Skitourowe wycieczki dla początkujących

fot. Adam Tulec

Przedstawiamy kilka propozycji wycieczek skitourowych. Każda z nich jest zupełnie inna. Każda stawia poprzeczkę na różnej wysokości, przesuwa akcent na odmienne zalety tej aktywności. Ale wszystkie łączy to, że będą dobrym wyborem w naszym pierwszym sezonie skitourowym.

Wycieczkie skitourowe
Skituring to wspaniała zimowa aktywność (fot. SKITOURSCHOOL.PL)

Śnieżnik

Już sama nazwa zachęca do wybrania się na zimową wycieczkę. Śnieżnik, wybitny sudecki szczyt o wysokości 1426 m, stwarza dobre warunki do skitouringu. Podejście proponowanym wariantem jest bardzo łagodne, trasa prosta nawigacyjnie. Może być pierwszym krokiem do ‘oswajania fok’ lub propozycją na rodzinną wycieczkę. Schronisko na Śnieżniku, znajdujące się przed szczytem, daje nam możliwość odpoczynku, ogrzania się lub schronienia na wypadek załamania pogody, która potrafi być tam drastycznie inna niż u podnóża góry.

Bazę wypadową zakładamy w Białej Wodzie, w okolicy ośrodka narciarskiego Czarna Góra. Możemy podejść bokiem trasy (jeśli jest mały ruch na stoku) lub podjechać wyciągiem. Trzecią opcją jest podejście szlakiem oznakowanym na czerwono, od Przełęczy Puchaczówka. Pierwsze kilometry za ośrodkiem narciarskim to spacer szeroką, leśną drogą. Gdy miniemy niewielkie wzniesienie – Żmijowiec, czekają nas dwa kilometry łagodnego zsuwania się do łącznika szlaków. Kontynuujemy wycieczkę i po dłuższej chwili naszym oczom ukaże się schronisko. To dobry moment na odpoczynek, przekąskę i przygotowanie się do wejścia na szczyt.

Wyjście ze schroniska na szczyt i powrót w to samo miejsce zajmuje początkującym turystom około godziny, uwzględniając czas na zrobienie pamiątkowego zdjęcia oraz wszelkie operacje sprzętowe. O widokach ze Śnieżnika nie ośmielę się napisać, ponieważ moje wycieczki kończyły się marszem we mgle lub zamieci śnieżnej. Cóż, może następnym razem?

Do samochodu wracamy dokładnie tą samą drogą. Przed Czarną Górą odbijamy w prawo na jedną z tras narciarskich i kończymy naszą wycieczkę zjazdem. Przedstawiona propozycja to tylko jedna z wielu możliwości. Dla bardziej doświadczonych Śnieżnik oferuje kilka innych tras – zachęcam do poszukiwań!

Rysianka

Magiczne miejsce w Beskidzie Żywieckim, które każdego sezonu przyciąga rzesze narciarzy i piechurów. Wszystko za sprawą specyficznego mikroklimatu, który pozwala cieszyć się śniegiem, gdy na odleglejszych szczytach zieleni się już trawa. Brak wyciągu narciarskiego prowadzącego na szczyt, przyjemna atmosfera w pobliskich schroniskach i piękna panorama na Tatry oraz Fatrę powodują, że wycieczka w te okolice zawsze jest dla mnie wyjątkowa.

Las tuż pod nieczynnym wyciągiem na Rysiance (fot. outdoormagazyn.pl)

Trasa podejścia i zjazdu łatwa, choć miejscami wąski szlak nie jest dobrym pomysłem dla początkujących narciarzy. Wyżej położone partie w okolicach Rysianki i Romanki to otwarte hale, zachęcające do powtórzenia kilku podejść i krótkich, lecz bardzo przyjemnych zjazdów. Krążą plotki, że w okolicy znajduje się sporo sekretnych skitourowych miejscówek, ale zacznijmy od najpopularniejszego wariantu.

Samochód zostawiamy na parkingu we wsi Złatna Huta. Przechodzimy mostem nad rzeką Bystrą i znajdujemy szlak znakowany kolorem czarnym. Dojdziemy nim wprost do Schroniska na Rysiance. Tu otwiera się przed nami kilka możliwości. Możemy zjechać kawałek na północ i dalej, po założeniu fok, podejść w stronę Romanki. Otwarta przestrzeń, ładne widoki i kilka przyjemnych skrętów.

Z kolei na zachód od schroniska, kierując się wzdłuż wyciągu orczykowego, możemy spróbować swoich sił w zjeździe lasem bukowym. Niezbyt strome zbocze, rzadko rosnące drzewa i puch utrzymujący się kilka dni po opadach potrafią wywołać eksplozję radości.

Inną opcją jest spacer na fokach w stronę Schroniska na Hali Lipowskiej (ach, te naleśniki!). Stamtąd możemy zjechać prosto do parkingu, choć zachęcam do powrotu na Rysiankę i pozostawienia swoich śladów na polanie. Zjazd czarnym szlakiem – drogą podejścia. Przy odrobinie szczęścia udaje się zjechać do samego parkingu bez zdejmowania nart.

Pilsko

Ośrodek narciarski w Beskidzie Żywieckim, który jest jednym z ciekawszych miejsc, jeśli chodzi o możliwość połączenia skitouringu z narciarstwem zjazdowym. Kilka przygotowanych tras, tuż obok teren obfitujący w liczne opcje zjazdu oraz możliwość wspierania się wyciągami powodują, że dla wielu Pilsko jest najczęściej wybieranym kierunkiem. Do minusów na pewno można zaliczyć tłok. W pogodne dni zamiast spokoju i wyciszenia znajdziemy tu raczej tłumy narciarzy każdego typu. Na Pilsku spotkamy sportowców trenujących do zawodów skitourowych, turystów-narciarzy z plecakami, jak i dzielnych freeride’erów, ujeżdżających potężne deski.

Jeden z wielu rzadkich lasów w górnych partiach Pilska (fot. outdoormagazyn.pl)

Z Korbielowa podchodzimy na fokach jednym z kilku wariantów. Do dyspozycji mamy szlaki turystyczne znakowane na żółto lub zielono, możemy też wejść skrajem którejś z tras narciarskich, zachowując ostrożność. Jeśli to nasze pierwsze kroki, warto przeznaczyć czas na naukę i ćwiczenie zakosów – w przyszłości staną się one naszą tajną bronią na stromych podejściach. Po dłuższym marszu docieramy do Schroniska na Hali Miziowej. W sezonie narciarskim jest tu tłoczno, ale chwila odpoczynku i ciepły posiłek potrafią poprawić morale w grupie.

Na kopułę szczytową możemy wejść kilkoma wariantami. Łagodniejsza, choć dłuższa trasa prowadzi prawą stroną, za dyżurką GOPR-u. Pniemy się w górę, bokiem trasy narciarskiej. Wejście na sam szczyt, znajdujący się po słowackiej stronie, niestety nie przekłada się na przyjemniejszy zjazd (śnieg na kopule jest zazwyczaj wywiany). Ale przy dobrej pogodzie warto podejść do ołtarza i krzyża, by nacieszyć się pięknymi widokami. Skoro jesteśmy przy pogodzie, to warto zaznaczyć, że Pilsko jako wybitny szczyt jest narażone na nagłe zmiany pogody, przenikliwy wiatr wieje tam prawie zawsze, a zerowa widoczność potrafi zmienić niedzielną wycieczkę w walkę o życie.

W górnych partiach jest kilka możliwości zjazdu stromymi stokami. Jeśli nie czujemy się pewnie, w drodze w dół możemy skorzystać z kilku tras narciarskich. Ale poszukiwaczom przygód proponuję kierować się w stronę Hali Cebulowej i Hali Tanecznik, by następnie zjechać na północny zachód, w stronę Cebulowego Potoku. Przy dobrych warunkach śniegowych jazda tym wariantem poprawi humor każdemu. Jednak uwaga, wycieczki na Pilsko mają często w programie element… zabłądzenia. Czasem adrenalina przy zjeździe powoduje, że trafiamy nie do tej dolinki co trzeba, dojeżdżamy do stromych zboczy przy potoku lub po prostu gubimy się w lesie. Więc bądźmy uważni, inaczej możemy wydłużyć wędrówkę i, zupełnie nieświadomie – znaleźć się po słowackiej stronie.

Gdy zabraknie nam sił lub czasu, wracamy na Halę Miziową. Czeka nas jeszcze całkiem długi zjazd do Korbielowa. Do wyboru mamy dwa główne warianty: przez Buczynkę lub Halę Szczawiny. W moim prywatnym rankingu Pilsko wygrywa kategorię „Wszechstronność” – każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Grześ – Rakoń

Dla wielu pierwsza, tatrzańska skitoura. Krok w stronę strzelistych szczytów i stromych żlebów, wycieczka w łatwy z pozoru teren, daleko od mrocznych ścian Tatr Wysokich. I, choć patrząc przez pryzmat techniki narciarskiej, należy ona do tych niezbyt trudnych, pojawiają się tu pewne zagrożenia, z którymi nie mieliśmy do czynienia w niższych górach. Do plecaka wrzucamy sprzęt lawinowy, a jeśli chcemy przedłużyć wycieczkę na Wołowiec – rozważamy zabranie raków i czekana. Sam sprzęt nie wystarczy. Jeśli brakuje nam umiejętności, koniecznie poprzedźmy tę trasę porcją wiedzy zdobytej na kursach lawinowych i innych szkoleniach.

Podejście na Grzesia, jak i dalsza trasa, nie są trudne technicznie, Tatry Zachodnie (fot. Adam Tulec)

Pierwsze kilometry to długie podejście Doliną Chochołowską. Jeśli droga do schroniska nie jest usłana białym puchem, dobrym pomysłem jest zabranie ze sobą lekkich butów na ten odcinek. W schronisku warto zrobić przerwę na ciepły posiłek. Najlepszym kierunkiem pętli jest wejście na Grzesia. Wychodząc ze schroniska, kierujemy się w lewo, na szlak znakowany na żółto. Na początku podchodzimy leśną ścieżką, by po czasie wyjść na odsłonięty teren. Podejście na Grzesia, jak i dalsza trasa, nie są trudne technicznie. Foczymy na południe. Kierujemy się przez Długi Upłaz w kierunku Rakonia. Krótkie zjazdy można pokonać na fokach lub poćwiczyć szybkie przepinki i zmienić konfigurację sprzętu z podejścia na zjazd. W razie złej pogody i silnego wiatru warto od razu rozważyć zmianę planów, bo przebywając na odsłoniętym grzbiecie, jesteśmy narażeni na szybkie wychłodzenie.

Zimowy wariant przed wejściem na sam Rakoń sugeruje zjazd do doliny. Jest to łagodnie nachylony, szeroki stok. Jeśli warunki na to pozwalają, można oczywiście znaleźć inne, dogodne miejsce. Bardziej doświadczonym narciarzom polecam wejście na Wołowiec i zjazd ze szczytu na północny zachód. Kierujemy się w dół doliny wypatrując tyczek, znakujących szlak. Wjeżdżamy w las i po kilku minutach jesteśmy nieopodal schroniska.

Kuźnice – Hala Gąsienicowa – Kasprowy Wierch

Kasprowy Wierch jest w ostatnich latach wręcz oblegany przez skitourowców. Koncentruje się na nim znaczna część ruchu narciarskiego. Poza najpopularniejszymi wariantami w okolicach Doliny Goryczkowej warto jednak poznać mniej zatłoczone ścieżki. Jedną z nich jest dawna nartostrada prowadząca z Kuźnic na Halę Gąsienicową. Nie należy do trudnych, choć przewyższenie ponad 1000 metrów pozwoli zweryfikować przygotowanie do sezonu.

Jakub Brzosko (skitourowezakopane.pl) podczas jednej z narciarskich tur w okolicy Kasprowego Wierchu

Z Kuźnic kierujemy się w stronę Nosalowej Przełęczy, odbijając od razu z zielonego szlaku w lewo, na równoległą nartostradę. Na przełęczy kręcimy w prawo i dalej poruszamy się w górę łatwym do nawigowania szlakiem. Przekraczamy Siklawiczny Żleb, by po chwili skręcić w prawo. Po chwili podejścia dochodzimy do łącznika z pieszym szlakiem turystycznym, skąd już niedaleko do Hali Gąsienicowej. Możemy odpocząć w schronisku, posilić się. Aby dostać się na Kasprowy Wierch, po wyjściu ze schroniska ruszamy w prawo. Szlak znakowany na żółto prowadzi pod stację kolejki. Przechodzimy przez trasę zjazdową (zachowując dużą ostrożność) i idziemy w stronę szczytu, mając krzesełka po prawej stronie.

Najlepsza opcja zjazdu prowadzi przez Dolinę Goryczkową do Kuźnic. Po wysiłku czeka na nas piękny i długi zjazd dobrze utrzymaną trasą narciarską. Wycieczka kończy się w Kuźnicach, pozostawiając na pewno niedosyt i zachęcając do dalszej eksploracji Tatr.

Co dalej?

Pierwsze kroki za nami. Powoli otwiera się przed nami zimowy, górski świat doprawiony sczyptą narciarskiej przygody. Delektujmy się nim powoli, bez pośpiechu. Niech nasze wycieczki będą ewolucją, lecz nie rewolucją. Do bezpiecznego i odpowiedzialnego poruszania się po górach niezbędne jest bowiem odpowiednie zaplecze – wiedzy, umiejętności i doświadczenia. Zdobywajmy je własnym tempem, nie próbujmy przeskoczyć przepaści, ale raczej powoli i wytrwale pnijmy się w stronę wyższych szczytów. Obycie górskie, technika narciarska, doświadczenie, chęć i umiejętności udzielania pomocy oraz podejmowanie dojrzałych decyzji w terenie – to wszystko składa się na dobrego skitourowca.

Jesteśmy obecnie świadkami pewnego przełomu. Czasów, w których turystyka narciarska przechodzi ze statusu fanaberii garstki szaleńców w masowy ruch. Poświęćmy więc czas na wielowymiarowe przygotowanie się do wyjścia w teren. Szanujmy innych ludzi, bowiem w górach znajdujemy się na neutralnym terytorium. Poznajmy i respektujmy zasady, które pozwolą zachować góry przynajmniej w takim stanie, w jakim my je dostaliśmy.

Adam Tulec

Exit mobile version