SUP! Poradnik, podstawy, sprzęt – rozmowa z instruktorką

fot. Barbara Grubka

Czerwiec, nieśmiałe początki lata, 4:00 nad ranem. Szybka kawa, zwinna zmiana garderoby, pompowanie sprzętu, kilka porozumiewawczych uśmiechów. 3, 2, 1… Cała magia padlowania o wschodzie słońca zaczyna się wraz z pierwszym zanurzeniem stopy w jeziorze. Woda jest przyjemna, słychać ptasie pogawędki i pluski ryb, we mgle majaczą łódki wędkarzy. Wypływamy. Dziób deski powoli rozcina idealnie gładką taflę wody, a zza masywu Beskidu Małego zaczyna wychylać się tarcza słońca. Bierzemy kilka głębszych oddechów. Wstaje nowy dzień.

***

SUPing to coraz popularniejsza forma rekreacji nad wodą. Jak się okazuje, „padlowanie” daje dużo swobody i możliwość odkrywania na nowo, dobrze znanych już miejsc. O tym, jak i gdzie zacząć przygodę z SUPem, z certyfikowaną instruktorką Dominiką Głąb rozmawia Barbara Grubka. O tym jak się spakować na kilkudniowy spływ na deskach SUP piszemy tutaj:

poradnik SUP
fot. Barbara Grubka

Barbara Grubka: Zanim przejdziemy do konkretów, powiedz skąd w ogóle wziął się pomysł na to całe padlowanie, o którym kilka lat temu nikt jeszcze nie słyszał?

Dominika Głąb: To jest dosyć zabawna historia, bo ja nie lubię pływać! Nie w tym sensie, że nie lubię pływać
w ogóle, tylko kąpiel w jeziorze czy rzece nie sprawia mi przyjemności. Gdy jeździliśmy nad wodę
z rodziną czy znajomymi brakowało mi czegoś innego niż kajaki, rowerki, materac… Chciałam mieć kontakt z naturą, odciąć się od zgiełku dookoła, być na wodzie, ale nie w niej! Pewnego razu zobaczyłam w jakimś teledysku 60-latka, który zasuwał po jeziorze na desce surfingowej z drewnianym pagajem i pomyślałam, że ja też tak chcę! W Polsce nie było jeszcze wtedy za dużych możliwości w tym temacie. Będąc kiedyś w Pszczynie trafiłam na punkt gdzie pojawiła się możliwość skorzystania, właśnie z deski surfingowej w pakiecie z pokrzywionym wiosłem. Nie zastanawiałam się długo i choć była to wtedy głównie walka o utrzymanie się na desce, to zakochałam się w tej formie obcowania z wodą. Z czasem w Polsce zaczęły pojawiać się coraz większe możliwości sprzętowe, ja zrobiłam uprawnienia instruktora ISA czyli Międzynarodowego Stowarzyszenia Surfingu i SUP uznawanego przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski i tak małymi kroczkami, w przeciągu 8 lat doszłam do miejsca, w którym teraz jestem.

Jak zacząć w takim razie, skoro wypożyczenie sprzętu to już nie problem? Czy każdy potrzebuje kursu pod okiem eksperta?

Zdecydowanie. Warto podejść do tematu z głową i dać się wprowadzić w ten świat komuś kto ma odpowiednią wiedzę na ten temat. To jak z każdym sportem, trzeba go poznać, aby uprawiać go dobrze i na 100%. Z brzegu może nam się wydawać, że to super proste, co to jest, jakiś większy materac, wiosło, ktoś sobie stoi i płynie, żadna filozofia. Tymczasem wystarczą pierwsze kroki i nagle okazuje się, że to jednak nie bułka z masłem. Już na początku przy próbach utrzymania balansu, szczególnie podczas wstawania ciało zaczyna płatać nam figle. Denerwujemy się, że wpadniemy do wody, że nie znamy jeziora, spinamy mięśnie i blokujemy głowę. Bardzo łatwo się wtedy zrazić, a w SUPie, wręcz przeciwnie, chodzi o to aby się rozluźnić, odprężyć i korzystać z niego w 100%. Kolejna kwestia to technika i przede wszystkim bezpieczeństwo. Instruktor nauczy nas jak manewrować sprzętem i jak radzić sobie w trudnych warunkach pogodowych, bo nie zawsze jest tak, że mamy flautę na jeziorze i pełne słońce. Czasem warunki potrafią zmienić się
z minuty na minutę i musimy wtedy wiedzieć jak się zachować żeby spłynąć bezpiecznie ze środka jeziora do brzegu, walcząc z wiatrem, falami i jednocześnie utrzymując równowagę. Nie mamy żagla ani silnika. Na małych jeziorach można szybko poczuć się pewnie, ale wystarczy wybrać się na większy akwen, żeby szybko zrozumieć jak niebezpiecznym żywiołem są woda i wiatr, których nie da się wyłączyć guzikiem. Technika manewrowania i sposób poruszania się na desce to wtedy kluczowe umiejętności, od których zależy nasze bezpieczeństwo.

fot. Barbara Grubka

Ile kosztuje szkolenie pod okiem certyfikowanego instruktora?

W Polsce jest tylko 5 takich Instruktorów i mamy mniej więcej ujednolicone ceny. U mnie szkolenie od podstaw z indywidualnym doborem sprzętu to koszt 100 zł w przypadku zajęć grupowych i 150 zł za zajęcia indywidualne.

Jednorazowe zajęcia wystarczą?

Dla jednych tak dla innych nie. Szczególnie osoby, które blokuje głowa potrzebują więcej czasu, powiedzmy 2-3 lekcji. Na trzecim pływaniu widać już wtedy spokój. Jak głowa zaczyna odpuszczać to automatycznie nasze ciało zaczyna współpracować i wtedy zaczynamy zupełnie inną pracę, już nie psychologiczną, a sportową.

Miałaś kiedyś taki przypadek, że osoba, która panicznie bała się wody, przełamała się właśnie na SUPie?

Tak, uczyłam chłopaka, który miał traumę po topieniu się i faktycznie udało się! Mieliśmy pięć lekcji, gdzie stopniowo oswajałam go z wodą i z techniką pływania, a teraz z dziewczyną mają już swoje własne SUPy i w dwójkę śmigają po jeziorze. Lęk przestrzenny, lęk przed głęboką wodą, dużo ludzi na początku się boi, ale nie miałam jeszcze takiego przypadku, którego ostatecznie nie dałoby się przełamać. Dbam też o bezpieczeństwo kursantów poprzez jakościowy i dobrze dobrany sprzęt, kapoki, pełną opiekę i taką ilość czasu jakiej dana osoba potrzebuje.

fot. Barbara Grubka

Czyli padling to taki sport dla każdego, dobrze myślę? Komuś szczególnie poleciłabyś tą formę rekreacji?

Totalnie wszystkim! Przede wszystkim dlatego, że SUP nie narzuca nam żadnych ograniczeń, decha nie pyta o wiek, nie pyta o naszą sprawność fizyczną, mam tu na myśli przede wszystkim poważniejsze kontuzje czy choroby. Wręcz zalecałabym uprawianie „supingu” w ramach rehabilitacji, szczególnie osobom, które są po urazach kolan i inne sporty ich wykluczają.

Ok, to jeżeli ktoś już ogarnie temat pod okiem instruktora i wkręci się na tyle, że będzie chciał zainwestować w swój sprzęt, na jakie kwoty powinien się przygotować? Na co zwrócić uwagę?

Taka sensowna kwota to ok. 2500 zł, oczywiście plus minus. W tej cenie można już kupić fajną deskę, która posłuży nam przez lata i sensowne akcesoria. Sama wiesz jak ważna jest chociażby pompka, która nie wykończy nas przed samym wodowaniem, czy też wiosło, które nie będzie zbyt ciężkie. Aktualnie producenci coraz częściej dodają wiosła karbonowe, które odciążają nasze stawy i barki, co np. dla filigranowych kobiet jest bardzo ważne. Musimy pamiętać, że ten sprzęt ma z nami współpracować. Technologia wykonania, ilość warstw, sposób ich łączenia wpływa na wagę, łatwość składania i konserwacji. Im łatwiej będzie nam się dbało o sprzęt, tym dłużej nam posłuży. Bardzo ważny jest też plecak, do którego pakujemy deskę. Nie zawsze możemy autem zaparkować zaraz nad wodą, czasem trzeba przejść kawałek i to nie mały czy np. nad morzem zejść po stromym klifie i wówczas nie tylko waga całego sprzętu ale też sposób w jaki go transportujemy, może się okazać być kluczową kwestią wypadu. Pamiętajmy też, że samą deskę SUP dobieramy indywidualnie w zależności od tego jak pływamy, gdzie i jakie są nasze gabaryty. Od tego zależy jak deska będzie zachowywać się na wodzie, co przełoży się później na komfort, stabilność
i bezpieczeństwo. Tutaj również przyda się fachowe doradztwo instruktora.

fot. Barbara Grubka

Jakie są techniki pływania na SUPie? Czy dopuszczalna jest tylko pozycja stojąca?

Nazwa dyscypliny brzmi Stand Up Paddle ale ja wyznaję zasadę – niech każdy znajdzie swój sposób na ten sport, tak żeby sprawiał mu przyjemność. Jeżeli ktoś nie czuje się na siłach żeby pokonywać trasy 10-15 km czy spływać rzeką, wówczas chilluje sobie na jeziorze, odpręża ciało, pracuje nad balansem, może wiosłować nawet na leżąco. Z kolei jeżeli ktoś czuje, że ma siłę i chce poczuć moc wiosła w mięśniach, to może naprawdę konkretny trening sobie zrobić. Tu też widać trochę przewagę SUPa nad kajakiem, daje on znacznie więcej swobody i możliwości. To jak będziemy pływać, na stojąco, siedząco czy leżąco to nasza indywidualna kwestia, ważne tylko abyśmy w sytuacji zagrożenia znali podstawy i wiedzieli jak się zachować. 

A gdzie pływać w takim razie? Czy są jakieś miejsca które szczególnie polecasz?

Wszędzie. Na początek polecam pływać po znanych nam miejscach i oswajać się z deską, ale gdy nabierzemy już wprawy możemy zwiedzać coraz więcej, pokonywać dłuższe trasy, jeziora, rzeki, morza… Jeżeli akwen nie jest zbiornikiem wody pitnej, jeżeli nie ma zakazów związanych z jakością wody lub innych ograniczeń, to pompujemy dechę i korzystamy! Pamiętajmy tylko aby zwracać uwagę na obostrzenia jeżeli znajdujemy się np. w obrębie rezerwatu czy parku krajobrazowego. Warto sprawdzić czy nie ma aktualnie zakazu np. ze względu na okres lęgowy. Planując spływ po rzece też warto wcześniej obrać trasę, dowiedzieć się jaki mamy poziom wody, czy nie ma tymczasowych blokad, czy śluza nas przepuści, bo nie każda śluza przepuszcza SUPerów itp. No i musimy pamiętać o znajomości podstawowych zasad i znaków żeglugowych aby nie stwarzać niebezpieczeństwa dla innych użytkowników akwenu.

Powiedz jeszcze co możemy zabrać ze sobą na SUPa i zaczynam się pakować.

Co chcemy, trzeba tylko pamiętać o wyporności deski. Oprócz naszej wagi musimy uwzględnić jeszcze wagę bagażu, dziecka czy psa i poukładać się z tym wszystkim tak, żeby nie pozbawić się możliwości manewrowania. Na rynku są już dostępne specjalne deski touringowe – idealne na dzikie i mniej dzikie wyprawy. Ich ogromną zaletą jest spora część bagażowa, czyli takie specjalne gumki. Coraz częściej producenci montują je na dziobie i rufie dzięki czemu możemy nasz bagaż równomiernie rozłożyć i mieć pełen komfort sterowania. SUP tripy stają się popularne i mamy już całkiem szeroki wachlarz akcesoriów pomocnych na takich wyprawach.

Niesamowite. Czyli od spokojnego podziwiania wschodu słońca na jeziorze przepłynęliśmy już w dzikie szuwary i planujemy nocleg pod gołym niebiem?

Na to wygląda. SUPing to naprawdę cała gama możliwości, która w Polsce bardzo dynamicznie się rozwija. Wiesz, że mamy bardzo dużo zawodów zarówno na szczeblu ogólnokrajowym jak i międzynarodowym? We wrześniu w Gdyni odbywać się będą mistrzostwa świata, mamy naszą polską reprezentację, także to nie tylko chill nad jeziorem.

fot. Barbara Grubka

Na czym polegają zawody? Pływa się na czas?

Tak. Są różne kategorie, sprint czyli bieg na 200 m, technical race czyli dystans ok. 5 km z omijaniem bojek specjalną techniką zwaną piwotem, która jest bardzo widowiskowa i long distance, zależny od fantazji organizatora, ale można przyjąć, że min. 10 km. Kategorie zawodów dopuszczają zarówno profesjonalistów jak i amatorów, więc każdy może dołączyć i poczuć ducha rywalizacji. Takie eventy to również świetna możliwość do poznania tego sportu, poznania ludzi, którzy pływają od lat, zdobycia nowej wiedzy. Często organizatorzy zapewniają też możliwość testowania sprzętu. To są naprawdę fajne imprezy, zachęcam do uczestnictwa!

Startujesz w zawodach?

Tak! W tamtym roku zdobyłam swoje pierwsze złoto w sprincie. W tym sezonie zaliczyłam też już rozgrzewkę i oficjalnie klasyfikuję się na 32 pozycji w rankingu ogólnoświatowym. Na początku czerwca jedziemy do Warszawy na Wawa Race, jest to jeden z etapów Mistrzostw Polski, a potem zobaczymy co dalej.

Zapowiada się ciekawie! Dziękujemy za rozmowę, będziemy trzymać kciuki!

***

Zapraszamy do OM w wersji tradycyjnej. W ostatnim numerze znajdziecie relację ze spływu na deskach SUP:

OM #18 (fot. outdoormagazyn.pl)
Exit mobile version