Urban outdoor w Lipsku

Z wieży Panorama Tower w Lipsku roztacza się rozległy widok. To położone na przecięciu starożytnych i średniowiecznych szlaków handlowych miasto znane jest z targów, kulturalnych wydarzeń oraz historii. Nie brakuje w nim terenów zielonych i wody, a aglomerację otacza nizinny krajobraz, świetnie nadający się na rowerowe wypady. Naszym celem był rodzinny weekend pod znakiem urban outdoor. Nasz wybór padł właśnie na Lipsk!

Lipski Gewandhaus (fot. outdoormagazyn.pl)

Wieżowiec z platformą widokową położony jest w samym centrum miasta, którego architektura jest mieszanką średniowiecznych, socrealistycznych oraz współczesnych budynków i gmachów. Zwiedzanie warto rozpocząć na głównym placu, gdzie znajduje się siedziba jednej z najsłynniejszych orkiestr i filharmonii świata, czyli lipskiego Gewandhausu. Sercem starego miasta jest rynek z tutejszymi „sukiennicami” – zresztą targowy charakter miasta podkreślają liczne pasaże handlowe. Jest ich naprawdę wiele, a większość wypełniają restauracje, puby i oczywiście ekskluzywne butiki, głównie modowe.

Pomnik Jana Sebastiana Bacha w Lipsku (fot. outdoormagazyn.pl)

Tuż obok rynku znajdziemy kolejny muzyczny – chyba najważniejszy – miejski akcent. Wszak pomnik Jana Sebastiana Bacha to punkt obowiązkowy nie tylko dla miłośników klasyki. Podkreśla on rolę, jaką Lipsk odgrywał (i wciąż odgrywa) w historii muzyki [O związkach muzyki z naturą ze szczególnym wskazaniem na twórczość Bacha możecie przeczytać w rozmowie z wybitnym pianistą Janem Lisieckim].

Ścieżki rowerowe w Lipsku biegną dosłownie wszędzie, w wielu miejscach są szerokie, a rowerzyści są ważniejszymi uczestnikami ruchu niż samochody (fot. outdoormagazyn.pl)

Muzyka, sztuka współczesna, artystyczne wydarzenia – to wizytówka Lipska. Jednak nas najbardziej zainteresowała inna atrakcja, która wynika z geograficznego położenia miasta, nazywanego również „wodnym miastem”. Odpowiada za nią blisko 150 kilometrów wodnych szlaków, biegnących rzekami i kanałami. Najważniejszą rzeką jest Biała Elstera – nam znana głównie (do tej pory jedynie) z kart historii. To tutaj podczas wielkiej „Bitwy Narodów” (1813 rok) w nurtach rzeki zginął książę Józef Poniatowski. Samą bitwę, będącą jednym z ostatnich akcentów napoleońskich kampanii, upamiętnia monumentalny Pomnik Bitwy Narodów. Jednak odnieśliśmy wrażenie, że Lipsk woli nawiązywać do wspomnianej sztuki, muzyki i handlu, niż do wojenno-tragicznych losów z początku XIX wieku. I chyba dobrze…

Wodne Miasto – kajakowe szlaki Lipska

Wodną sieć Lipska tworzą Biała Elstera, Pleiße, Luppe, Parthe i Nahle. Rzeki oraz kanały wpisują się świetnie w tkankę miejską. Wodne szlaki lawirują wśród zieleni, gmachów, kamienic – co ciekawe, budynki nie są w stanie zdominować pełnych drzew, krzewów i wszelkiej wodnej roślinności brzegów.

Kajakowy szlak Karl-Heine-Kanal (fot. outdoormagazyn.pl)

Na kajakową wycieczkę wybraliśmy tradycyjny szlak Karl-Heine-Kanal, łączący port Lindenau z Białą Elsterą. Wynajęcie kajaków czy canoe nie stanowi problemu – nie brakuje tu wypożyczalni sprzętu. My skorzystaliśmy z usług Bootsverleih Klingerweg, położonej przy Białej Elsterze (1 godzina, kajak 2-osobowy: 11 euro; cały dzień: 55 euro), co czyni wypożyczalnię dobrym punktem wypadowym zarówno na Karl-Heine-Kanal, jak i w kierunku nurtów Elstery.

Mijamy co chwilę kamienne mosty, tonące w gałęziach drzew i krzewów (fot. outdoormagazyn.pl)

Początek spływu jest dość szeroki i tłoczny – mijają się tu stateczki wycieczkowe, łodzie i kajaki. Szlak od początku wiedzie pomiędzy dzielnicami Plagwitz i Schleußig, wśród postindustrialnych magazynów przekształconych w budynki mieszkalne i restauracje, po ozdobione graffiti i zielenią fasady. Po kilkuset metrach wpływamy w wąski kanał – tutaj dominuje już bujna zieleń. Nurt jest niespieszny, zatem wycieczka mija w spokojnej atmosferze. Mijamy co chwilę kamienne mosty, tonące w gałęziach drzew i krzewów. Nie brakuje łabędzi, kaczek i wodnych roślin, wśród których dominuje grążel żółty i przybrzeżne trzciny. Nasze dziewczyny cały czas znajdują coś ciekawego – a to rodzinę kaczek, a to duże ważki.

Nie brakuje łabędzi, kaczek i wodnych roślin, wśród których dominuje grążel żółty i przybrzeżne trzciny (fot. outdoormagazyn.pl)

Po centrum Lipska wygodnie podróżuje się rowerem – to kolejny aktywny punkt programu naszego urban outdoor tour. Ścieżki rowerowe biegną dosłownie wszędzie, w wielu miejscach są szerokie, a rowerzyści są ważniejszymi uczestnikami ruchu niż samochody. Przejażdżka z naszego hotelu na kajaki przebiegała przez liczne parki i tereny zielone – mijaliśmy Johannapark i rozległy Clara-Zetkin-Park, przed nami rozpościerały się szerokie aleje i łąki zachęcające do wypoczynku.

Nurt jest niespieszny, zatem wycieczka mija w spokojnej atmosferze (fot. outdoormagazyn.pl)

Największe wrażenie wywarły na nas jednak Leipziger Auwald i Rosental – tereny zielone zlokalizowane na północno-zachodnich obrzeżach centrum Lipska. Pierwszy to rezerwat leśny pełen szlaków pieszych i jeździeckich, placów zabaw, stanowiący świetne miejsce do obserwacji dzikiej (miejskiej sic!) przyrody. Rosental to z kolei rozległe łąki, których zieleń płynnie przechodzi w jedną z największych atrakcji Lipska, czyli tamtejsze Zoo.

Pora na rafting!

Rozległe równiny wokół Lipska, zwłaszcza na południe od miasta, pełne są zalewów. Większość „See” znajduje się na terenach po starych kopalniach odkrywkowych. To kolejny przykład odzyskiwania industrialnego krajobrazu dla przyrody i ludzi. Z miasta dotrzemy tam oczywiście dzięki szlakom rowerowym – do pierwszego zalewu w Markkleebergu można się dostać w około 45 minut. Tradycyjnych aktywności nad wodą nie brakuje – pływanie, kajaki, żaglówki, tory przeszkód dla dzieci.

Przygoda „Wildwasser-Rafting” (fot. Grzegorz Studnicki)

Nas zainteresował tamtejszy Kanupark – sztuczny tor wodny, przygotowany dla miłośników kajaków górskich, raftingu oraz surfingu. Zbudowany na brzegu zalewu zapewnia odpowiednią siłę nurtu i konfigurację toru, stanowiąc wyzwanie dla początkujących i miejsce do treningu dla specjalistów w tych dyscyplinach.

Rafitng miał uzupełnić nasz „wodny” dzień w Lipsku. Po spokojnej kajakowej wycieczce czekał nas spływ „wild water”. To wyzwanie dla starszych (bariera wieku 12 lat wykluczyła nasze pociechy z zabawy). Jak się okazało, w naszym pakiecie znalazła się około dwugodzinna przygoda „Wildwasser-Rafting” (58 euro – 1 osoba).

Nas zainteresował tamtejszy Kanupark – sztuczny tor wodny, przygotowany dla miłośników kajaków górskich, raftingu oraz surfingu (fot. Grzegorz Studnicki)

Zanim jednak odbyliśmy pierwszy spływ, musieliśmy przejść szkolenie – zaskakująco długie i w miarę dokładne. Zaczęliśmy od przygotowania stroju – pianki, kasku, kamizelki ratunkowej i doboru wiosła. Potem instruktorzy tłumaczyli podstawowe komendy i związane z nimi zachowania załogi. Mimo że wszystko nie było jakoś mocno skomplikowane, to szkolenie wskazywało, że czekająca nas „zabawa” nie jest typową atrakcją z parku rozrywki, co więcej – wymaga niezłej sprawności. Wszak czekał na nas wodny żywioł, co prawda na sztucznym torze, ale o niezwykle mocnym nurcie i z kilkoma przeszkodami w postaci bystrzy, wirów, nagłych spadków i zakrętów.

Sztucznym tor, ale o niezwykle mocnym nurcie i z kilkoma przeszkodami w postaci bystrzy, wirów, nagłych spadków i zakrętów (fot. Grzegorz Studnicki)

W końcu zajęliśmy miejsca w pontonie – dołączyliśmy do grupy niemieckich siłaczy, przebywających najprawdopodobniej na wyjeździe integracyjnym. Na czas spływu udało nam się bez problemu zintegrować i pod koniec stanowiliśmy zgraną załogę.

Spływ zaczął się dość spokojnie, pierwszy raz pokazał, że bystrze nie jest takie groźne. Trudności zależały jednak od metody, jaką obierze się do pokonania toru. Skala trudności rosła wraz z kolejnymi „zjazdami”, aby pod koniec kulminować skokiem do spienionej wody i mniej lub bardziej kontrolowaną próbą wydostania się na brzeg z kipieli. Wszyscy na szczęście wyszli z tej opresji bez szwanku.

Sternik pokiwał z aprobatą głową i w następny spływ ruszyliśmy rufą z przodu… Czy po takim kursie byłbym gotowy na opisywany w zimowym numerze spływ po rzece Kolorado? Trudno powiedzieć, jednak z pewnością moja świadomość niebezpieczeństw czyhających na dzikiej rzece byłaby zdecydowanie większa.

Tropikalna Gondwana

Kolejnego dnia czekała nas rodzinna wycieczka. Za cel obraliśmy słynne lipskie Zoo. Ten założony w 1878 roku ogród uważany jest za jeden z najstarszych na świecie. Zlokalizowany jest w zasadzie w centrum miasta i graniczy z pięknym terenem zielonym – Rosental. Ekspozycja jest niezwykle ciekawa, jej twórcy zadbali nie tylko o przestronne wybiegi dla zwierząt, ale również dołożyli wielu starań, aby roślinność oraz ukształtowanie terenu pasowały do stref klimatycznych i geograficznych.

W lipskim Zoo nie brakuje pawilonów, akwariów, terrariów etc. – w większości nowoczesne, zapewniają wielką frajdę dużym i małym gościom. Całość uzupełniają różnorodne i świetnie opracowane place zabaw.

W lipskim ZOO nie brakuje atrakcji dla dzieci (fot. outdoormgazyn.pl)

Ogród zwiedzaliśmy w upalny dzień – zatem naturalnie czuliśmy się wchodząc do ruin hinduskiej świątyni, która stanowi wybieg dla słoni! Słonie mają również do swojej dyspozycji staw, jego część wkomponowano w zabudowaną część pawilonu. Efekt robi świetne wrażenie i stanowi spektakularną namiastkę tropików i egzotycznych klimatów.

Zmiana strefy geograficznej i stajemy oko w oko z tygrysem. Zdumiewa brak siatki zabezpieczającej wybieg – pomiędzy zwierzęciem a zwiedzającymi jest jedynie fosa i ukształtowany odpowiednio teren. Dumnie spacerujący tygrys wygląda okazale, do swojej dyspozycji ma dużo zieleni, drzewa i staw. Znów widać dużą pracę, jaką wykonano, aby zapewnić nie tylko dobrostan zwierząt (najlepszy, jaki może oczywiście oferować Zoo), ale również aby krajobraz jak najbardziej przypominał naturalne miejsce zamieszkania zwierząt.

Gondwana w lipskim Zoo to największy w Europie las tropikalny, który rozpościera się na powierzchni 17 000 m2 (fot. outdoormagazyn.pl)

To wszystko okazało się jednak dopiero preludium do świata tropików, czyli lipskiej Gondwany. Ten wielki pawilon, zbudowany w 2011 roku, wyznaczył od razu nowy wymiar w prezentacji flory i fauny egzotycznych krain – Afryki, Azji i Ameryki Południowej. To największy w Europie las tropikalny, który rozpościera się na powierzchni 17 000 m2. Dzięki kopule panują tam stałe warunki: 26°C i wilgotność ok. 65 proc. W Gondwanie żyje około 40 gatunków zwierząt i rośnie ponad 500 roślin oraz drzew egzotycznych. Wejście do pawilonu to kolejne akwaria pełne ryb, wodnych stworzeń oraz terraria, w których zobaczyć można nawet warany z Komodo.

Rejs łodzią, stylizowaną na kadry z filmu „Czas Apokalipsy”, stanowi wielką atrakcję (fot. outdoormagazyn.pl)

Tropiki można zwiedzać na dwa sposoby. Pierwszy to spacer ścieżkami i mostami linowymi, wyprowadzającymi w górne partie pawilonu – tutaj możemy dotknąć koron drzew, podglądać zwierzęta i wsłuchiwać się w śpiewy i krzyki ptaków. Drugą opcją jest spływ łodzią, która lawiruje kanałem biegnącym przez dżunglę, aby w końcu wpłynąć do jaskini, w której z kolei na „skalnych” ścianach wyświetlana jest animacja ilustrująca powstawanie życia na Ziemi. Przejażdżka łodzią, stylizowaną na kadry z filmu Czas Apokalipsy, stanowi wielką atrakcję.

Pawilon Gondwana został zbudowany w 2011 roku i wyznaczył od razu nowy wymiar w prezentacji flory i fauny egzotycznych krain – Afryki, Azji i Ameryki Południowej (fot. outdoormgazyn.pl)

Gondwana to również potoki i wodospady, kolejne groty z akwariami. Nie brakuje również architektury – tu i ówdzie znajdziemy dalekowschodnie budowle, w jednym z nich znajduje się tajska restauracja.

Trzeba przyznać, że całość robi wielkie wrażenie. Spędziliśmy w lipskim Zoo cały dzień, przy czym nie udało nam się zwiedzić wszystkiego (część ekspozycji była remontowana). Dzieciaki zakończyły przygodę na jednym z placów zabaw. Byliśmy zmęczeni, ale zadowoleni. Planujemy powrót – najlepiej zimową porą, aby jeszcze mocniej doświadczyć efektu Gondwany.

Tutaj możemy dotknąć koron drzew, podglądać zwierzęta i wsłuchiwać się w śpiewy i krzyki ptaków (fot. outdoormagazyn.pl)

W 18 numerze Outdoor Magazynu zamieściliśmy niezwykły materiał – fotograficzną przygodę mieszkającego w Lipsku niemieckiego artysty Franka Machalowskiego. Urzekła nas wtedy seria jego surrealistycznych fotografii przyrody. W swoim cyklu Tierwald Machalowski dokonał artystycznego zabiegu – umieścił fotografie egzotycznych zwierząt w tradycyjnym, europejskim (zamglonym) lesie. Efekt, jaki uzyskał, był fenomenalny (polecamy gorąco ten bogato ilustrowany artykuł). Fotograf wykorzystał do tego zdjęcia, które wykonał w niemieckich ogrodach zoologicznych. Pewnie wiele z nich pochodzi z lipskiego Zoo, które potrafi również w taki sposób zainspirować.

***

Zielony urban outdoor w Lipsku (zdj. Philipp Kirschner / Leipzig.Travel)

Kajaki, rowery, wodne atrakcje okolicznych „See”, spacery w licznych parkach, a nawet po tropikalnym lesie – to lista aktywności, jakie oferuje zielony Lipsk. My dołożyliśmy do tego jeszcze wizytę na jednej z tutejszych ścianek wspinaczkowych. Długi, upalny weekend upłynął nam zatem aktywnie – to było jedynie dotknięcie wielu możliwości, jakie oferuje to miasto, rzadko znajdujące się na liście must see. Teraz już wiemy, że tu wrócimy!

Piotr Turkot

Więcej informacji o atrakcjach turystycznych i kulturalnych Lipska znajdziecie na stronie www.leipzig.travel/pl

Exit mobile version