Mateusz Waligóra zdobył biegun południowy!

Piątek trzynastego okazał się szczęśliwym dniem dla podróżnika Mateusza Waligóry. Dzisiaj, po 58 dniach wędrówki liczącej 1250 km, Mateusz dotarł do celu. Poruszał się na nartach, nie korzystał ze wsparcia z zewnątrz, a cały ekwipunek ciągnął na saniach.

***

Tuż po zdobyciu bieguna, w rozmowie z reporterem radia RMF Michałem Rodakiem, Waligóra skomentował:

To na pewno uczucie, które trudno opisać słowami. Kiedy tak długo marzyło się o jakimś celu, tak długo pracowało na ten cel i nagle realizuje się to marzenie, to z jednej strony jest ogromna radość, ale też z drugiej strony jakaś pustka, bo co tu teraz robić? Mam takie uczucie, jakkolwiek to zabrzmi, że po dojściu do bieguna ja już naprawdę w tym, co robię zawodowo, a miałem to szczęście zamienić swoją pasję w pracę, już nic nie muszę. Teraz mogę już tylko robić różne rzeczy.

Podróżnik opowiedział również jak wygląda obszar w pobliżu bieguna:

Obok znajduje się baza całoroczna Amundsena-Scotta, w której pracują amerykańscy naukowcy. Dociera się najpierw do bieguna geograficznego, którego lokalizacja jest oczywiście stała, ale lodowiec na Antarktydzie przemieszcza się w okolicy bieguna z prędkością 10 metrów na rok, a zatem to miejsce oznaczające biegun się zmienia. Następnie możemy dojść do bieguna ceremonialnego, w którym znajduje się taka wielka, charakterystyczna, lustrzana kula i to właśnie stamtąd oglądamy te wszystkie fotografie zdobywców bieguna. Jest też baza amerykańskiej firmy Antarctic Logistic & Expeditions, która zajmuje się obsługą tych wszystkich sportowych wypraw i ta baza będzie funkcjonowała jeszcze przez około 2 tygodnie, a następnie zostanie zamknięta i ponownie otwarta dopiero w lecie przyszłego roku.

Mateusz Waligóra biegun południowy
Mateusz Waligóra w drodze na biegun południowy (fot. mat. prasowe)

Niedługo po zdobyciu bieguna Mateusz Waligóra wrócił niewielkim samolotem do punktu startu, czyli bazy Union Glacier, znajdującej się na krawędzi kontynentu. Kilka godzin później kolejny lot do Punta Arenas w Chile i koniec przygody z Antarktydą. Jednak podróżnik w tej chwili nie czuje żalu:

Sam biegun był celem, ale to, co było ważne, co prowadziło do niego, to droga i ta droga pozwoliła mi się nasycić Antarktydą, więc nie czuję specjalnego żalu, że nie spędzę tutaj kolejnych kilku miesięcy. Cieszę się na powrót, na spotkanie z rodziną i na te wszystkie drobne rzeczy, których zapewne na co dzień nie doceniamy, bo przywykliśmy do nich, a kiedy przez 2 miesiące jesteśmy zdani tylko i wyłącznie na siebie oraz zapas jedzenia i paliwa, który ciągniemy na naszych saniach, to bułki drożdżowe i kawa urastają do rangi wielkich przyjemności.

Mateusz Waligóra na biegunie południowym (fot. mat. prasowe)

Red.

Źródło: Mateusz Waligóra FB, RMF FM

Exit mobile version