Daj szansę świstakowi!

„Nie dokarmiaj”, „nie przeszkadzaj”, „nie hałasuj”… wszyscy znamy te slogany, ale co naprawdę wiemy o tatrzańskich zwierzętach i ich zwyczajach? Oto pierwsza rozmowa z cyklu, w którym poznajemy i przedstawiamy futrzastych i pierzastych mieszkańców Tatr. Ze znawcą i stałym bywalcem najwyższych gór Polski, Albinem Marciniakiem (niewykluczone, że znacie się z Orlej Perci, którą Albin pokonał ponad 50 razy) rozmawia Basia Suchy.

***

Barbara Suchy: To już chyba czas najwyższy, żeby świstaki kładły się spać?

Albin Marciniak: Wszystko zależy od pogody. Przygotowują się do tego już od dawna, ale wciąż korzystają ze słonecznej pogody i dużych zapasów borówek. W tym roku mają okazję się najeść do syta! Wcześniejsze straszenie zimą nie robi na nich wrażenia. Jak powtarzają wszyscy górale, dopiero trzeci śnieg ma szansę się utrzymać. I one to doskonale wiedzą, choć na pewno są teraz coraz bardziej leniwe, przeciwnie niż na wiosnę, kiedy wychodzą z nor i szukają pożywienia, a młody przychówek bawi się w trawie.

Świstaki w Tatrach (fot. Albin Marciniak)

Gdzie spotykasz ich najwięcej?

Zdecydowanie w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Głównie w rejonie starego szałasu w okolicach odbicia szlaku na Szpiglasową Przełęcz, w Świstowym Kotle na niebieskim szlaku z D5SP do Morskiego Oka.  Sporo jest ich też w okolicach Wolego Oka, najmniejszego ze stawów, przy dawnym szlaku na Gładką Przełęcz. To obecnie miejsce zamknięte dla turystów. Inne takie miejsce to Dolinka za Mnichem i nieco wyżej, w okolicach podejścia na Szpiglasową Przełęcz. Mają tam dobre nasłonecznienie, a na wiosnę szybko wytapia się śnieg. Jest blisko do borówek, a wiosną wcinać tam mogą też drobne pędraki i owady.

Czy jest to też związane z ruchem turystycznym? Alpejskie świstaki często mają swoje rewiry w
okolicach schronisk.

Nasze świstaki boją się ludzi i bardzo reagują na ruch. Wystarczy przysiąść na dwie minuty na kamieniu i cierpliwie poczekać, żeby zobaczyć całą kolonię.

Świstaki w Tatrach (fot. Albin Marciniak)

Udało Ci się obserwować takie duże grupy świstaków?

Najwięcej w jednym miejscu widziałem ich przy starym szałasie pod zboczami Koziego Wierchu. Przysiadłem o poranku z aparatem na charakterystycznym, wielkim głazie, który kiedyś zjechał Szerokim Żlebem. Kątem oka widzę, że pod kamieniem jest świstak. Za moment wyskoczył z drugiej strony. Szybki jest – myślę sobie. Okazało się, że pod kamieniem siedziały trzy. Po chwili wyszły i bawiły się na trawie. A ja spokojnie robiłem im zdjęcia. Przypuszczam, że w tym dużym rumoszu może mieszkać 50-60 świstaków.

Czyli nie na każdą obecność człowieka reagują płochliwie.

Kiedyś podchodząc na zboczach Koziego Wierchu usłyszałem charakterystyczny świst. To świstak dał znać, że to jego teren i on tu rządzi. Poszedłem dalej i kawałek wyżej zobaczyłem, że na tle brązowej trawy coś jest. Świstak stał sobie w słońcu w pozycji świecy z zamkniętymi oczami. Wygrzewał się. Przysiadłem, wyjąłem kamerę i aparat. Zareagował dopiero na dźwięk migawki, otworzył oczy, poparzył na mnie i wrócił do swojego zajęcia. Wcale nie spieszyło mu się, żeby się chować. Zwierzęta wyczuwają intencje człowieka. Mam ogromną satysfakcję, kiedy pozwalają mi podejść blisko.

Świstaki w Tatrach (fot. Albin Marciniak)

Jeśli więc ktoś chciałby poobserwować świstaki w miejscach, o których wspomniałeś, kluczem jest
bezruch.

Świstaki reagują na osoby przechodzące z 20-30 metrów. Wówczas uciekają. Jeśli damy im szansę, one kompletnie nie zwracają na nas uwagi. Ważna jest też cisza. Za każdym razem obserwuję w Tatrach grupy ludzi, którzy krzyczą do siebie, choć idą w odległości dwóch metrów. Niestety, przyrodę mają za nic. Potem opowiadają, że w Tatrach nie ma zwierzyny, bo nic nie widzieli. Jak mieli widzieć, skoro nie pozwolili jej się pokazać?

***

Świstaki w Tatrach (fot. Albin Marciniak)

Chcesz, żeby świstak zapozował ci do zdjęcia?

Exit mobile version