plastik przemielony tak, by był puszysty, wydawał się być rozwiązaniem ostatecznym, zresztą nie można było mu odmówić kilku atutów, takich jak wytrzymałość czy miękkość. Nad pierwszą warstwą nikt się specjalnie nie zastanawiał, dwie kolejne załatwiały polary (cieńszy i grubszy), a dalej kurtka – jaka akurat była pod ręką.

Od tego czasu minęło 20 lat i ku mojej radości, w zeszłym sezonie polary doczekały się wielkiego powrotu, oczywiście w wymiarze raczej modowym niż technicznym. Stylem retro możemy więc cieszyć się na co dzień, podczas gdy w górach mamy do dyspozycji najróżniejsze nowoczesne technologie, łącznie z tymi od NASA, co już na nikim nie robi wrażenia.

Oto współczesne cztery warstwy, które według mnie zdają egzamin w większości outdoorowych sytuacji od wiosny do jesieni.

Cztery podstawowe warstwy ubioru w góry – patrz tabelka poniżej (fot. outdoormagazyn.pl)

Najważniejsze informacje w pigułce:

Warstwa Typ Przykład Funkcja
1 Bielizna Salewa Zebru Responsive Long Sleeve Tee regulacja temperatury ciała / odprowadzanie wilgoci od skóry
2 Bluza Mammut Nair ML Hooded Jacket zatrzymywanie ciepła ciała / wchłanianie wilgoci
3 Kurtka hybrydowa z ociepliną Helly Hansen LIFALOFT Air Insulator Jacket izolacja od zimna z zewnątrz / ochrona przed wiatrem
4 Kurtka z membraną (hardshell) Marmot Knife Edge z membraną GORE-TEX PACLITE® ochrona przed deszczem

Warstwa pierwsza – coś miłego

Miłego w dotyku, przylegającego, ale i elastycznego. W dobrej bieliźnie termicznej powinniśmy czuć się jak w kokonie: przytulnie, sucho, ciepło, ale zakres ruchu powinien być zupełnie nieskrępowany. Zadaniem tej warstwy jest termoregulacja i odprowadzanie wilgoci (pary wodnej wydalanej przez skórę podczas wysiłku) na zewnątrz. Dzisiaj prym w tej kategorii wiedzie wełna merino, która dodatkowo neutralizuje zapachy.

Pierwsza warstwa musi działać dobrze w kombinacji z innymi i solo (fot. outdoormagazyn.pl)

Warstwa druga – coś cienkiego

Warto pamiętać, że warstwami będziemy żonglować: 1+2, 1+3, 1+2+4… itd., w zależności o temperatury, rodzaju wysiłku (temperatura produkowana przez mięśnie) i warunków atmosferycznych (deszcz, wiatr). Może nawet zdarzyć się sytuacja (deszcz+ciepło), w której skorzystamy z zestawu 1+4.

Warstwa druga to warstwa lekko docieplająca, która przy pełnym rynsztunku (1+2+3+4) powinna zapewniać swobodę ruchów, zapewniać dodatkowe ciepło, a przy wzmożonym wysiłku wchłaniać nadwyżki pary wodnej, podawanej na zewnątrz przez bieliznę termiczną.

Ważniejsze jednak może okazać się to, jak ta warstwa będzie sprawdzać się w zestawie 1+2, bo takiego ustawienia będziemy prawdopodobnie używać dość często – podczas wzmożonego wysiłku, gdy jednak nie jest tak ciepło, by iść w samej bieliźnie. W takiej sytuacji ubrania powinny jak najlepiej “oddychać”, a równocześnie chronić przed chłodnym powietrzem. Ten zestaw nie musi być wiatroodporny – taki rodzaj ochrony zapewni nam zestaw 1+3 lub 1+2+3 (w zależności od temperatury).

W tej roli dobrze sprawdzają się cienkie bluzy z kapturem i zamkiem (jedno i drugie umożliwia dodatkową regulację temperatury). Materiał syntetyczny będzie wytrzymały i szybkoschnący – to dwie ważne cechy.

Kluczowa w przypadku tej i kolejnych warstw jest też objętość po spakowaniu, ponieważ często odzież tę będziemy nosić w plecaku (zwłaszcza 3 i 4). Tu widać też główną przewagę nowoczesnych ubrań technicznych nad polarami, które – choć lekkie – zajmowały  bardzo dużo miejsca.

Wiola w Mammut Aconcagua. Bluza jest bardzo podobna, ale lepsza niż Nair ze względu na dodatkową kieszeń na piersi (fot. outdoormagazyn.pl)

Warstwa trzecia – coś ciepłego

Tu w ostatnich latach zaszło najwięcej zmian. Z grubego polaru przerzuciłem się na tak zwane swetry z  ociepliną puchową lub syntetyczną, które zapewniają ochronę termiczną w szerszym zakresie temperatur i co najważniejsze – są znacznie lżejsze i zajmują mniej miejsca. To rozwiązanie sprawdzało się przez lata, ale miało/ma wady.

W układzie 1+3, gdzie 1 jest t-shirtem a nie longsleevem, materiał wewnętrzny tego typu kurtek jest nieprzyjemny w dotyku i przyśpiesza pocenie. W zestawie z hardshellem (4) robi się bardzo nieprzewiewnie, ciasno i co za tym idzie – parno.

Problemy te rozwiązuje najnowszy typ odzieży górskiej, lekkie kurtki hybrydowe z najróżniejszych materiałów, ocieplin, połączeń materiałów i z przeróżnymi technologiami. W tej kategorii w ostatnich latach pojawiło się wiele ciekawych produktów, które oprócz niespotykanych wcześniej właściwości termoregulacyjnych, wyglądają często bardzo ciekawie.

Kluczem do sukcesu jest zastosowanie miękkiego i przyjemnego w dotyku materiału wewnętrznego, ultralekkiej warstwy ocieplającej i nieprzewiewnego, ale niezbyt sztywnego i oddychającego materiału zewnętrznego. Takie rozwiązanie daje komfort, ciepło i ochronę przed wiatrem. W zestawie 1+2+3 lub 1+3 zabezpiecza nas w bardzo szerokim zakresie temperatur. Niektóre kurtki tego typu zniosą też lekki deszcz, a większość z nich waży niewiele i zajmują mało miejsca w plecaku.

Należy w tym miejscu zaznaczyć, że te hybrydowe rozwiązania zazwyczaj nie są tak ciepłe, jak większość swetrów syntetycznych, a już na pewno puchowych. Niniejszy poradnik dotyczy jednak pór wiosna-jesień, a w połączeniu z ciepłymi warstwami 1 i 2 (a w sytuacjach ekstremalnych i 4 – ochrona przed wiatrem, dodatkowa komora powietrza), jesteśmy w stanie komfortowo funkcjonować w temperaturach do zera stopni. Problem może pojawić się w przypadku przymusowego postoju w takich warunkach – trwania w bezruchu przez dłuższy czas.

Helly Hansen LIFALOFT Air Insulator Jacket

Warstwa czwarta – coś nieprzemakalnego

W kategorii hardshelli, których głównym zadaniem jest ochrona przed deszczem, nie ma rewolucji. Nadal króluje tu GORE-TEX, choć niektórzy producenci mają również ciekawe propozycje materiałów wykorzystujących autorskie membrany. W praktyce większość kurtek faktycznie nie przemaka. Problemem niestety nadal jest „oddychalność”. W czasie opadów wybieramy więc zazwyczaj mniejsze zło: trochę ciepłego potu, zamiast zimnego deszczu. Dobrze dobrane warstwy 1, 2 i 3 moją szansę minimalizować skutki pocenia, ale i tak największy wpływ na stan naszych warstw będzie mieć intensywność wysiłku i ciężar plecaka.

Marmot Knife Edge z membraną GORE-TEX PACLITE® (fot. outdoormagazyn.pl)

Dół

Ponieważ nogi marzną mniej, sprawa dolnej części garderoby jest prostsza. W sezonie wiosna-jesień zazwyczaj korzystamy z jednej pary spodni softshellowych lub kombinacji getry termiczne + spodnie z lekkiego materiału, co daje większą możliwość regulacji temperatury. W sytuacjach bardzo deszczowych sięgamy po spodnie z membraną.

Podsumowanie

Proponowany zestaw odzieży jest dość uniwersalny. Dokładnie z tych rzeczy korzystam od ponad roku podczas wędrówek w różnych górach, podczas wspinaczki w Alpach, wycieczek rowerowych, spływów kajakowych, a nawet (w sprzyjających warunkach i w niskich górach) – na skitourach.

fot. outdoormagazy.pl

Michał Gurgul

Exit mobile version