Tête-à-tête z czarownicami

- wycieczka na najniższy szczyt Polski

Tête-à-tête z czarownicami - wycieczka na najniższy szczyt Polski (fot. Michał Gurgul / outdoormagazyn.pl)

Myśl o tym, aby zdobyć najniższy szczyt Polski, zrodziła się z przekory. Później okazało się, że na to miano zasługuje prawdopodobnie Łysica, będąca najwyższym szczytem najniższego pasma górskiego w kraju. Góry Świętokrzyskie, bo o nich mowa, są jednak bardzo małe, dość mocno zagospodarowane i popularne. Gdy to odkryłem, pomysł przestał mi się podobać. Jednak nie zrezygnowałem. I nie żałuję, bo góry – bez względu na wszystko – mają w sobie magię. 

***

Drugie dno

Szlaki prowadzące na najwyższe, a zarazem popularne szczyty są zazwyczaj zatłoczone. Góry w takim wydaniu tracą w moich oczach romantyzm. Projekt “najniższy szczyt” miał stanowić alternatywę dla popularnych szlaków. Niestety, okazało się, że na Łysicę i pobliski Święty Krzyż ciągną masy turystów. Potrzebowałem drugiego dna, by nadać tej wycieczce sens.

Z pomocą przyszła nam para przyjaciół, którzy chętnie podchwycili pomysł. Mają dwójkę małych dzieci, więc z ich perspektywy Góry Świętokrzyskie stanowiły atrakcyjny cel. Są niewysokie, łatwo dostępne, szlaki są proste. Ponadto posiadają wyjątkowe atuty: przy odrobinie szczęścia można spotkać tu leśne duchy, rusałki, świtezianki i oczywiście czarownice. To może zainteresować dzieci – pomyślałem, i wspólnie zaplanowaliśmy wyjazd.

Podzieliliśmy się na dwie grupy “szturmowe”, przy czym nasze “szturmy” miały wyglądać zupełnie inaczej. Z Wiolą wybraliśmy trasę okrężną, długą i skomplikowaną orientacyjnie. Chcieliśmy pokręcić się po północnych stokach Łysicy, by później wejść na Przełęcz Świętego Mikołaja i dalej na szczyt. Nasi znajomi mieli dojechać znacznie później i dotrzeć do celu najkrótszą możliwą drogą – czerwonym szlakiem z miejscowości Święta Katarzyna.

Zamiana ról

Przygodę rozpoczynamy wczesnym rankiem. Kręcimy się wzdłuż jakiegoś strumienia, przed naszymi oczami rozpościerają się malownicze polanki, bagna, moczary. Jest delikatny mróz. W pewnym momencie wibruje telefon. “Przepraszam Cię Michał, ale nie damy rady dzisiaj przyjechać” – odczytuję wiadomość. W ten oto sposób zostajemy z czarownicami sami.

Tête-à-tête z czarownicami – wycieczka na najniższy szczyt Polski (fot. Michał Gurgul / outdoormagazyn.pl)

Nie ma wyjścia, kontynuujemy eksplorację Gór Świętokrzyskich wraz z ich baśniami i legendami, starając się spojrzeć na odwiedzane miejsca oczami dziecka i w miarę możliwości trzymać się z dala od najbardziej utartych ścieżek. Jest przyjemnie i świetnie się bawimy. Przy okazji wdrapujemy się na “planowany szczyt”,  choć po powrocie do domu okazuje się, że się pomyliliśmy. Nieco wyższy jest wschodni wierzchołek Łysicy nazywany Skałą Agaty – ma niecały metr więcej! Prawdopodobnie mijaliśmy to miejsce…

Magiczne moce

Święte gaje, kamienne kręgi, jaskinie i szczyty gór były miejscami kultu na długo przed pojawieniem się pierwszych świątyń. Poganie czcili najróżniejsze bóstwa i siły natury. Licznym przedmiotom, zwierzętom i ludziom przypisywano często magiczne zdolności. Później pojawiło się chrześcijaństwo wraz ze swoimi przypowieściami. Legendy powstawały na styku kultur, długo jeszcze krążąc wokół zjawisk nadprzyrodzonych.

Dzisiaj jesteśmy bogaci w wiedzę i uzbrojeni po zęby w technologię, na co dzień twardo stąpamy po dobrze ubitym gruncie. Wycieczka w Góry Stołowe, pierwotnie planowana głównie pod kątem dzieci, pokazała nam jednak, że czasem może zbyt twardo? I choć ostatecznie nie udało nam się spotkać czarownic ani innych leśnych duchów, utwierdziliśmy się w przekonaniu, że góry mają magiczną moc – niezależnie od wierzeń, czasów czy wysokości.

Święty Krzyż (Łysa Góra)

Nieco niższa od Łysicy, ale najbardziej znana. Poganie czcili tu prawdopodobnie trzy bóstwa: Śwista, Pośwista i Pogodę. Historycy nie są jednak tego pewni. Na szczycie oddawano również cześć zmarłym przodkom. Gromadzono się w tym celu w nocy na przełomie kwietnia i maja, aby ugasić święte ognie i powitać duchy zmarłych. O świcie rozpalano nowy ogień – symbol odrodzenia się czasu. Rozpoczynał się kolejny rok, a noc pomiędzy była odmienną czasoprzestrzenią, w której można było na chwilę zajrzeć do świata bogów. Łysa Góra najlepiej znana jest jednak za sprawą czarownic.

– domyślacie się pewnie, co uruchamia to zaklęcie, jednak by zadziałało potrzebna jest również mikstura o tajemniczym składzie (jaszczurki, wróble piórka, chrząstki skrzydeł nietoperzy, żabi skrzek etc.)

Wiedźmy obwiniane były (słusznie lub nie) za wszelkie zło. Potrafiły zatruwać wodę i żywność, zsyłały choroby i śmierć oraz rzucały uroki, które odbierały mężom miłość do żon. W burzliwe noce spotykały się na szczycie Łysej Góry i knuły. Ludzie bali się tego miejsca i go unikali. Dlatego Benedyktyni zbudowali tu klasztor, przechrzcili szczyt na Górę Świętego Krzyża i wypowiedzieli Lucyferowi wojnę. Modlitwy ostatecznie poskutkowały i (choć nie bez walki) czarownice wyniosły się z Łysej Góry. Tak przynajmniej brzmi oficjalna wersja.

Czarownice – najczęściej zadawane pytania

Na czym latają czarownice?

Według wiedzy powszechnej na miotłach. To oczywiście prawda, jednak niecała. Bardziej wnikliwe badania wskazują, że czarownice potrafią równie dobrze pilotować łopaty, grabie i motyki, a jeśli zajdzie taka potrzeba poradzą sobie również z instrumentami smyczkowymi (które straszenie fałszują w trakcie lotu). 

Czy czarownice są złe?

Zdarza się, podobnie jak wśród ludzi. Wiedźmami mogą być kobiety w każdym wieku, samotne lub mężatki, pozornie niewyróżniające się niczym szczególnym. To prawda, że mają do czynienia z diabłami, stąd ich tajemne moce. Zaklęcia, przekleństwa, eliksiry z bydlęcej sierści, wronich piór i kozich kopyt to ich chleb powszedni. Ludzie obawiali się ich złego oblicza, jednak równocześnie korzystali z magicznych umiejętności czarownic i chętnie spożywali ich wywary z ziół. Warto również pamiętać, że wiedźma bez powodu nigdy nie rzuca uroku.

Po czym poznać czarownicę?

Nie jest to łatwe, podobno jednak czarownicę można rozpoznać po tym, że w jej oczach tańczą dwa małe koziołki – po jednym w każdej źrenicy. Dlatego niektóre z nich (chyba te złe) nie patrzą ludziom prosto w oczy.

Czy czarownice są powolne?

Jak wiadomo pianie koguta, wieszczące początek nowego dnia, odgania wszelkie złe duchy. Kończy również sabat i przynosił kres harcom czarownic. Wiedźmy dwukrotnie próbowały (z pomocą diabłów) zniszczyć klasztor Benedyktynów, za każdym razem ponosząc fiasko z tego samego powodu. Za pierwszym razem planowały zrzucić na klasztor olbrzymi blok skalny, świt przerwał jednak przedwcześnie lot. Jest na to dowód: Diabelski Kamień. Za drugim razem wiedźmy nabrały drobniejszych głazów i transportowały je w płachtach, by zasypać monastyr. I tym razem pianie koguta położyło kres ich wysiłkom – tak powstały gołoborza. Wszystko wskazuje więc na to, że tak – czarownice są raczej powolne.

Tête-à-tête z czarownicami – wycieczka na najniższy szczyt Polski (fot. Michał Gurgul / outdoormagazyn.pl)

Michał Gurgul

Exit mobile version