Nanga Parbat nadal niezdobyta zimą. Odwrót z obozu czwartego i spod ściany Diamir

Warunki okazały się zbyt ciężkie – David Göttler i Tomasz Mackiewicz postanowili przerwać atak szczytowy. Jeżeli potwierdzą się wcześniejsze zapowiedzi, że miał to być atak ostatniej szansy, to obie wyprawy atakujące drogę Schella, zakończą działalność. Nadeszła również wiadomość, że Daniele Nardi, próbujący ataku od strony Diamir, ostatecznie zrezygnował i postanowił wrócić do kraju. Tak więc po 25 latach prób rozmaitych wypraw, „Nanga Dream” jest wciąż aktualny.

Tomasz Mackiewicz i Davd Göttler
Tomasz Mackiewicz i Davd Göttler

Wczoraj wieczorem sytuacja była następująca:

Simone Moro w towarzystwie Emilio Previtalego, który wyszedł mu naprzeciw aż do obozu I, dotarł do bazy. Jego dolegliwości żołądkowe (w obozie II wymiotował) nieco się uspokoiły.

Jacek Teler przebywał w obozie II a Paweł Dunaj w „trójce”, natomiast David Göttler i Tomasz Mackiewicz założyli obóz IV (7000 m) i spędzili w nim noc. Plan tej ostatniej dwójki na dzień dzisiejszy przewidywał wypad na stronę Diamir, do wysokości około 7200 m i tam podjęcie decyzji o dalszych działaniach.

Krzyżyk oznacza miejsce, do którego prawdopodobnie doszli David i Tomek. Czerwowna linia – dalsza droga do szczytu (fot. Cathy O’Dowd, topo Janusz Kurczab)

Dziś, tj 1 marca około godz. 7 naszego czasu Emilio Previtali podał na Twitterze:

David i Tomasz zdecydowali się przerwać swój atak. Są na wysokości około 7200 m ale nie wiemy, czy dotarli na grań Mazeno – łączność radiowa ma duże zakłócenia. Mówią, że jest zbyt silny wiatr, zbyt duży mróz. Zbyt niebezpiecznie. Nadciągają chmury. Teraz oni schodzą do obozu III, gdzie czeka Paweł, a potem będą schodzić do bazy, po drodze likwidując obozy i odzyskując sprzęt.

David Göttler między obozami III i IV na wysokości około 6800 m (fot. David Göttler)

Około godz. 7.45 naszego czasu David i Tomek byli już w obozie III, gdzie czekał na nich Paweł. W 1,5 godziny później David zameldował się z obozu II, podczas gdy Tomek i Paweł jeszcze schodzili po poręczówkach.

                                                                                         Janusz Kurczab/wspinanie.pl

 
Exit mobile version