Mekka polskiego surfingu: z wizytą na Półwyspie Helskim

fot. outdoormagazyn.pl

Dla sezonowych mieszkańców Chałup, których odwiedzam, niekończąca się impreza to raczej strapienie niż relaks. Na kempingach co wieczór huczy, przyczepy, kampery, namioty zaścielają każdy skrawek ziemi, jest gęsto i – jak to się mówi – grubo. W OM cenimy spokój i bliskość przyrody, więc tego typu miejsca zazwyczaj omijamy szerokim łukiem. Tak byłoby i w tym przypadku, gdyby nie fakt, że Półwysep Helski to polska mekka surfingu, windsurfingu i kitesurfingu, której – przyglądając się sportom outdoorowym dostępnym w naszym kraju – nie sposób pominąć.

***

Hel

Szpaler drzew. Po lewej tory, drzewa, piasek, woda. Po prawej rzeka ludzi, domy, kempingi, piasek, woda. Stoję w korku na jedynej drodze prowadzącej w kierunku Cypla, szukam parkingu na noc. Tutaj modniej jest spać w przyczepie niż pensjonacie, ale na kilka nocy i dla dirtbaga znajdzie się miejsce, niektóre parkingi kosztują 20 zł za dobę.

Lejący się z nieba żar sprawia, że czuję się jak na prawdziwych wakacjach, jednak utrudnia normalne funkcjonowanie. Wszystko zwalnia, regularne kąpiele w morzu są przyjemnością, ale i koniecznością. To prawda, że ludzie przyjeżdżają tu zaimprezować, ale w ciągu dnia na wodzie nie brakuje surferów. Hel stwarza ku temu wyjątkowe możliwości.

Hel na wysokości Chałup (fot. Aleksander Lewandowski)

To początek Polski, mieszkańcy nie lubią, gdy mówi się odwrotnie. Mierzeja Helska – tak podobno jest bardziej fachowo, to bardzo wąski skrawek lądu o długości 34 km, który oddziela Morze Bałtyckie od Zatoki Puckiej. Cały obszar półwyspu należy do Nadmorskiego Parku Krajobrazowego. W najwęższym miejscu, u nasady, ma zaledwie 100 m, w najszerszym – w okolicy miejscowości Hel – 3 km. Możemy dostać się tu samochodem (korki), pociągiem (tory aż do Helu) lub rowerem (ścieżki rowerowe).

Na popularność sportów wodnych na Helu wpływa wyjątkowe na skalę Europy ukształtowanie dna Zatoki Puckiej. To po tej stronie pływa przeważająca większość windsurferów i kitesurferów, tu również odbywają się wszystkie szkolenia, tu bezpiecznie mogą czuć się początkujący, a nawet dzieci, ponieważ woda jest bardzo płytka – czasem nawet na ponad kilometr w głąb Zatoki. No i zazwyczaj wieje.

fot. outdoormagazyn.pl

Znane kurorty helskie to Chałupy, Kuźnica, Jastarnia, Jurata, Hel. Kuźnica jest z pewnością miejscowością najmniejszą i najspokojniejszą, dzięki czemu zachowała trochę uroku. Chałupy są za to miejscem najbardziej obleganym przez surferów, tłocznym i głośnym, ale na szczęście raczej pozbawionym jarmarcznej atmosfery Jastarni i Helu.

Dusty Springfield wita mnie, gdy przekraczam bramę z szyldem Chałupy 6. Muzyka kołysze się spokojnie w gorącym powietrzu późnego popołudnia, wszyscy są opaleni, piękni i młodzi, przysiadają na drewnianych ławkach, schodach lodziarni, odpoczywają w cieniu drzewa z pocącymi się butelkami w dłoniach. Cisza przed burzą.

Na końcu kempingu odnajduję SKS – cel moich odwiedzin. W piaskowym progu bazy z uśmiechem wita mnie Krzysiek Jędrzejak, surfer, instruktor i fotograf, którego znacie z naszej “Pocztówki…” i niedawno wydanego poradnika surfingowego. W kwietniu było jeszcze bardzo zimno, w nocy, gdy spaliśmy na ziemi w kontenerach, temperatura spadała do zera – opowiada mój gospodarz. Przyznaję, że było warto, efekt jest świetny.

fot. outdoormagazyn.pl
fot. outdoormagazyn.pl
fot. outdoormagazyn.pl
fot. Krzysztof Jędrzejak

Surf, kite i wind

Windsurfing cieszy się największą popularnością. To najłatwiej dostępna z dyscyplin, niewymagająca specjalnych warunków (można pływać nawet przy słabym wietrze) i najbezpieczniejsza – naukę mogą rozpocząć nawet małe dzieci. Kitesurfing przez niektórych uważany jest za najprostszy z tej trójcy (przynajmniej na początku – szybki progres), pływać zaczynamy od razu ślizgiem, jednak wiąże się z niebezpieczeństwem niewypięcia trapezu i przeciorania – w najlepszym wypadku po wodzie (stąd minimalna waga 40 kg). Surfing wymaga najwięcej poświęcenia, postępy są trochę wolniejsze i jest najbardziej “czuły” na warunki. Te na Helu i w okolicach zdarzają się bardzo dobre (latem i dla początkujących), jednak trzeba na nie polować. Dobre fale potrafią pojawiać się i znikać nawet w ciągu pół godziny. Jak mówi Krzysiek, znacznie lepiej jest zimą, wtedy też w wodzie i na plażach nie ma prawie nikogo. 

Kite i wind ćwiczy się na Zatoce. Surfing, jeśli są warunki, na otwartym morzu. W wakacje, przy dobrej pogodzie w zasadzie każdy sprawny człowiek może spróbować swoich sił w jednej z tych dyscyplin.

Kitesurfing (fot. Zuza Rusiecka)

Na szkolenie można zapisać się zazwyczaj z biegu, dłuższe kursy lepiej rezerwować z wyprzedzeniem. Nauka kosztuje: ok. 200 zł/h – kitesurfing i surfing oraz ok. 110 zł/h – windsurfing (ceny z wynajmem sprzętu).

fot. outdoormagazyn.pl

SKS ma w swojej ofercie również obozy surfingowe dla dzieci i półkolonie (np. od 9 rano do 16), które są ciekawą opcją dla spędzających tutaj wakacje rodziców z dziećmi. Najciekawiej wyglądają jednak obozy, na których dzieci spędzają codziennie 4 godziny na wodzie, a do tego mają zapewnione zakwaterowanie w bazie (pokoje 4-osobowe, w fajnym standardzie), wyżywienie i mnóstwo innych atrakcji. Krzysiek wspomina:

Często rodzice nie są świadomi, że to są obozy typowo sportowe. Dzieci mają kompletnie wypełniony czas. Dwa bloki na wodzie, dodatkowe treningi, szkolenia i zabawy. Gdy zupełnie nie ma warunków, zabieramy je na deskorolkę albo surfskate’a, pływamy na SUPach lub za motorówką (w swojej ofercie dla dorosłych mamy też zajęcia z jogi i bodyshapingu). Dzieciom, które do nas trafiają taki rytm się podoba, nigdy nie marudzą, są chętne i wyjeżdżają zadowolone.

Surfing (fot. Krzysztof Jędrzejak)

Baza SKS jest położona nad samą wodą, od strony Zatoki, na końcu kempingu Chałupy 6. Jeśli warunki są niesprzyjające (kierunek wiatru) instruktorzy zabierają kursantów w inne miejsca. Kultowym spotem surfingowym, na który trzeba kawałek podjechać jest plaża Chałupy 10. Szczegóły oferty szkoły znajdziecie tutaj:

fot. outdoormagazyn.pl

Surfskate

Surfing to styl życia, a nawet religia – opowiada Krzysiek. Od zawsze towarzyszyły mu deskorolki, longboardy czy fishboardy. Te dodatkowe zajawki pozwalają rozwijać umiejętności motoryczne i równowagę. Surfskate to kolejny rodzaj deskorolki, który jeszcze lepiej imituje ruch surfingowy. Na tego rodzaju deski nie musimy odpychać się nogą, wystarczy, że odpowiednio balansujemy – “pompujemy” – i deska jedzie.

Surfskate (fot. Krzysztof Jędrzejak)

***

Półwysep Helski nie jest z pewnością miejscem dla poszukiwaczy przygód dzikich. Można tu pobiegać po plaży, wędrować leśnymi ścieżkami lub eksplorować na rowerze, ale raczej w atmosferze bliskości cywilizacji i podporządkowania przyrody. Niemniej to miejsce idealne dla pasjonatów sportów wodnych, a i mała impreza od czasu do czasu jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

Poranek na Helu (fot. outdoormagazyn.pl)

Wracamy w kierunku wydmy, piasek rozpływa się miękko pod stopami. Więc i tutaj można zaznać spokoju: w szumie fal, chłodnym piasku i kojącej szarości nocy.

Michał Gurgul

Krzysztof Jędrzejak (fot. outdoormagazyn.pl)
fot. outdoormagazyn.pl
fot. outdoormagazyn.pl
fot. outdoormagazyn.pl
fot. outdoormagazyn.pl

***

A poradnik surfingowy znajdziecie tutaj:

Kliknij, aby zobaczyć wnętrze 14. OM
Exit mobile version