Aleksander Doba „zmarł śmiercią podróżnika zdobywając najwyższy szczyt Afryki”

fot. Aleksander Doba FB

Wielka strata i smutek. W wieku 74 lat zmarł Aleksander Doba, fantastyczny człowiek i podróżnik, który emanował pozytywną energią i inspirował kolejne pokolenia… Smutną wiadomość przekazali jego bliscy.

***

O śmierci podróżnika i kajakarza poinformowali jego bliscy:

Z głębokim żalem zawiadamiamy, że dnia 22 lutego zmarł wielki kajakarz Aleksander Doba. zmarł śmiercią podróżnika zdobywając najwyższy szczyt Afryki – Kilimandżaro spełniając swoje marzenia.
Pogrążona w żalu żona, synowie, synowe i wnuczki.
Aleksander Doba (fot. fotokrawczyk.pl)

Aleksander Doba zmarł w Afryce, podczas wyprawy na Kilimandżaro. Może nie z wiosłem w ręku, ale w butach i poza domem – chociaż to bardzo smutna wiadomość, jest to drobnym pocieszeniem, bo przecież właśnie takiego końca czasem życzą sobie podróżnicy.

Wielki kajakarz zmarł w wieku 74 lat. Urodził się 9 września 1946 r. w Swarzędzu koło Poznania, gdzie mieszkał do 1975 r. Ukończył Politechnikę Poznańską. Później osiedlił się z rodziną w Policach, gdzie pracował w Zakładach Chemicznych Police.

Turystyką kajakową zainteresował się w 1980 r., wtedy też dołączył do Klubu Kajakowego „Alchemik” w Policach oraz Akademickiego Klubu Turystyki Kajakowej „Pluskon” w Szczecinie.

Był wielokrotnie nagradzany „Kolosami” w Gdyni. W 2012 r. otrzymał nagrodę Super Kolosa za całokształt osiągnięć. W 2015 r. otrzymał wyróżnienie „Podróżnik roku” amerykańskiej edycji National Geographic.

Aleksander Doba był wspaniałym ambasadorem naszego kraju, zawsze uśmiechniętym i pełnym wigoru przykładem dla wszystkich seniorów, przykładem, że starość istnieje tylko w sferze mentalnej.

Zapytany o czym się myśli, kiedy jest się zupełnie samemu przez długi czas na morzu powiedział:

Myśli się o wszystkim! Jestem realistą, inżynierem mechanikiem i patrzę na świat z perspektywy tego co można zobaczyć, pomierzyć. Mistycznych wrażeń nie mam i nie oczekuję. Na oceanie wyznaczała wszystko przyroda. Wszystko zależało od siły wiatru, od jego kierunku, nie myślałem o niczym innym, tylko jak reagować w bieżącej sytuacji, gdy miałem trudniejsze warunki. Miałem na przykład osiem sztormów, więc myślałem jak się przed nimi zabezpieczyć, starałem się trochę oddalić, żebym chociaż psychicznie miał świadomość, że coś próbowałem zrobić.

Gdy pytaliśmy go o kajak, szybko przechodził z technikaliów do fascynacji przyrodą:

Będąc na takim kajaku, nie martwiłem się o to, że coś mi się stanie. Ani razu tak naprawdę nie czułem się zagrożony. A gdy czułem się bezpiecznie, to podziwiałem przyrodę: o, jakie duże fale, jeszcze takiej nie miałem, może następna będzie ciekawsza…

(…)

Często pytam ludzi, czy pamiętają jakie wrażenie robi na nich ognisko. W lesie, jest miło, jest nastrój, kilka osób, czasem się nic nie mówi, i patrzy się na ogień jak na żywą istotę. Ja podobnie reaguję na ognisko i na duże fale. One też się zmieniają, to jest coś żywego. Każda fala jest inna, raz się załamuje w jednym, raz w drugim miejscu, raz na mnie, raz obok. I w dzień jest to fascynujące, obserwuje się to z bezpiecznej pozycji, kontempluje przyrodę.

Ocean Atlantycki x 3

Aleksander Doba kajakarstwem zainteresował się stosunkowo późno, jednak dość szybko podją się realizacji wielkich pomysłów. Trzykrotnie przepłynął kajakiem Ocean Atlantycki, za każdym razem samotnie.

Po raz pierwszy: z Dakaru 26 października 2010 roku, by po 99 dniach i 5394 km dotrzeć do Acarau w Brazylii 2 lutego 2011 r.

Kolejny raz Doba wyruszył na wyprawę 5 października 2013 r. z Lizbony. Do New Smyrna Beach na Florydzie dotarł 19 kwietnia 2014 r. W ciągu 167 dni pokonał trasę długości 12 427 km. Podróż musiał podzielić na dwa etapy, niekorzystne wiatry zmusiły go do postoju na Bermudach. Tym samym jako pierwszy człowiek na świecie przepłynął kajakiem Ocean Atlantycki pomiędzy najbardziej oddalonymi jego wybrzeżami w Europie i Ameryce Północnej. Rozmowę o tej wyprawie znajdziecie tutaj:

Trzeci raz Aleksander Doba na przeprawę przez ocean wyruszył 16 maja 2017 r. z Nowego Jorku. Do Le Conquet we Francji dotarł 3 września.

Aleksander Doba opłynął również kajakiem Morze Bałtyckie i Bajkał, a także jako pierwszy przepłynął całe polskie wybrzeże (z Polic do Elbląga) oraz Polskę po przekątnej (z Przemyśla do Świnoujścia).

O spełnianiu marzeń mówił…

Najważniejsze, to nie bać się mieć marzenia. Ludzie, miejcie marzenia, a niektóre z nich starajcie się zamienić w plany. Plany potem trzeba realizować i się cieszyć. Najważniejsza jest wewnętrzna frajda.

***

Redakcja Outdoor Magazynu składa wyrazy współczucia rodzinie i przyjaciołom Aleksandra Doby. Cześć jego pamięci!

Red.

Exit mobile version