Tęsknię za zielenością – rozmowa z Piotrem Horzelą

Zima w mieście rzadko jest urokliwa, dlatego najlepiej cieszyć się nią w terenie, na przykład w lesie. A zimowy las, wbrew pozorom, ma sporo tajemnic… O tym, czy las śpi zimą i czy można się go nauczyć, a także o umiejętności obserwacji zwierząt, oswajaniu terenu i innych leśnych sprawach opowiada Piotr Horzela – leśnik i podróżnik.

"Tęsknię za zielenością" - wywiad z Piotrem Horzelą (fot. Paweł Magnus / We Roam Poland)
„Tęsknię za zielenością” – wywiad z Piotrem Horzelą (fot. Paweł Magnus / We Roam Poland)

Eliza Kujan: Trochę włóczyłeś się po świecie, odwiedzałeś różne kraje i kontynenty, spędziłeś nawet jakiś czas w Polskiej Stacji Antarktycznej. Jak człowiek lasu przez półtora roku wytrzymał w miejscu, gdzie nie ma drzew?
Piotr Horzela: No właśnie (śmiech). Przyznaję, że bardzo stęskniłem się za wszelaką zielonością. Doskonale pamiętam, że gdy wypłynęliśmy z Antarktyki na pokładzie jachtu „Katharsis 2” i dotarliśmy do Ameryki Południowej, do Isla Navarino, załoga miała niezły ubaw widząc, w jaką euforię wpadłem na widok pierwszego drzewa. Skończyło się tak, że oni zajęli się uzupełnianiem zapasów, a ja siedziałem na trawie i podziwiałem stokrotki. A potem poszedłem się przejść pomiędzy drzewami, tamtejszymi odpowiednikami naszych buków – bukanami.

Niesamowicie się za tym zielonym światem stęskniłem. Bo to właśnie ten zielony świat pozwolił mi przetrwać pobyt w Antarktyce. Dałem radę dzięki lasowi, a raczej temu, że wychowałem się w leśniczówce. Gdy byłem dzieckiem do najbliższego sklepu spożywczego miałem 12 kilometrów, moi rówieśnicy też mieszkali dość daleko, miałem więc tylko las. Ta stacja antarktyczna była dla mnie trudna przede wszystkim ze względu na małą liczbę ludzi. Natomiast brak drzew rekompensowała mi tamtejsza przyroda – niesamowicie interesująca i zupełnie inna niż nasza. Byłem nią bardzo zaaferowany.

Karkonosze (fot. Cezary Loj)

A jak oswoiłeś się z tamtejszą zimą?
Nasza stacja polarna na południu znajduje się mniej więcej w takiej samej odległości od bieguna jak Oslo czy Trondheim na północy. Wbrew pozorom, gdybyśmy spojrzeli na słupek rtęci, nie było tam tak zimno, jakby wskazywała na to obecność lodowców, czy choćby samo określenie „polarna stacja”. W rzeczywistości głównym problemem w tej części Antarktyki jest wiatr.

Najniższa temperatura, z jaką się tam zetknąłem, to minus 18°C, ale kiedy wiało – a wiatr w porywach osiągał często prędkość 160 km/h, a czasem 200 i więcej – i dochodziła do tego bardzo duża wilgotność, to temperatura odczuwalna była znacznie niższa. Ponadto, gdy szło się brzegiem zatoki, to dostawało się po twarzy słoną wodą. W takich chwilach było dokładnie tak, jak być powinno, kiedy wyobrażamy sobie polarne miejsca, czyli bardzo, bardzo zimno.

Czy wierzysz, że takie projekty jak Las w nas, którego byłeś współautorem, czy też filmiki edukacyjne, które prezentujesz na Youtube, rzeczywiście pomogą ludziom wprowadzać naturę do ich życia, nauczą inaczej patrzeć na świat?
Uważam, że im bardziej zaznajamiamy się z przyrodą, tym mniej staje się nam obojętna. W tym jednak przypadku to, co o tym myślę, to jedno – ważne jest to, co na poparcie tej tezy czytam w komentarzach osób, które oglądają moje nagrania. Ci ludzie często żartobliwie piszą (a przynajmniej mam nadzieję, że żartobliwie), że przeze mnie nie mogą już „normalnie” chodzić po lesie. Kiedyś spacerowali ot tak, żeby odpocząć, a teraz ciągle coś zwraca ich uwagę – tu wyłazi jakiś kwiatek, tam rośnie drzewo, które raptem potrafią nazwać, a jeszcze gdzie indziej są tropy jakiegoś zwierzaka.

I tak oto ludzie, którzy wcześniej niczego wokół siebie nie zauważali, nie dość, że widzą, to jeszcze zaczynają doczytywać różne rzeczy, wyszukiwać ciekawostki, śledzić to, co o przyrodzie piszą inni, sięgać po książki przyrodnicze. To pokazuje, że nawet krótkie filmy na Youtube są w stanie obudzić w nas chęć poznawania otaczającej nas przyrody. Nie ukrywam, że taki odbiór dodaje mi energii do tworzenia kolejnych materiałów.

Fot. Paweł Magnus / We Roam Poland

Wróćmy zatem do naszych zim. Powiedz, proszę, jak ona wygląda w poszczególnych typach lasów i jakie z tych lasów polecałbyś na okres zimowy?
Pozwól, że zawężę twoje pytanie do podstawowych rodzajów lasów, czyli liściastych i iglastych. Zmienność pór roku jest znacznie bardziej widoczna w tych pierwszych. Jeżeli lubimy zioła, kwiaty, różne gatunki drzew, jednym słowem bujną roślinność, to lasy liściaste będą dla nas o wiele ciekawsze. Polecam odwiedzanie ich wczesną wiosną, nim pojawią się liście. Można wtedy podziwiać istne kobierce roślin. Moim ulubionym fragmentem lasu pod tym względem jest na przykład Puszcza Knyszyńska w okolicach Supraśla czy Czarnej Białostockiej – fantastyczne miejsce! Latem w lasach liściastych, gdy liście drzew i krzewów są w pełni rozwinięte, robi się ciemniej, przez co roślinności zielnej jest znacznie mniej.

Podglądanie zwierząt w takim lesie również jest znacznie utrudnione. Niewiele wtedy widać, wszystko szeleści, trzeszczy, jest mnóstwo patyków, liści, zwierzęta uciekają, nim uda nam się je zobaczyć. Roślinność śródleśnych łąk jest często tak wysoka i bujna, że – owszem – łosia czy jelenia zobaczymy, lecz sarny raczej nie. Jeśli więc wybieramy się na obserwację do lasu liściastego, to znacznie łatwiej robić to późną jesienią lub zimą, gdy nie ma liści na drzewach, a te, które opadły, są mokre i miękkie. Choć oczywiście nagromadzenie gałązek nadal będzie powodować hałas – większy niż w lesie iglastym. Warto oczywiście pamiętać o tym, że w zimie dzień jest znacznie krótszy i czasu na obserwacje terenowe mamy mniej.

W lesie iglastym roślinność jest z reguły uboższa, co zapewnia znacznie lepszą widoczność. Nie ma takiej ściany zieleni, jak w lesie liściastym, lecz dzięki temu bardzo często udaje się nam zaobserwować zwierzęta, nim je wypłoszymy. Często widzimy je nawet w odległości 100 metrów i więcej, w zależności od tego, w jakim wieku jest las.

Niezależnie od rodzaju lasu zaletą obserwacji zwierząt zimą jest duża widoczność tropów na śniegu. Niestety, śnieg na niżu jest coraz rzadszym zjawiskiem.

Fot. Paweł Olszówka / We Roam Poland

Dla przeciętnego człowieka na pierwszy rzut oka zimowy las śpi – prawie nie słychać w nim ptaków, nie ma owadów. Przyszliśmy i… co się wokół nas dzieje?
Zacznijmy od drzew. Drzewa liściaste trwają w uśpieniu, natomiast w liściach drzew iglastych, jeżeli nie ma trzaskających mrozów, nadal powoli zachodzi fotosynteza. Roślin zielnych raczej nie zaobserwujemy, za to dużo bardziej widoczne są różnobarwne mchy i porosty. Natomiast większość zwierzaków nie zapada w sen zimowy i dopóki jest jasno można je zaobserwować.

Z moich doświadczeń wynika jednak, że jest to trudniejsze niż latem. Po pierwsze, mamy na to mniej czasu ze względu na krótki dzień. Po drugie, śródleśne łąki nie są tak atrakcyjne dla zwierząt jak wiosną czy latem. O tej porze roku w diecie jeleni przeważają młode drzewka, które są z lubością odzierane z kory, czyli spałowane. Z drugi strony, w przypadku żubrów, obserwacja staje się prostsza, gdyż zimą żubry zbierają się w grupy i spędzają dużo czasu na otwartej przestrzeni, często w miejscach, gdzie są dokarmiane.

Zdecydowanie najlepszym okresem do obserwowania zwierząt na śródleśnych łąkach jest początek wiosny, gdy zaczynają pojawiać się pierwsze rośliny. Jeleniowate, które dawno nie widziały soczystej zieleni i są wygłodniałe po zimie, również się tam pojawiają. Wczesna wiosna jest też okresem, gdy praktycznie nie odbywają się polowania, nie spotkamy zatem myśliwych, nie spotkamy też grzybiarzy. Poza tym mamy coraz więcej światła dziennego.

Jak patrzeć na las, żeby zauważyć obecność zwierząt?
Zimowe podglądanie zwierząt to bardzo fajna sprawa, szczególnie gdy spadnie świeży śnieg, bo z tego śniegu można wiele wyczytać. To właśnie zimą można znacznie łatwiej zaobserwować mnóstwo tropów i innych śladów bytowania zwierzaków, między innymi takich jak odarta kora, wyleżany lub rozkopany śnieg, odchody, ślady krwi także bardziej rzucają się w oczy.

Wprawdzie pewną trudnością, o czym wspomniałem wcześniej, jest to, że „okres jasny” mamy wyjątkowo krótki, ale uwierz mi, że czytanie z podłoża naprawdę jest emocjonujące. Na przykład jeżeli ktoś mieszka tam, gdzie bywają wilki, śnieg powie mu, którędy przeszły. Zdarzało mi się niekiedy robić całą pętlę za taką wilczą rodziną. Śnieżna zima bardzo ułatwia uczenie się lasu.

Mógłbyś trochę więcej o tym opowiedzieć?
Nauka lasu polega na tym, że spędza się w nim dużo czasu i wielokrotnie odwiedza te same miejsca. W ten sposób każdego kawałka lasu da się nauczyć. Zacząć można kiedykolwiek. Gdy ja chcę poznać nową okolicę, zawsze zaczynam od rekonesansu. Obchodzę skraje łąk, uczę się prowadzących do nich dróg – kilku, nie jednej. Dzięki temu wiem, które miejsca należy omijać, żeby na przykład nie wpakować się w jakieś bagno, gęsty młodnik czy nagromadzenie suchych gałęzi i nie przestraszyć wychodzących na wieczorną łąkę zwierzaków. Znajomość terenu jest bardzo ważna, ponieważ pozwala odpowiednio reagować w różnych niespodziewanych sytuacjach, na przykład kiedy niechcący spłoszymy zwierzaki albo zrobi to jakiś grzybiarz czy turysta.

Drugą istotną sprawą jest odpowiednie zachowanie w terenie. Jeżeli chcemy popatrzeć na zwierzaki, trzeba zbliżać się do nich pod wiatr, o czym ludzie bardzo często zapominają. Kiedy idziemy z wiatrem, zwierzęta szybko wyczują nasz zapach i uciekną. Nie wykonujemy też żadnych gwałtownych ruchów i przemieszczamy się bardzo powoli, szczególnie gdy jesteśmy blisko. Kolejna sprawa to przynajmniej podstawowa wiedza o gatunkach, które na interesującym nas obszarze możemy spotkać, żebyśmy na przykład nie szukali łosia tam, gdzie na pewno go nie ma albo nie podchodzili do zwierząt zbyt blisko.

Chodzi o to, by z jednej strony nie spłoszyć zwierzaka, niech sobie spokojnie żeruje, z drugiej nie sprowadzić na siebie zagrożenia podczas zbyt bliskiego spotkania z łosiem czy zaskoczonym naszą obecnością dzikiem. Dobrze jest również znać zwyczaje poszczególnych gatunków i wiedzieć, że w różnych częściach kraju mogą się troszkę różnić.

Ważny jest powrót z miejsca obserwacji. Ludzie, schodząc wieczorami z łąk albo wracając z lasów, włączają latarki, zaczynają głośno rozmawiać. Tymczasem w ten sposób płoszymy zwierzęta. Ja na przykład bardzo często wracam z łąk po ciemku. Zasada jest taka: do lasu idziemy w ciszy i w ciszy z niego wracamy. Nagrałem kiedyś krótki filmik o tym, jak się przygotować do podchodzenia zwierzaków – jak się zachować, jak ubrać, z której strony do nich podchodzić i jak sprawdzić kierunek wiatru. Podstawy. Poza tym w podpatrywaniu zwierząt bardzo pomocne bywają rozmowy z lokalnymi mieszkańcami, którzy w danej okolicy spędzają dużo czasu i wiele rzeczy widzą. Można ich spytać, gdzie widują zwierzaki, lecz także o inne leśne ciekawostki.

Osobiście często z ich pomocy korzystam. To taki bezpośredni skrót do poznawania okolicy, wynajdywania ciekawych fragmentów lasu czy też miejsc, gdzie pokazują się zwierzęta. Na przykład wilki robią zwykle marszrutę, podczas której obiegają swój teren. I jeżeli usłyszymy, że dwa razy widziano wilka w danej okolicy, to idziemy tam, patrzymy na piach albo śnieg, uzbrajamy się w cierpliwość i czekamy. Wtedy mamy znacznie większą szansę takiego zwierzaka spotkać.To są drobiazgi, lecz zawsze chodzi o to, by spędzać jak najwięcej czasu w lesie i mieć szeroko otwarte oczy.

Fot. Paweł Olszówka / We Roam Poland

Czy gdybyśmy nie dokarmiali zwierząt zimą, przetrwałyby?
Z dzieciństwa pamiętam takie zimy, kiedy pokrywa śniegu była bardzo gruba, dodatkowo podczas odwilży górna warstwa się topiła, by potem ponownie przymarznąć. Tworzyła się wówczas taka twarda skorupa. Gdy taki stan długo się utrzymywał, to zdarzało się, że jelenie padały z głodu. I w tamtych czasach dokarmianie zwierząt miało sens.

Natomiast obecnie, przy tak krótkich okresach śnieżnych i cienkiej pokrywie śniegu, zwierzaki raczej nie są zagrożone. Czasem ludzie dokarmiają zwierzęta, by utrzymać je w lesie. Na przykład żubry dokarmia się dość intensywnie. Robi się to z dwóch powodów. Zapotrzebowanie żubra na jedzenie jest naprawdę spore i gdyby się go nie dokarmiało, byłby słabszy – pytanie, czy to źle czy dobrze, ale to już jest inna kwestia. Druga sprawa to próba uniknięcia konfliktu na linii człowiek – żubr. Jak żubr ma co jeść w lesie, to nie szuka jedzenia blisko osad ludzkich.

Fot. Paweł Magnus / We Roam Poland

A więc lepiej zostawić wszystko naturze?
Często patrzymy na naturę w sposób nieco wyidealizowany, być może dlatego, że do naszej świadomości dopuszczamy tylko sielskie obrazki. Bardzo często mówimy, ja także, o powrocie do natury. Ale tak naprawdę mamy na myśli powrót tylko do jednej z jej części, tej idealnej. Zupełnie nie myślimy o tym, że zwierzęta się zjadają. Nie słyszymy zagryzanych zwierzaków, nie widzimy, jak drapieżnik rozszarpuje swoją ofiarę. Myśląc o naturze, nie myślimy o krwi, która na przykład była bardzo widoczna w rejonach polarnych. To było dla mnie duże zaskoczenie i ważne spostrzeżenie, że właśnie w Antarktyce jednym z wiodących kolorów oprócz bieli i błękitów był kolor czerwony. Bo to, iż żyje tam znacznie mniej gatunków zwierząt niż na kontynencie to jedno, drugą sprawą jest to, że po prostu widać, że one się zabijają. Tamtejszym drapieżnikiem jest choćby polujący na pingwiny lampart morski, który trzaska swoją ofiarą o taflę wody tak długo, aż oddzieli skórę z piórami od ciała.

W polskich lasach, między gęstą roślinnością, przy tak dużej liczbie gatunków zwierząt, ta okrutna część natury jest lepiej ukryta. My nie lubimy takiej natury, nasza kultura ją schowała. A tymczasem to zwykłe przyrodnicze zdarzenie. Las, tak jak cała przyroda, jest znacznie bardziej skomplikowany, niż nam się wydaje. Trzeba poświęcić mu dużo czasu i cierpliwości, a i tak możemy mieć pewność, że za naszego życia poznamy jedynie wierzchołek góry lodowej.


Piotr Horzela (fot. arch. P. Horzela)

***

Piotr Horzela – podróżnik i przyrodnik. Wychował się w leśniczówce na Pomorzu, ukończył studia na kierunku przyrodniczym w Warszawie, później podróżował po świecie. Od lat opowiada o ludziach, miejscach i swoich przygodach, tworzy kanał przyrodniczy ”Piotr Horzela opowiada” oraz serię filmów ”O lesie”.

Oto jeden z niedawno opublikowanych odcinków cyklu:

Exit mobile version