Bieg Łosia – 17 kilometrów w wiosennym śniegu. Relacja

Zapraszamy na bieg szlakami Puszczy Kampinoskiej. Jest to bieg typu trail running po szutrach, piachach i leśnych ścieżkach – zachęcali organizatorzy. I właśnie dlatego zgłosiłam się do tego biegu. Wizja wczesnowiosennych, pełnych świeżej zieleni i słońca szlaków Puszczy Kampinoskiej kusiła najbardziej podczas rejestracji jeszcze w połowie marca. Oczywiście było zupełnie inaczej…

Bieg… renifera?

Tegoroczna, pierwsza edycja Biegu Łosia obyła się bez łosi, była za to pełna śniegu. Mokrego, sypkiego, osuwającego się spod nóg, miejscami zamieniającego się w wielkie kałuże lub grząskie błoto. Temperatura plusowa, około 3 stopnie Celsjusza.

W dniach poprzedzających start, śnieg w Warszawie padał codziennie. Podobnie jak w położonej około 45 kilometrów od stolicy Puszczy Kampinoskiej.

Na trasie Biegu Łosia (fot. Piotr Krawczyk)
Autorka relacji na trasie Biegu Łosia (fot. Piotr Krawczyk)
Bieg Łosia w wiosennych śniegach sprawiał zawodnikom dużo radości (fot. Ekobiegi)
W oczekiwaniu na start Biegu Łosia (fot. Ekobiegi)

I tym sposobem na trasie biegu nie było też ani szutru, ani piachu, ani zielonych szlaków. Mimo, że bieg odbył się 6 kwietnia, czyli dawno po astronomicznym pierwszym dniu wiosny, puszcza zdawała się być dalej w malowniczym, zimowym uśpieniu.

Jak sądzę, pogoda zaskoczyła także organizatorów – Klub Sportowy Ekobiegi – którzy do ostatniej chwili nie mogli być pewni jak będzie wyglądała trasa. Podobnie jak uczestnicy biegu. I tu pełne uznanie dla organizatorów. Dzień przed biegiem na profilu facebookowym ekobiegi.pl ukazały się zdjęcia z trasy, jej opis oraz zalecenia dla zawodników. Na tyle na ile się dało, wątpliwości zostały rozwiane.

Start Biegu osia (fot. Ekobiegi)

Organizatorzy także zareagowali na te zimowe okoliczności przyrody w inny sposób. Na punkcie kontrolnym położonym na blisko dziewiątym kilometrze trasy biegu, który miał być pierwotnie jedynie z wodą, serwowano także ciepłą, słodką herbatę, ciastka i suszone owoce. Na twarzy niemalże każdego zawodnika, który dobiegał do tej oazy, pojawiał się uśmiech radości.

Pyszny makaronik po biegu (fot. Ekobiegi)

Po biegu na zawodników czekał ciepły makaron z sosem oraz rozgrzewająca herbata. Głodni nowości sprzętowych mogli wypożyczyć do przetestowania buty sponsora biegu – marki Merrell, a także uzupełnić biegowy sprzęt w namiocie warszawskiego sklepu Sport Guru. Nie zabrakło też losowania biegowych gadżetów.

Sama trasa biegła szerszymi lub węższymi ścieżkami, wzdłuż parkowych szlaków, głównie czerwonego i zielonego. Start i meta umiejscowione były w Dziekanowie Leśnym. Większość biegaczy trzymała się wydeptanej koleiny z osuwającym się spod nóg śniegiem, wyprzedzanie oznaczało męczące biegnięcie, czy raczej skakanie bokiem w śniegu po kolana. Niestety często nie było wyjścia – żeby biec swoim tempem musiałam wskakiwać w te zaspy kilkakrotnie. W tych warunkach ratowały mnie biegowe stuptuty, choć i tak zarówno ja, jak i wszyscy inni zawodnicy, skończyliśmy bieg z przemoczonymi butami.

Urok kameralnych biegów

Ktoś może powiedzieć, że Bieg Łosia to krótki bieg, że mało znany, że nie ma dużej frekwencji. Ja odpowiem – i dobrze! Limit miejsc na Bieg Łosia to 250 osób. Zgłosiło się więcej chętnych, ale ostatecznie wystartowało 217 zawodników. W tym 162 mężczyzn i 55 kobiet. Jak widać, ponad trzydzieści osób pogoda skutecznie zniechęciła do startu.

Trasa Biegu Łosia prowadziła szlakami Puszczy Kampinoskiej

Tego typu imprezy, z relatywnie niewielką liczbą startujących, mają swój ogromny urok. Dużo szybciej niż na biegach z licznymi zawodnikami, minimalizowany jest dystans między uczestnikami imprezy, a relacje między nimi są przyjaźniejsze. Podczas Biegu Łosia było to doskonale widoczne. Nawet na ostatniej prostej przed metą, gdy wyprzedzałam jedną z uczestniczek biegu, usłyszałam od niej ciepłe słowa zagrzewające mnie do walki.

Zawodnicy na ostatniej prostej (fot. Ekobiegi)

W oczekiwaniu na zawodników (fot. Ekobiegi)

Zwyciężczynie i zwycięzcy

Bieganie w Polsce jest coraz popularniejsze, ja także uległam tej pozytywnej modzie, choć moja przygoda z bieganiem zaczęła się właściwie niedawno. Jesienią ubiegłego roku pierwszy start w krakowskim Biegu Trzech Kopców, potem przerwa w bieganiu na czas snu zimowego ;), wreszcie nadzieja wiosny i start w Półmaratonie Warszawskim w marcu. A teraz trzecie zawody, czyli Bieg Łosia. Udało mi się uplasować na szóstej pozycji wśród kobiet i na 85 w klasyfikacji generalnej. Czas: 01:39:50.  Nie jest źle, mogłoby być lepiej, jednak zapewne przyszłoroczny start będzie nieporównywalny. Wiosnę w tym roku mamy wyjątkową.

http://www.youtube.com/watch?v=crrrda_Ahn8

W Biegu Łosia zwyciężył wśród panów Rafał Gaczyński z czasem 01:13:24. Drugie miejsce zajął Dariusz Król z czasem 01:16:07. Jako trzeci na metę dobiegł Artur Kurek z czasem 01:16:27.

Wśród pań na najwyższym podium stanęła Tamara Mieloch z czasem 01:30:12. Drugie miejsce zajęła Marzena Opowicz z czasem 01:32:32. Trzecie – Agnieszka Zych z czasem 01:35:20.

Zwycięzcy Biegu Łosia (fot. Ekobiegi)
Zwyciężczynie Biegu Łosia (fot. Ekobiegi)

Organizatorom Biegu Łosia gratuluję bardzo udanej imprezy, licząc że w przyszłym roku będzie także jej druga edycja. Wszystkim uczestnikom gratuluję wyników, które w tych warunkach były wyczynem!

Pełne wyniki biegu na stronie Biegu Łosia, więcej zdjęć z imprezy na Facebooku.

Aneta Żukowska

Exit mobile version