Bezpieczeństwo nad wodą: ratowanie tonącej osoby

Wraz z początkiem lata i nadchodzącymi falami upałów coraz więcej osób chętnie spędza czas nad wodą. Jesteśmy przekonani, że naszym aktywnym outdoorowo Czytelnikom nie trzeba przypominać podstawowych zasad bezpieczeństwa, jednak wiedza na temat tego jak zachować się w sytuacji, gdy ktoś w pobliżu nas zaczyna się topić może okazać się bardzo przydatna. O udzielenie kilku rad na ten temat poprosiliśmy zawodowego ratownika z  wieloletnim stażem, Mariusza Hekselmana.

Bikerafting w Pieninach (fot. Adam Klimek)

Tych parę zasad może uratować Wam życie. Zapamiętajcie je i podajcie dalej:

Nie wchodź do wody za tonącym

Wejść możesz co najwyżej do pasa, po to, aby przybliżyć się i mu coś podać. Ale nie rzucaj się do wody z brzegu, pomostu czy łódki – utopicie się razem. Jedynym wyjątkiem może być pomoc osobie, z którą jest kontakt i trzeba jej pomóc wejść na łódź – ale to też odradzam. Pomocy można udzielać tylko z brzegu lub jednostki pływającej. Wykwalifikowany ratownik, gdy płynie do tonącego, ciągnie za sobą linę, za którą w razie problemów wyciągną go koledzy.

Nie podawaj ręki tonącemu

Nigdy! Zawsze podawaj coś co trzymasz. Nawet z łódki – podaj linę, wiosło, cokolwiek, tylko nie rękę, bo tonący dysponuje nadludzką siłą i sprawi ci ból, który odbierze ci rozum.

Widzisz wypadek nad wodą – najpierw dzwoń

A dokładniej: wołaj ludzi na pomoc i każ komuś dzwonić. Tylko dzwonić! Być w kontakcie ze służbami. Gdy jesteś sam – dzwoń. Nawet jeśli ktoś miałby się utopić – znam przypadki, w których osobę przebywającą 45 min pod wodą udało się reanimować. Ale do tego potrzebni są fachowcy. W przypadku dalszych problemów oni pomogą też Tobie. Najpierw dzwoń na 112, dopiero później próbuj walczyć dalej.

Rzutka lub kij to najskuteczniejsze metody ratowania tonącego

Rozejrzyj się za czymś co mógłbyś podać lub rzucić tonącemu. Pomóc może wszystko co pływa. Nawet butelka po napoju o pojemności 1,5l, zawiązana plastikowa torba na śmieci – wszystko się nadaje.

Rzutka ratunkowa „zrób to sam” (fot. Mariusz Hekselman)

Ja zawsze mam ze sobą w aucie kawałek pływającej liny z Castoramy o średnicy ok. 8mm. 10 m bo dalej i tak nie rzucę. Jeśli tonący jest dalej mogę wejść do wody, by dosięgnąć go rzutem. Na końcu liny przywiązana jest plastikowa bańka po płynie do spryskiwaczy. Ma pojemność 5l, ale w środku jest 1l wody, by umożliwić rzut. Pozostałe 4l to „wyporność życia”.

Pojemność płuc to ok. 5-6l. Wydech to 4l. Na wydechu mamy wyporność ujemną – toniemy. Z pełnymi płucami, czyli o te 4l powietrza więcej – pływamy. Tonący, który chwyci się takiego baniaka z 4l powietrza będzie unosił się na wodzie. Ja to wiem i mam. Może też chciałbyś przygotować sobie taki zestaw? Polecam.

Jeśli myślisz o tym poważnie, sprawdź na jaką odległość jesteś w stanie rzucić taki baniak. Dodaj jeden metr – tyle kup liny. Dobrze by nie była za cienka, bo będzie się plątać.

Bierzesz udział i starając się pomóc zaczynasz tonąć razem z ratowanym

To najgorsza sytuacja. Tyle osób zginęło rzucając się na ratunek… strach liczyć te tragedie. Gdybyś jednak znalazł się w szponach tonącego, pamiętaj: tonący trzyma się tego co pływa, musisz wciągać go pod wodę, nurkować – to Twoja ostatnia szansa, aby się uwolnić. Uciekaj w dół i w bok. Inaczej…

Na koniec chciałbym jeszcze odnieść się do stwierdzenia, które z uporem maniaka powtarzał jeden z rozmawiających ze mną dziennikarzy: „jeśli moje dziecko będzie się topić, to ja się rzucę do wody ratować!”. Ludzie! Pilnujcie dzieci nad wodą. Moja porada jest jak reklama MM: nie dla idiotów.

Oby te wskazówki nigdy nie były Wam potrzebne. Jednak jeśli już znajdziecie się w takiej sytuacji – wiecie więcej.

Miłych wakacji!

Mariusz Hekselman

***

Mariusz Hekselman (fot. Dorota Ścieżka)

Mariusz Hekselman – długoletni wodniak, uprzejmy i życzliwy pasjonat ze starej szkoły. Jako dziecko uczył się pływać trzy razy. Jego mama, która sama nie umiała pływać uważała, że „to bardzo ważne” i zachęcała by spróbował wszystkiego: pływania sportowego, skoków do wody, żeglarstwa, itp. W liceum ogólnokształcącym na kurs ratownika wodnego Mariusza wraz z kolegami wyciągnęli WOPRowcy. Od tamtej pory potrzeba niesienia pomocy drugiemu człowiekowi towarzyszy mu nieustannie. Jak mówi, „dzisiaj – pomimo 65 lat – nic się nie zmieniło w tej kwestii. No może doświadczenia jest więcej”.

Exit mobile version