Rozmawiamy z Kasią Solińską, piątą zawodniczką tegorocznego biegu CCC

Kasia Solińska wbiega na metę jako piąta zawodniczka biegu CCC (fot. Manuel Uribe)

Podczas Ultra Trail du Mont Blanc, jednego z największych festiwali biegowych na świecie, na wymagających trasach u podnóży Białej Góry możemy zobaczyć najlepszych zawodników, którzy rywalizują na jednej z kilku tras: UTMB (170 km), TDS (145 km), CCC (100 km), OCC (53 km) i PTL (300 km). Wysoka pozycja na którymkolwiek z tych dystansów jest olbrzymim sukcesem – na UTMB zjeżdżają się najmocniejsi ultrasi z całego świata. O emocjach związanych z debiutem na festiwalu UTMB rozmawiamy z Kasią Solińską, która zajęła 5. miejsce na trasie CCC (czas: 13:49).

***

Michał Gurgul: Lista twoich wygranych w różnych ultra maratonach górskich wygląda imponująco. Jednak CCC to chyba inny kaliber?

Kasia Solińska: Nie skłamię mówiąc, że Ultra Trail du Mont Blanc to najbardziej wyczekiwany festiwal wśród społeczności biegaczy górskich. O wyjątkowości tego wydarzenia mogłam przekonać się w tym roku na własnej skórze i zdecydowanie muszę podkreślić, że jest to najpiękniejsza impreza w świecie trialu, w jakiej dotychczas brałam udział i coś czuję, że tak pozostanie. Emocji, których doświadcza się przez prawie tydzień, nie da się opisać, trzeba je po prostu przeżyć. Radość miesza się ze wzruszeniem, uśmiech ze łzami, poczucie szczęścia idzie w parze z wdzięcznością – i to wszystko pojawia się bez względu na to czy jesteś uczestnikiem biegu czy kibicem, te emocje jakby wiszą w powietrzu i czekają, aby je mnożyć i dzielić pomiędzy wszystkich będących w pobliżu.

Zawsze podkreślałaś, że emocje, atmosfera i relacje z innymi biegaczami są dla ciebie bardzo ważne. UTMB to arena rywalizacji najlepszych ultrasów, szczególnie na koronnym dystansie 170 km, ale również na pozostałych biegach, CCC, TDS, OCC czy PTL. Co was tam przyciąga?

To prawda, na wszystkich trasach zobaczymy najbardziej znane nazwiska w świecie biegów górskich. Co nas tu przyciąga? Przepiękne i wymagające trasy, wyjątkowa meta, skala tego wydarzenia, tłumy kibiców – chyba wszystko po trochu, ale przede wszystkim ta magiczna atmosfera (śmiech).

Kasia Solińska wbiega na metę jako piąta zawodniczka biegu CCC (fot. Manuel Uribe)

Co czeka zawodników na mecie w Chamonix? Jak wygląda końcówka biegu z perspektywy piątej zawodniczki wbiegającej na metę CCC?

Czołowych zawodników wita wzniosła melodia „Conquest of Paradise – Vangelis”, która rozbrzmiewa w całym mieście, łączy się z oklaskami i okrzykami całej masy ludzi, ściśniętych w wąskich uliczkach miasta, a także głosem komentatorów, którzy angażują do aktywnego uczestniczenia w tej ważnej chwili. To wszystko sprawia, że łzy szczęścia płyną po niejednym policzku, osób po obu stronach barierki. Każdy biegacz może poczuć się tu wyjątkowo, bez względu czy jest określany mianem elity, czy nie, tu każdy pisze swoją historię i każda z tych historii jest ważna. Każdy otrzymuje masę oklasków i jest witany na mecie, jak bohater.  To jest warte każdego kroku, każdego przebiegniętego kilometra, każdego pokonanego kryzysu…

Kasia Solińska mecie biegu CCC (fot. Manuel Uribe)

Na UTMB pojechałaś po raz pierwszy. Były obawy?

Do Chamonix jechałam z wielkim podekscytowaniem, bo przecież to będzie moja pierwsza setka, pierwsza wizyta w Chamonix, pierwsza obecność na festiwalu UTMB i pierwsze spojrzenie na Mont Blanc. To co miliony razy oglądałam na ekranie komputera, teraz mogłam przeżyć na własnej skórze. I było tysiąc razy pięknej niż mogłam sobie wyobrazić. Tak, jechałam tam również z lekką obawą po przebytej dwutygodniowej chorobie – czy ciało się zregenerowało, czy jednak będę nieść ciężar jej pozostałości przez całe 100 kilometrów? Mimo to, a może po części dzięki temu, na linii startu stanęłam ze spokojem, z dużą wdzięcznością i radością, bo przecież właśnie przyszedł moment na spełnienie mojego marzenia – na moich warunkach, bez niepotrzebnej presji. 

Opowiedz proszę o samym biegu.

Trasa biegu była absolutnie przepiękna. Od samego początku podkreślała swój charakter, i o ile szlaki były raczej proste pod względem technicznym, o tyle długość podbiegów i zbiegów znacznie podkręcała ogólną trudność. Punkty odżywcze były ogromne i świetnie wyposażone, a wolontariusze bardzo pomocni, jednak najbardziej wyczekiwałam tych punktów, na których czekał mój Maciek, a także Kamil i Matusz (od 55 km). To wielkie szczęście, kiedy na zawodach wspiera Cię bliska i ukochana osoba, motywacja wzrasta, a i sposób przeżywania biegu, jest znacznie bardziej intensywny. Przez cały czas, byłam skupiona, skoncentrowana na tym jak się czuję, pilnowałam odżywiania i nawadniania, nie przesadzałam z tempem biegu, nie ryzykowałam, bo zmęczenie narastało z każdą godziną. Dałam sobie przestrzeń na uśmiech i cieszenie się, z każdego etapu biegu, a uwierzcie mi, te widoki, te góry, Ci fantastyczni włoscy, szwajcarscy, francuscy kibice nie pozwalali, by uśmiech znikł chociaż na moment.

Ale była też walka? Walka o miejsce na podium?

Piąta pozycja, którą zajmowałam przez większość czasu dodawała mi skrzydeł i bardzo chciałam ją utrzymać do końca wyścigu. Ostatnie podejście i zbieg na metę, pokonywałam już po zmroku. Widok świateł Chamonix, totalnie mnie wzruszył i wiedziałam już, że mam na tyle energii by dobiec do mety, tak jak sobie wymarzyłam. Mimo później pory, nadal było wiele osób, które dzieliły moje emocje. Kiedy zobaczyłam podświetloną metę, na której widniał napis UTMB, totalnie się rozkleiłam. Zrobiłam to, przebiegłam swoje pierwsze 100 km na tak ważnym festiwalu i zajęłam miejsce w TOP5 kobiet! Zajęcie miejsca na poszerzonym podium było dla mnie wyjątkowym przeżyciem i równocześnie motywacją do dalszego rozwoju, w sporcie, który totalnie kocham.

Dekoracja najlepszych zawodników tegorocznego CCC (fot. Manuel Uribe)

Wrócisz na UTMB? Jeśli tak, to na który dystans?

Tak, to już pewne. Wracam w przyszłym roku, również na CCC. Tym razem może z większą śmiałością.

W takim razie trzymam kciuki, powodzenia!

Biegacze romantyczni: Maciek Dombrowski i Kasia Solińska (fot. Manuel Uribe)

***

Z Kasią i Maćkiem rozmawialiśmy niedawno o ich przeprowadzce z Krakowa na wieś, do Draganowej w Beskidzie Niskim. O tym jak zmiana wpłynęła na życie tej sportowo-romantycznej pary przeczytacie w 14. numerze OM:

Exit mobile version