Podróż na weekend

Piątek, 3 kwietnia 2020. “Jakie macie plany na weekend?” – chciałbym zapytać. Nie mogę. Niestety nie muszę. Wielu z nas cierpi z tego powodu, boi się lub buntuje. Myślę, że niepotrzebnie – jesteśmy przecież przygotowani.

***

W zeszłym roku o tej porze wyciągałem z bagażnika narty i pakowałem szpej – za kilka dni ruszaliśmy z redakcją Wspinanie.pl na tradycyjny wypad wspinaczkowy na Istrię. Granice nie istniały. Problemy? W zasadzie też nie.

Martwiliśmy się oczywiście o planetę w kontekście zmian klimatycznych, o przyszłość ludzkości, ale patrząc z dzisiejszej perspektywy – powiedzmy sobie szczerze – martwiliśmy się raczej umiarkowanie.

Dzisiejszy lęk przed nieznanym to coś zupełnie innego. Nie znaliśmy go wcześniej – moje pokolenie Y oraz kolejne. Znaliśmy tylko świat ujarzmiony: zbadany, łatwy, dostępny, nasz. „Bujać – to my, panowie szlachta!”

No i nagle spadła nam z głowy korona. Wszystkim. Nie uchronił nas żaden rząd i żaden bóg. Zarazy nie obchodzi kolor skóry, wykształcenie, status społeczny czy orientacja. Może zwróci uwagę na wiek, odporność i grupę krwi, ale też nie zawsze (zresztą kto wie…).

Kierowca zahamował tak gwałtownie, że poczuliśmy ciśnienie z przodu czaszki. Możemy dyskutować (bo zawsze możemy) czy słusznie, czy nie. Czy może lepiej było z rozpędu, po trupach, albo lawirując jakoś umiejętnie – lecz do tego potrzebny jest dobry kierowca.

To hamowanie było niepotrzebne, ba, jego skutki mogą okazać się zabójczo niebezpieczne – pisze o tym m.in. mecenas Piotr Schramm. Z drugiej strony państwa próbujące innych rozwiązań (przynajmniej w Europie, np. Wielka Brytania) rezygnują z tej strategii. Głosów za ograniczeniem przemieszczania się i izolacją jest wiele. Możemy dyskutować, tylko po co? Tak naprawdę niewiele wiemy, wiele nie rozumiemy, a nasz wpływ jest znikomy.

„…Ta myśl może się wydać śmieszna, ale jedyny sposób walki z dżumą to uczciwość…” – Albert Camus (fot. fragment okładki „Dżumy”, Państwowy Instytut Wydawniczy)

Możemy rozpaczać lub się buntować. Bo żyjemy w teraźniejszości, a przyszłość przestała istnieć, w dużym skrócie – nie mamy planów na weekend. Niektórzy będą sprytnie (i wierzę, a może mam nadzieję, że odpowiedzialnie) korzystać z luki pozostawionej przez polski rząd – “idę się przewietrzyć”. Niektórzy będą powoływać się na Konstytucję (Koronawirus. RPO: rozporządzenia Ministra Zdrowia bez podstawy w specustawie o COVID-19. To łamanie Konstytucji). Inni będą nawoływać do bezwzględnego pozostania w domu, słuchając swojego głosu rozsądku. Będą też ludzie niepewni, nieprzekonani, którzy uznają może, że lepiej dmuchać na zimne. Ja nie wiem. I nie chcę oceniać. Niech każdy postępuje zgodnie z własnym sumieniem. Faktem jednak jest, że nasza wolność została ograniczona.

Możemy rozpaczać lub się buntować. Obie postawy powodują ból, w obu przypadkach pozostajemy niewolnikami dawnych punktów odniesienia. Jest jednak trzecia droga i szczególnie my – ludzie aktywni, podróżnicy, poszukiwacze przygód, admiratorzy natury – mamy przy sobie gotowy zestaw sprzętu potrzebnego, by nią ruszyć.

Góry, lasy, pustynie to miejsca dające spokój. Tęsknimy za nimi, to naturalne, inaczej nie bylibyśmy sobą. Ale to również “bardzo niemądre”, jak pisze Marek Aureliusz, bo przecież: 

…można usunąć się, kiedykolwiek zechcesz, w głąb siebie. Nigdzie bowiem nie schroni się człowiek spokojniej i łatwiej, jak do duszy własnej, zwłaszcza ten, kto ma taką ustroń wewnętrzną, że się natychmiast zupełny znajdzie spokój, jeżeli w nią się wpatrzy. A nic innego nie nazywam spokojem, jak wewnętrzny ład. Jak najczęściej więc dostarczaj sam sobie tej ustroni i odświeżaj sam siebie. A krótkie to niech będą i elementarne zasady, które ci wystarczą do natychmiastowego otwarcia tej ustroni i spowodują, że opuścisz ją w usposobieniu gotowym do cierpliwego znoszenia stosunków, do których wracasz.

Pisałem wcześniej, że nie możemy spoglądać w przód, planować weekendów i dłuższych wypraw. Spójrzmy więc wstecz, tam znajdziemy cały arsenał wspomnień i doświadczeń, które pomogą nam podczas tej nowej i trudnej (bo nie twierdzę, że łatwej) przygody – podróży w głąb siebie.

Może to czas by złapać za farby i pędzel, spisać wspomnienia lub uporządkować zdjęcia. Wystrugać coś scyzorykiem w kawałku drewna (jeśli dobrze pamiętam, to zajęcie polecał kiedyś nasz kolega Łukasz Długowski). Czy gdzieś po drodze odnajdziemy tę wewnętrzną oazę, ustronie, o którym pisze Aureliusz? Życzę Wam tego i sobie również. Spokojnego weekendu!

Michał Gurgul

Malowanie w czasach izolacji. „Widok z okna” – Wiola Imiolczyk
Exit mobile version