Pierwszy raz górach wysokich – jak to ugryźć? Porady himalaistów i alpinistów: Janusz Majer

Marzenie o wyprawie w góry wysokie może się ziścić łatwiej, niż nam się wydaje. Pytanie, co jednak zrobić, by ten pierwszy raz okazał się wspaniałą, niezapomnianą przygodą, bez traumy i niepotrzebnego ryzyka? Poprosiliśmy o opinie specjalistów – himalaistów i alpinistów, którzy chętnie dzielą się swoim doświadczeniem. W poprzedniej części wypowiadał się Piotr Pustelnik, dziś porady od Janusza Majera.

Janusz Majer (fot. arch. Janusz Majer)

Przygotowanie do gór wysokich będzie inne dla dobrego wspinacza alpejskiego, dla którego celem będą trudne drogi na siedmiotysięcznikach, poprowadzone w stylu alpejskim, a inne dla turysty górskiego, który chce zdobywać ośmiotysięczniki, normalnymi drogami, jeszcze inne dla biegacza górskiego, którego celem są szybkie wejścia i bicie rekordów, a jeszcze inne dla osób, które chcą zrobić nowe drogi na ośmiotysięcznikach. Jednak bez względu na cel, mam jedną radę dla nich wszystkich: właściwa aklimatyzacja. W przypadku, gdy będzie to pierwszy raz w górach wysokich, kluczowe jest także sprawdzenie, jak nasz organizm reaguje na wysokość.

Przed zrobieniem drogi w stylu alpejskim na sześcio- czy siedmiotysięcznikach powinno się wcześniej przejść dobre drogi w Alpach czy na Kaukazie, ale jednocześnie trzeba poświęcić czas na sprawdzenie, jak czujemy się na wysokości. Wystarczy trekking czy wejście na łatwy szczyt. Pierwsze uderzenie na wysokości może mocno zdziwić. Organizm może zareagować rozmaicie, przez co można się nawet zrazić do przygód na dużych wysokościach.

Gdy już jesteśmy w górach wysokich, kolejnym punktem jest właściwa aklimatyzacja. Przykładem może być moja historia sprzed lat. W 1976 roku pojechaliśmy na Noszak. Była to wyprawa polsko-słoweńska, składająca się z czternastu osób. Dla wszystkich był to pierwszy raz w górach wysokich. Wcześniej odwiedziłem Andrzeja Heinricha, który miał z Noszakiem swoje traumatyczne doświadczenia. Andrzej podał mi cały schemat, jak należy się do takiej góry zabrać. Oznaczał miejsca, gdzie powinny być obozy i jak się aklimatyzować. To jest trochę stara szkoła, zależna również od dobrej pogody. Heinrich radził tak: wchodzisz na daną wysokość, nie śpisz tam, schodzisz niżej do bazy lub poprzedniego obozu. Kolejne wejście – wchodzisz i śpisz, i dopiero za trzecim wejściem wchodzisz i idziesz wyżej. Zastosowaliśmy się do tej strategii i z czternastu osób, które były na wyprawie, trzynaście weszło na główny wierzchołek, jedna na przedwierzchołek. Było to więc skuteczne. Jednocześnie na tej samej wyprawie był Naoe Sakashita, jeden z najlepszych wspinaczy japońskich w latach 60. Spotkaliśmy się w bazie pod Noszakiem, on przyjechał ze swoim przyjacielem, a dwa miesiące wcześnie zrobili nową drogę. Sądzili, że mają dobrą aklimatyzację. Naoe przeczytał książkę Messnera o stylu alpejskim w górach wysokich i chciał zdobyć co najmniej 20 szczytów w tym stylu. Po pierwszym szczycie mieli ból głowy, ale mimo to poszli na kolejny. Sił im starczyło na około 6 tys. i na powrót do bazy. Ratowaliśmy ich w moim namiocie i dzięki naszemu lekarzowi i butli z tlenem, którą mieliśmy, po tamtej nocy wrócili pomiędzy żywych, a było to bardzo trudne zadanie. Morał z tego taki, że aklimatyzacja jest niezwykle istotna.

Naoe Sakashita i Janusz Majer (fot. arch. Janusz Majer)

Jest ważna także dla tych, którzy mają już trochę doświadczenia. Przykładem tu może być Piotrek Hercog na Piku Lenina czy Anna Figura, która chciała szybko wejść na Aconcaguę. Brak właściwej aklimatyzacji nie pozwala na bicie rekordów.

Dodatkowo, jeżeli chce się w górach wysokich atakować najwyższe cele, to powinno się mieć przygotowanie prawdziwego sportowca, takie jak miał Andrzej Bargiel dzięki startom w zawodach. Dokładamy do tego doświadczenie i dobrą aklimatyzację, a zyskujemy szybkość, dzięki czemu większe jest bezpieczeństwo, bo nie trzeba tak długo przebywać w strefie śmierci.

***

Janusz Majer – himalaista i alpinista, współzałożyciel marek Alpinus i HiMountain, od 2013 roku szef programu „Polskie Himalaje”, którego częścią został program Polski Himalaizm Zimowy im. Artura Hajzera.

 

Exit mobile version