Projekt: wyprawa, czyli o marketingu podróży

Czym jest marketing wyprawy? Czy przygoda może być towarem? Jak zachęcić sponsorów do zaangażowania swoich pieniędzy w naszą podróż? Michał Leksiński w swojej książce mówi o biznesie, wartościach, mediach oraz o tym, dlaczego przestał być rzecznikiem prasowym wyprawy na K2.

Projekt: wyprawa, czyli o marketingu podróży (fot. Michał Leksiński / Bezdroża)

Leksiński a sprawa polska

Michał Leksiński dał się szerzej (co nie znaczy: lepiej) poznać przede wszystkim jako rzecznik prasowy zimowej wyprawy na K2 2017/2018. Po części swemu zaangażowaniu, a po części dzięki znalezieniu się we właściwym miejscu we właściwym czasie zawdzięcza Michał powierzenie mu tej funkcji. Jak się potem okazało, szczytna z pozoru i wymagająca pozycja stała się zadaniem niemożliwym do zrealizowania. W mojej opinii wynika to tylko po części stąd, iż zadanie zwyczajnie Michała przerosło, ale w znacznej mierze stąd, iż na osobę rzecznika nałożono dużą odpowiedzialność i niewielką decyzyjność. Zatem, jego przedsięwzięcie było niejako z góry (sic!) skazane na niepowodzenie. Jak wynika z analizy Bogusława Kowalskiego, którą z właściwą sobie rzetelnością popełnił w prelekcji podczas XXII Festiwalu Górskiego w Lądku – Zdroju, medialny rozmach i dostępność do kanałów informacyjnych i opiniotwórczych na wyprawie zimowej na K2 nie miały precedensu. Każdy z uczestników dysponował właściwie nieograniczonym dostępem do internetu i portali społecznościowych, na miejscu zdarzeń powstawał dziennik wyprawy (który znalazł się później w opublikowanej nakładem wydawnictwa SQN książki Anatomia góry Rafała Froni), u stóp Wawelu powstawała książka podsumowująca dotychczasową aktywność Polaków pod drugą co do wielkości górą świata, której autor dodatkowo śledził i analizował bieżące wydarzenia (mowa, rzecz jasna, o Wszystko za K2 Piotra Trybalskiego), a do tego w bazie wyprawy zagościły, nie całkiem spodziewane i niekoniecznie proszone, aż dwie ekipy telewizyjne, bo też było o czym informować. O ile Trybalski umiał zachować konieczny dystans, o tyle w pozostałych przypadkach sytuacja musiała wręcz, prędzej czy później, rozpasać się poza granice rozsądku. Oto wciąż onieśmielony awansem rzecznik prasowy wyprawy stanął wobec okoliczności, których nie był w stanie kontrolować oraz wobec nawału informacji, których nie mógł kodyfikować. Wyprawa na K2 oraz akcja ratunkowa pod Nanga Parbat znalazły się nagle w centrum zainteresowania wszystkich, opuściły może nie zawsze wygodne, ale z pewnością bezpieczne arkana środowiska górskiego, popłynęły szerokimi, niejednokrotnie tendencyjnymi kanałami informacyjnymi. Nie silę się na apologię Leksińskiego; stwierdzam jedynie, że jako rzecznik w pewnym momencie musiał ponieść porażkę i nie było to całkiem jego winą. Czy zatem ma on prawo pisać książkę, która stanowi czytelny poradnik współpracy z mediami podczas wyprawy? Według mnie – tak, choćby dzięki temu, że jasno wskazuje przyczyny i konsekwencje swego niepowodzenia, a uczymy się przecież na błędach. Jako czytelnicy mamy to szczęście, że nauczymy się na błędzie cudzym. Autor musiał to zrobić na błędzie własnym. Kolejną kwestią dyskusyjną jest to, czy powinien prezentować tytuł rzecznika prasowego wyprawy na K2, pomimo tego, że nie zdołał wywiązać się ze swojego zadania w sposób, w jaki tego od niego oczekiwano. Według mnie – tak, ponieważ jest to etap jego zawodowego życiorysu, nawet jeśli nie całkiem chwalebny. Inną sprawą jest to, że autor, jako spec od marketingu, potrafi nawet swoje porażki zaprezentować w pozytywnym świetle. Ale skupmy się na samej książce, gdyż autoprezentacja sprawy wokół K2 jest tylko jednym z jej elementów.

Czy oprawa medialna jest potrzebna?

Z lektury książki wynika jednoznacznie, że tak. Nie dlatego, że w obecnym świecie wszystko jest na sprzedaż, bowiem poradnik Leksińskiego kierowany jest do tych inicjatorów wypraw i tych podróżników, którzy z założenia wykorzystują media w procesie przedsiębrania, organizacji, uczestnictwa i – wreszcie – zbierania owoców z danej wyprawy. Przydatne porady znajdą w niej także ci, którzy zabiegają o sponsorów, czyli o wsparcie, przede wszystkim finansowe, swoich projektów. Leksiński ujmuje tę kwestię w typowy dla człowieka obeznanego w technikach marketingowych sposób: poprzez kompilację faktów, rozprawę z mitami i podsunięcie odbiorcy praktycznych rozwiązań. Każdy, kto choć raz ubiegał się o wsparcie medialne, finansowe czy rzeczowe swojego przedsięwzięcia, dostrzeże słuszność i adekwatność tych porad. Ten zaś, kto dopiero raczkuje na placu obopólnych korzyści podróżniczo – marketingowych, będzie mógł przystąpić do działania bez konieczności wyważania otwartych drzwi.

Marketing jako sztuka ponoszenia porażek

Dobrze się stało, że Projekt: wyprawa wychodzi spod pióra kogoś, kto jako rzecznik prasowy szalenie medialnej inicjatywy poniósł klęskę i znalazł się na ostrzu krytyki, bowiem proces poszukiwania sponsorów i wsparcia medialnego jest właśnie sztuką ponoszenia porażek. Pieniądze nie leżą na ulicy, nie każdy pomysł jest twórczy i oryginalny, a przedsiębiorstwa i instytucje nie uprawiają radosnego rozdawnictwa (choć czasem, w przypadku tych drugich, różnie z tym bywa). O konieczności podjęcia długofalowych działań i odpowiedzialności za zadeklarowane zobowiązania przypomina autor do znudzenia, co paradoksalnie podnosi wartość jego książki. Zasadniczo można wyróżnić wśród podróżników dwie postawy: negację wartości pieniędzy i rozgłosu oraz skwapliwe z nich korzystanie. Byłoby sporym nadużyciem określać pierwszą z tych postaw jako romantyczną, drugą zaś – jako cyniczną, bo przecież nawet działanie z pozoru egoistyczne może przynieść szersze, wymierne korzyści – przykładem na to jest sprzężenie inicjatywy podróżniczej z akcją charytatywną.

Ścieżka bohatera i spryt powiązań

Sporo uwagi w swej książce poświęca Leksiński narracji podróżniczej jako środka do realizacji celu, jakim jest spełnienie zobowiązań wobec sponsorów i mediów. Wyczerpująco opowiada autor o własnych przeżyciach i doświadczeniach z kolejnych wypraw, niekiedy popadając w nadmierną drobiazgowość, ale na szczęście stroniąc od taniego lokowania produktów. Najciekawszym zabiegiem konstrukcyjnym książki jest natomiast odniesienie do koronnej pozycji pośród dokonań nowoczesnej antropologii, to jest do Bohatera o tysiącu twarzy Josepha Campbella. Nazywam je najciekawszym, a jest co najmniej odważnym, by nie rzec – zuchwałym. Tym niemniej wskazuje na źródła inspiracji autora, które kryją się nie tylko w podręcznikach marketingu, ale także w kulturze rozumianej jako osiągnięcie cywilizacyjne.

Michał Leksiński zdołał przekuć swą osobistą, zachłanną czasowo i finansowo pasję górską w działalność istotną i korzystną dla innych – mowa o jego inicjatywie 7 Happy Summits, która zakłada, że co najmniej 10% wsparcia sponsorskiego każdej wyprawy przekazywane jest na rzecz podopiecznych fundacji Happy Kids, opiekującej się rodzinnymi domami dziecka. Zdobywanie kolejnych szczytów Korony Ziemi, jakże zbędne z praktycznego punktu widzenia, staje się dzięki temu sprzężeniu wartościowym przedsięwzięciem. Leksiński pokazuje zatem, że nawet najbardziej oderwany od codzienności i samolubny projekt może przynosić wymierne korzyści. Ważne, by owo przedsięwzięcie realizować uczciwie i rozsądnie.

Działania rodem ze świata biznesu szturmem wdarły się do świata podróży

– pisze znakomity dziennikarz i podróżnik Paweł Kunz w swojej entuzjastycznej recenzji książki Leksińskiego. Można temu wyniośle zaprzeczać, ale można też z tego skorzystać. Projekt: wyprawa jest książką dedykowaną tym, którzy uświadamiają sobie współistnienie rzeczywistości biznesowej i świata przygód i chcą z tej korelacji czerpać korzyści.

Okładka książki „Projekt: wyprawa” (fot. Michał Leksiński / Bezdroża)

Ilona Łęcka

Exit mobile version