Test butów Keen TARGHEE IV

fot. MG / outdoormagazyn.pl

Ostatnie buty trekkingowe, jakie kupisz – nie ukrywam, że ten slogan mnie zachęcił. Od kliku sezonów nie miałem do czynienia z obuwiem marki Keen, a że wspomnienia miałem dobre i potrzebowałem butów na mokre warunki i przede wszystkim na lata, uznałem, że ten model może spełnić moje oczekiwania. Oto test butów Keen Targhee IV.

***

Pierwsze wrażenia

Jak na buty trekkingowe za kostkę Targhee IV są dość miękkie. To znaczy nie przesadnie sztywne – to dobrze. Waga około 600 g (jeden but) – czuć je w dłoni, ale mieszą się w dobrym zakresie dla swojej kategorii. Są bardzo zwarte – elementów jest dużo, ale przylega do siebie ciasno, sprawiając wrażenie kokonu, mającego za zadanie otoczyć i chronić stopę. Sprawiają wrażenie solidnych. Wszystkie materiały, detale i wykończenia są na wysokim poziomie. Jest nawet lepiej niż przypuszczałem. Tylko śródpodeszwa sprawia nieco dziwne wrażenie, ale o tym za chwilę (PU Luftcell).

Test Keen TARGHEE IV
Buty trekkingowe Targhee IV marki Keen (fot. MG / outdoormagazyn.pl)

Twardość

Istotnym parametrem jest stosunek sztywności podeszwy i cholewki. Czasem zdarza się, że cholewka jest zbyt miękka w stosunku do podeszwy i wtedy całość nie współpracuje odpowiednio z naturalnym ruchem stopy. W terenie po prostu źle się chodzi w butach, w których ten balans jest zaburzony. W Targhee IV jest równowaga, a ogólną twardość tego buta określiłbym na 3/5 (w obrębie kategorii butów trekkingowych za kostkę). To łatwo zweryfikować samemu, przymierzając buty, bo wiadomo, że każdy ma inne przyzwyczajenia i punkty odniesienia.

Kopyto

Druga istotna, jeśli nie najważniejsza sprawa to kształt kopyta, na którym zbudowano buty. Od tego w dużej mierze zależy, czy dany model będzie pasował do naszej stopy i czy będzie w nim wygodnie. Jako punkt odniesienia od razu zaznaczę, że mam stopę raczej wąską, szczupłą, której pasują zazwyczaj buty tworzone na dobrze znanych kopytach włoskich producentów.

Kopyto wykorzystane do produkcji Targhee IV zostało bez wątpienia stworzone z myślą o wysokim komforcie, łatwym dopasowaniu do różnych kształtów stóp, długich trasach i puchnących nogach, uniwersalnych zastosowaniach, dodatkowych skarpetach i wysokich podbiciach. Kosztem precyzji i trzymania stopy? Tak, jednak i tu jest nieźle – kluczowe będzie dopasowanie. Targhee IV są szerokie w pięcie i palcach oraz nieco mocniej dopasowane na środkowym odcinku. Są też wysokie (dobre dla wysokich podbić), co oczywiście najłatwiej regulować poprzez właściwe sznurowanie.

Tu widać dobre wyprofilowanie buta – szerokie palce i zwężenie pod kostką (fot. MG / outdoormagazyn.pl)

Ogólny werdykt: na moją stopę Targhee są nieco za szerokie, ale jestem pewien, że większość użytkowników będzie zadowolona. Ostatecznie też lepiej jest mieć buty ciut za szerokie, niż ciut za wąskie. Dużym plusem jest duża przestrzeń i szerokość w palcach – dzięki temu jest dużo wygodniej, a podczas schodzenia palce stopy mają szansę lepiej rozkładać się i amortyzować kroki – tak, jak natura chciała.

Buty zbudowano na dość uniwersalnym i nastawionym na komfort kopycie. Test Keen TARGHEE IV (fot. MG / outdoormagazyn.pl)

Przymierzając zwróćcie uwagę na rozmiar (rozmiarówki różnych producentów często się delikatnie różnią), szerokość, oraz dopasowanie w środkowej części stopy, tuż za piętą i przy zewnętrznej krawędzi – jeśli tam wszystko gra, to znaczy, że but dobrze leży (to uwaga odnośnie tego modelu, nie uniwersalna wskazówka).

Stabilność

Użytkownicy ze stopą szerszą niż moja, czyli prawdopodobnie bardziej standardową, będą zadowoleni. I u mnie tak naprawdę nie ma problemu, gdy włożę nieco grubszą skarpetkę i porządnie zawiążę.

Zacznijmy od osadzenia stopy. To trzecia rzecz, którą sprawdzam w nowych butach, po opisanych już twardości i kształcie kopyta. Aktualnie wielu producentów decyduje się na osadzenia dna stopy nieco w głębi podeszwy. Powstaje w ten sposób 2-3 mm rancik, który zapobiega przesuwaniu się stopy na boki. To podstawowa sprawa w bardzo lekkich i miękkich butach. W bardziej klasycznych trekach niewymagana, niemniej projektanci Targhee IV skorzystali częściowo z tej technologii, równocześnie odchudzając trochę podeszwę w stosunku do Targhee III (mniejsza waga, lepsze czucie i stabilność na nierównościach, nieco mniejsza amortyzacja). Głównie w śródstopiu rancik podeszwy wychodzi nieznacznie ponad dno buta. Opiera się o niego rancik wkładki, a następnie stopa. Wyżej funkcję trzymania stopy w ryzach przejmuje najbardziej zewnętrzny, syntetyczny pasek materiału (czarny). Pod nim na tym obszarze, czyli u samego dołu cholewki, znajduję się jeszcze warstwa skóry. Efekt – stopa nie przemieszcza się, nawet gdy stajemy krzywo, w bardzo nierównym terenie lub bokiem na stromym zboczu.

Dno buta znajduje się ciut poniżej śród podeszwy z szarej pianki PU. Czarny element to tworzywo, wyżej skóra nubukowa (fot. MG / outdoormagazyn.pl)

Na poczucie stabilności wpływa też język i system sznurowania. Nie widzę tu żadnych problemów, no może poza tym, że język mógłby być trochę grubszy i nieco wyżej wszyty.

Świetny „kołnierz” na kostkę i język Targhee IV z profilu (fot. MG / outdoormagazyn.pl)
System sznurowania Targhee IV (fot. MG / outdoormagazyn.pl)

Dodatkowo w Targhee IV znajdziemy interesującą taśmę obiegająca tył buta (piętę), która teoretycznie napina się i dociska piętę, gdy mocno zawiążemy buty. Przypomina to znane rozwiązanie Salewy. Kształt cholewki Keena, zarówno kopyta, chroniącego kostkę „kołnierza”, jak i wyprofilowanie pasa materiału pod taśmą, zapewnia bardzo dobre dopasowanie i przyjemne trzymanie pięty. Widzę to i czuję, gdy założę buta. Potrafię też „na sucho” przesuwać palcami taśmę, nie jestem jednak pewien, na ile to faktycznie jej zawdzięczamy dobre trzymanie pięty. Ale może z biegiem lat, gdy cholewka się wyrobi, taśma przejmie większą część odpowiedzialności za utrzymanie odpowiedniego kształtu? Jeśli tak – duży plus dla projektantów Keena za wybieganie w przyszłość.

System stabilizujący piętę (fot. MG / outdoormagazyn.pl)

Amortyzacja i ochrona stopy

Podeszwa jest stosunkowo gruba (zwłaszcza pod piętą), poziom amortyzacji odpowiedni. Nieporównywalnie mniejszy niż w butach biegowych, ale znacznie lepszy niż w podejściówkach, czyli tak jak powinno być – daje wystarczająco dobre czucie terenu.

Zastosowano tu technologię PU Luftcell, która wzbudziła początkowo moje wątpliwości – w niektórych miejscach na śródpodeszwie widać małe dziurki, bąbelki powierza. Materiał jest jednak bardzo trwały, odpowiednio sprężysty, odporny na otarcia i nie budzi żadnych zastrzeżeń. Dla utrzymania odpowiedniej sztywności śródpodeszwy dodano lekką płytkę stabilizującą (technologia LuftCore).

Gruba podeszwa pod piętą zapewnia dobrą amortyzację. Widać tu również małe pęcherzyki powietrza – świadectwo zastosowania technologii PU Luftcell (fot. MG / outdoormagazyn.pl)

Innowacyjny jest również sposób łączenia cholewki, śródpodeszwy i podeszwy zewnętrznej. Dzięki zastosowaniu nowej bezklejowej technologii łączenia podeszwy z cholewką KEEN.FUSION elementy buta nie mają prawa się rozwarstwiać. Z kolei podeszwa środkowa z PU Luftcell z podeszwą zewnętrzno została połączona metodą wtryskową. To wszystko ma zapewnić reklamowaną długowieczność.

Tu widać „zgrzew” podeszwy środkowej i zewnętrznej oraz charakterystyczny dla Keena gumowy otok na czubku (fot. MG / outdoormagazyn.pl)

Rzucający się w oczy gruby gumowy otok dobrze chroni palce przed wszelkimi uderzeniami. Dodatkowo taki otok zawsze wspiera nieprzemakalność w newralgicznych miejscach, na przykład podczas wędrówki w śniegu lub w wysokiej i mokrej trawie.

Świetne profilowanie w obrębie kostki (fot. MG / outdoormagazyn.pl)

Dużym walorem Targhee jest też kołnierz chroniący kostkę. Keen wyprofilował go po mistrzowsku. Idealna jest też grubość i sztywność wykorzystanej w tym miejscu pianki. Pianka chroni przed uderzeniami, dodatkowa łatka skóry, przed mocniejszymi otarciami, na przykład o skałę. A przy tym jest bardzo wygodnie, w środku nic nie uwiera. Nie ma mowy o obcieraniu.

Dodatkowo – solidna szlufka ułatwiająca zakładanie. Test Keen TARGHEE IV (fot. MG / outdoormagazyn.pl)

Przyczepność

Keen zastosował w podeszwie zewnętrznej własną mieszankę gumy niebrudzącej podłoża. Bez filozofii, a działa. To dobra mieszanka, która sprawdza się nieźle nawet na twardych i mokrych podłożach.

Podeszwa butów Targhee IV (fot. MG / outdoormagazyn.pl)

Do tego wielokierunkowy bieżnik. Tu mam małe zastrzeżenie. Widać, że kształt bieżnika jest przemyślany. Klocki mają ostre krawędzie, na samym czubku znajdują się wyżłobienia pomagające utrzymać przyczepność na podejściach, gdy dociskamy palce. Podobnie rowki na pięcie, które pomagają podczas schodzenia.

Na czubku i pięcie znajdują się ostre rowki (fot. MG / outdoormagazyn.pl)

Jednak – prawdopodobnie ze względów estetycznych – projektanci zdecydowali się na mocno zaokrąglone krawędzie na całym obrysie podeszwy. To rzeczywiście ładnie wygląda, mnie skusiło. Jednak obawiam się, że straciliśmy tu trochę potencjalnej przyczepności – odczułem to na stromych i błotnistych/gliniastych podejściach, gdy but nie chciał ustać ani przodem, ani bokiem. Fakt, sytuacja skrajna, ale zastanawiam się, czy ostry rant nie rozwiązałby problemu.

Mocno zaokrąglony rant podeszwy. Test Keen TARGHEE IV (fot. MG / outdoormagazyn.pl)

Nieprzemakalność i termika

W modelu Targhee znajdziemy membranę Keen DRY, którą znamy też z innych modeli tego producenta (test modelu Venture WP) i która sprawdza się bez zastrzeżeń. Zarówno testy w terenie, jak i próby „laboratoryjne” nie ujawniły problemów.

Membrana Keen DRY (fot. MG / outdoormagazyn.pl)

Trzeba pamiętać, że buty za kostkę i z membraną z natury są ciepłe. To klasyczny przypadek pod tytułem „coś za coś”. Targhee doskonale sprawdzą się w większości warunków wiosną i jesienią, a latem w niepogodę i wyższych partiach gór. Na trekking na nizinach, w wyższych temperaturach, bedą za ciepłe. Z kolei w niższych górach zimą, z odpowiednią skarpetą, też bez problemu dadzą radę. Wspomniana wcześniej obszerna przestrzeń z przodu buta, pozwoli na dobranie różnej grubości skarpet, bez uciskania palców.

To buty jak najbardziej trzysezonowe. Test Keen TARGHEE IV (fot. MG / outdoormagazyn.pl)

Wcześniejsze wersje

Ten model w stajni Keena można nazwać kultowym. Jego poprzednie wersje cieszyły się dużą popularnością i zbierały dobre opinie. W sklepach znajdziecie jeszcze model Targhee III. Jeśli będzie w super cenie – warto. Jeśli nie, wybierzcie czwórkę. Targhee IV jest ciut lżejszy, ciut wygodniejszy i o wiele bardziej wytrzymały głównie za sprawą nowego, bezklejowego sposobu łączenia cholewki ze śródpodeszwą z pianki Luftcell i śródpodeszwy z podeszwą zewnętrzną.

Trwałość i podsumowanie

Przyjdzie jeszcze czas, by rozprawić się ze sloganem reklamowym Keena. Czy to buty na całe życie? Póki co nic nie wskazuje, by miało być inaczej. Podoba mi się sposób łączenia materiałów, ich wysoka jakość, podwójne szwy i wysokiej jakoś nylonowe nici, oraz ta taśma, bez której w tej chwili może i by się obyło, ale która za kilka lat prawdopodobnie uratuje sztywność i trzymanie pięty. Targhee są zwarte i gotowe do akcji.

Otaczają stopę opieką, to w pewien sposób wyraża sam design, ale tak jest faktycznie. Otok na czubku i świetny kołnierz na kostkę, dodatkowa płytka usztywniająca śródstopie. Dobre wiązanie, odpowiednia amortyzacja – wszystko gra.

Moje zastrzeżenia to detale. Język mógłby być ciut grubszy, może ostrzejszy rant podeszwy pomógłby w niektórych sytuacjach. To nie zmienia faktu, że to dobre buty, z wysokiej półki, warte swojej ceny, zwłaszcza, że zapowiada się, że posłużą latami. Jedyna ważna sprawa, na którą trzeba zwrócić uwagę to kwestia dopasowania. Jak zawsze: każda stopa jest inna i buty trzeba przymierzać. W moim odczuciu Targhee IV przypasują szerokiemu gronu użytkowników, ze wskazaniem na posiadaczy stóp raczej szerszych niż węższych.

Buty trekkingowe Targhee IV marki Keen (fot. MG / outdoormagazyn.pl)

Materiały:

Opis producenta / oficjalna strona KEEN Polska.

Michał Gurgul

Exit mobile version