Mateusz Waligóra i Łukasz Supergan na półmetku wyprawy przez Grenlandię

fot. Mateusz Waligóra / Łukasz Supergan

Usterki i naprawy, opuszczona stacja radarowa z okresu zimnej wojny, śnieżne zamiecie i słoneczne halo – na Grenlandii ani chwili nudy. Waligóra i Supergan mają w nogach już 300 km.

***

Dwóch podróżników swoją wyprawę rozpoczęło trzy tygodnie temu. Za nimi połowa trasa. – Jesteśmy blisko najwyższego punktu grzbietu, którym się poruszamy. Niedługo powinno być już delikatnie z górki – opowiada Łukasz Supergan.

fot. Mateusz Waligóra / Łukasz Supergan

Razem z Mateuszem Waligórą kierują się w stronę osady Isortoq leżącej na wschodzie największej wyspy świata. Pulki, które ciągną za sobą, są coraz lżejsze – zmniejszają się bowiem zapasy jedzenia, które powinno im wystarczyć na 30 dni. Codziennie muszą zjadać przynajmniej 5000 kcal.

fot. Mateusz Waligóra / Łukasz Supergan

Początkowo szli z prędkością ok. 10 km na dzień, teraz to już ponad 20 km. Pogoda w ostatnich dniach była świetna. Podróżnicy poruszali się na nartach pod bezchmurnym niebem, podziwiając zjawisko halo – kolorową aureolę wokół słońca. 

fot. Mateusz Waligóra / Łukasz Supergan

Zdarzył się jednak dzień, w trakcie którego nie byli w stanie wyjść z namiotu. Wiało ponad 80 km/godz, a świat skurczył się do kilku metrów – dalej panowała biała ciemność. – Spędziliśmy ten dzień w namiocie, jedząc, pijąc, regenerując się. Naprawiliśmy zepsute wiązanie. Niestety, nie byliśmy w stanie nic zrobić z moim rozszczelnionym materacem. Kolejne noce zapowiadają się więc zimniejsze – mówi Waligóra, dla którego ekspedycja przez lądolód Grenlandii jest generalnym sprawdzianem przed planowaną na koniec roku wyprawą na biegun południowy.

fot. Mateusz Waligóra / Łukasz Supergan

W ostatnich dniach podróżnicy dotarli do opuszczonej stacji radarowej DYE-2, która w okresie zimnej wojny była jednym z wielu elementów systemu szybkiego ostrzegani. – W środku wciąż jest dużo rzeczy, które załoga stacji pozostawiła w pośpiechu. Zupełnie jakbyśmy się przenieśli do przeszłości – opowiada Waligóra.

fot. Mateusz Waligóra / Łukasz Supergan

Marsz przez Grenlandię nie jest jedynie celem sportowym – podróżnicy przyglądają się Arktyce pod kątem zmian klimatu, a informacje dotyczące globalnego ocieplenia publikują codziennie w swoich mediach społecznościowych. Ocean Arktyczny, najpłytszy i najmniejszy na świecie, zmienia się w szybkim tempie. Niektóre prognozy mówią, że w 2040 r. po raz pierwszy od setek tysięcy lat może być wolny od lodu. Globalne ocieplenie postępuje na dalekiej Północy dwa, trzy razy szybciej niż w innych częściach świata. Pomiary prowadzone od 1912 r. w Longyearbyen, stolicy Svalbardu, wskazują, że to miejsce ociepla się w tempie 0,25 st. Celsjusza na dekadę. Biegun północny, który dziś jest punktem leżącym na lodzie, w bliskiej przyszłości może stać się punktem na wodzie.

fot. Mateusz Waligóra / Łukasz Supergan

*** 

Wyprawa formalnie nosi nazwę Polish Greenland Expedition A-22-750. Ostatni człon to unikalny numer przyznawany wyprawie przez rząd Grenlandii. Polish Greenland Expedition to z kolei nawiązanie do pierwszej polskiej wyprawy naukowej w Arktykę, która wyruszyła 85 lat temu ze Lwowa. W jej skład weszło dwóch późniejszych profesorów Uniwersytetu Wrocławskiego – Aleksander Kosiba i Alfred Jahn. Naukowego i organizacyjnego wsparcia udzielił im sam Henryk Arctowski, pionier badań nad zmianami klimatu, uczestnik słynnej wyprawy „Belgiki”, podczas której razem z późniejszym zdobywcą bieguna południowego Roaldem Amundsenem spędził zimę w lodach Antarktydy

Materiały Polish Greenland Expedition

Exit mobile version