Droga donikąd, czyli leniwy spływ kajakowy Brdą

Kajakowy spływ Brdą (fot. outdoormagazyn.pl)

Spływ kajakowy ma jedną wyjątkową zaletę. Jeśli korzystamy z wypożyczalni sprzętu i oferowanego przez nią transportu, nie musimy się śpieszyć. Punkt A jest ustalony – punkt B możemy przesuwać niemal dowolnie. Dzięki temu w 4 dni pokonaliśmy zaledwie 65 km, co można chyba uznać za rekord powolności. Jednak wrażeń nie liczy się w kilometrach.

***

Nie jestem za pan brat z rzekami. Tym większe było moje zaskoczenie, jak wiele frajdy sprawia ten rodzaj podróżowania, tym silniej odebrałem tę nową perspektywę, krajobraz oglądany niejako od strony podszewki. Dlatego też tym większą poczułem potrzebę podzielenia się swoimi przeżyciami. Dla kajakowych wyjadaczy jest tu pewnie wiele oczywistości, za co przepraszam, ale mam nadzieję, że mój świeżo opierzony entuzjazm okaże się zaraźliwy dla osób mniej doświadczonych. Na początek kilka refleksji, w drugiej części porady praktyczne – można przeskoczyć.

Obserwacje z rzeki

Jak wspominałem we wstępie, naszym celem nie było pokonanie założonej trasy. Wyruszyliśmy z Nadolnej Karczmy, w której znajdują się trzy wypożyczalnie kajaków. Spływ zakończyliśmy przy przeprawie promowej nieco poniżej Sokole-Kuźnicy. Jeśli jakąś podróż można określić jako slow travel to z pewnością tę – na wodzie nie zjawialiśmy się raczej przed 12.

Leniwe poranki i wieczory – tego było nam trzeba (fot. outdoormagazyn.pl)

Dzięki temu mieliśmy czas dla przyrody, dla siebie samych i dla siebie nawzajem. Powolne poranki i długie wieczory, dużo spokoju i ciszy. Chociaż nie całkiem, bo przecież nieustannie trwał jakiś koncert. Scenę dominowały oczywiście ptaki, ale wieczorami głos zabierały żaby. Sunąc w dół rzeki przyglądaliśmy się ważkom. Podglądaliśmy zwyczaje kaczek, łabędzi oraz traczy lub nurogęsi (ornitolog amator, wybaczcie nie jestem pewien).

Na wodzie odpoczywaliśmy w cieniu olszy czarnych, na brzegu, nieco głębiej – wysokich sosen, charakterystycznych (i w zasadzie tytułowych) dla pobliskich Borów Tucholskich. Mijaliśmy tysiące rodzajów traw, szuwarów i hydrofitów. Rzeka i jej brzegi tętnią życiem.

Podróż rzeką umożliwia obserwację przyrody i krajobrazu z innej perspektywy. Po pierwsze niemal fizycznie czuć życiodajną moc wody – co daje też do myślenia w perspektywie zapowiadanej suszy (o tym pisaliśmy tutaj). Po drugie to fantastyczna “kąpiel w lesie” (japońskie Shinrin-yoku opisywałem przy okazji wycieczki o zupełnie innym charakterze – tutaj). W kajaku siedzimy nisko, tuż nad taflą wody. Z rzeki nie widać mijanych gospodarstw, miasteczek i dróg, co pogłębia wrażenie przebywania w prawdziwej dziczy.

Spływ Brdą – informacje praktyczne

W OM staramy się nie wskazywać gotowych rozwiązań, wychodzimy z założenia, że szukanie informacji i planowanie wycieczek jest częścią przygody, której nie chcemy Wam odbierać. Równocześnie zachęcamy do odwiedzania miejsc mniej popularnych, a te lepiej aby pozostały nieopisane. Poniżej przedstawiamy tylko kilka podstawowych informacji, które pomogą Wam zacząć oraz pozwolą uniknąć niepotrzebnych kłopotów.

Trasa

Całość szlaku kajakowego Brdy to 233 km, a sama rzeka ma niewiele więcej – 238 km. Szlak rozpoczyna się w Starej Brdzie i kończy w Bydgoszczy. Przebieg rzeki jest bardzo urozmaicony. Wybór odcinka (lub całości) zależy od preferencji. Są odcinki szybsze, trudniejsze (z przeszkodami) i spokojniejsze. Są takie, gdzie konieczne są przenioski i takie, gdzie płyniemy bez żadnych przeszkód. Tu pomocna będzie mapa:

Fragment szlaku kajakowego z mapy Galileos.pl

Z naszych doświadczeń wynika, że odcinki szybkie zapewniają emocje oraz wymagają ciągłego skupienia i manewrowania. Odcinki spokojne, tam gdzie rzeka jest szersza i nie ma przeszkód, pozwalają się zrelaksować i obserwować przyrodę. Jeziora są również piękne, ale bardziej monotonne i męczące fizycznie. Jest tam też dużo większy ruch. W przyszłości będę się starał unikać jezior.

Po lekkiej modyfikacji (w stosunku do naszej trasy) typowo rzeczny fragment, który mogę polecić z czystym sumieniem, to odcinek pomiędzy Męcikałem a Stanicą Wodną PTTK Gostycyn – Nogawica. Będą zwalone drzewa, kamienie, przenioski i miejscami szybki nurt, czyli przygoda pełną gębą. To trasa na 4 lub 3 dni spokojnego wiosłowania. Ostatni odcinek to spokojna rzeka, wijąca się szerokimi meandrami – jest trochę wolniej, ale bardzo malowniczo. Z jednej i drugiej strony można tę trasę wydłużyć o jeziora – Jezioro Dybrzyk na północy i Zalew Koronowski na południu. Rzeka płynie na tym odcinku z północy na południe (uchodzi do Wisły w Bydgoszczy).

Z nurtem Brdy (fot. outdoormagazyn.pl)

Sprzęt

Wypożyczalni kajaków jest mnóstwo. Koszt wypożyczenia dwuosobowego kajaka to od 30 do 40 zł. Transport – w zależności od trasy. My zapłaciliśmy 120 zł jeden przejazd (startowaliśmy z bazy wypożyczalni). Udało nam się załapać na przedsezonową promocję – łączny koszt (dla dwóch osób) wyniósł 220 zł. Korzystaliśmy z niewielkiej wypożyczalni Spływy24.pl – wyjątkowo miła i znająca się na rzeczy i rzece obsługa. Otrzymaliśmy wiele przydatnych wskazówek i rad.

W wypożyczalniach zazwyczaj oprócz kajaka, wioseł i kapoków można poprosić o worki wodoodporne. To konieczność – wywrotki się zdarzają, nie ma co bagatelizować. Dobrze jest mieć też przynajmniej jeden swój worek, którego jesteśmy w 100% pewni. Wartościowe przedmioty warto zabezpieczyć dodatkowo.

Spakowaliśmy się w cztery worki. Ten z prawej nie jest wodoodporny (fot. outdoormagazyn.pl)

Worki trzeba przywiązać do kajaka, żeby nie “uciekły” podczas wywrotki. Kapoki, jeśli nie mamy ich na sobie (hmm…) też dobrze będzie przywiązać. Jeśli chcemy mieć na podorędziu telefon lub aparat, trzeba mieć na to wodoodporny patent (i też jakiś sznurek). Lina, rep, coś zapasowego – też może się przydać.

Środki na komary i kleszcze – o tym będziemy pisać wkrótce. Krem ochronny w słoneczne dni jest nieodzowny, szczególnie na jeziorach i odkrytych fragmentach rzeki.

Na jeziorze nie da się ukryć przed słońcem (fot. outdoormagazyn.pl)

Prowiant

Kajak jest dość pojemny. Na 4 dni spokojnie spakujemy się tak, aby nie trzeba było odwiedzać sklepów. Te, przynajmniej na odcinku którym płynęliśmy, są raczej trudno dostępne. Wodę można uzupełnić łatwiej.

Nocleg

Wzdłuż rzeki znajduje się kilka wygodnych kempingów dla kajakarzy. Tam właśnie uzupełnimy wodę, czasem może nawet coś zjemy na miejscu, ale na zakupy nie możemy raczej liczyć. Nocleg jest płatny, około 15 zł od osoby.

Ekwipunek

Ten co zawsze, a że nie musimy go nosić na plecach można sobie pozwolić na odrobinę dodatkowego komfortu w postaci koca czy butelki wina (oczywiście na wieczór).

Wieczór nad Brdą (fot. outdoormagazyn.pl)

***

Rzek, którymi można pływać kajakiem lub packraftem, jest w Polsce multum. Czy to będzie Brda, Warta czy Wel, czy przepłynę 12 czy 220 km, to dla mnie sprawy drugorzędne. Najważniejsza jest przygoda oraz to, co przy okazji dzieje się samo…

Niżej podpisany (fot. outdoormagazyn.pl)

Michał Gurgul

Exit mobile version