Pierwszy raz górach wysokich – jak to ugryźć? Porady himalaistów i alpinistów: Piotr Pustelnik

Marzenie o wyprawie w góry wysokie może się ziścić łatwiej, niż nam się wydaje. Pytanie, co jednak zrobić, by ten pierwszy raz okazał się wspaniałą, niezapomnianą przygodą, bez traumy i niepotrzebnego ryzyka? Poprosiliśmy o opinie specjalistów – himalaistów i alpinistów, którzy chętnie dzielą się swoim doświadczeniem. Dziś porady od Piotra Pustelnika.

Piotr Pustelnik (fot. Lesław Włodarczyk)

Moja recepta jest prosta, choć zajmuje dużo czasu. To jest po prostu moja droga. A wygląda ona tak: zacznij od litery „a” w alfabecie alpinistycznym, czyli od kursu dla początkujących. Nie ważne ile masz lat i ile ważysz, jak zaczniesz od rzeczy podstawowych, to łatwiej będzie dalej iść w rozumieniu alfabetu wspinaczy. Po drugie, zarezerwuj sobie parę lat czasu.

Alpinizm to nie Facebook, nie ogarniesz w pół godziny. Alpinizm wchodzi przez ręce, nogi i głowę, więc potrzebuje czasu. Najpierw drogi łatwe, gdzie uczysz się prawidłowych odruchów asekuracyjnych oraz techniki ekonomicznego i ergonomicznego wspinania. Potem drogi trudniejsze. Jak tak podejdziesz do zagadnienia, to nie spanikujesz w trudnościach i nie zrobisz błędu, który może Cię kosztować kontuzję albo coś więcej.

Po trzecie, wspinaj się w możliwie każdych warunkach, bo co to za alpinista, który wspina się tylko jak świeci słońce i to jeszcze nie za mocno.

Po czwarte, śledź materiały szkoleniowe i nowinki techniczne. Unikniesz ksywy ” dinozaur”, a poza tym, będziesz ciągle na bieżąco. To pomaga nie tylko przy wypełnianiu ego, ale także przy prawidłowym wspinaniu z partnerem.

Po piąte, wspinaj się z partnerem. Alpinizm solowy, to ostateczność. Tylko dla stuprocentowych introwertyków. Poza tym, słabo tu z przeżywalnością. A Ty przecież chcesz się wspinać i cieszyć się życiem.

Jeśli interesuje Cię Mount Everest, to nie jedź od razu na niego, choćbyś wygrał kumulację w Lotka. W alpinizmie pieniądze do końca szczęścia nie dają, szczególnie niecierpliwym. Chcesz wejść na Everest, proszę bardzo, ale zacznij od Mount Blanc. Potem coś w Azji do 6000 m, może Aconcagua i dopiero np. Cho Oyu. Jak Ci po tej dawce nie przejdzie Everest, to możesz jechać. Ale jakbym miał radzić, to nie radzę. Wysoki owszem, ale zatłoczony, no i w mordę można dostać, jak się nie słucha Szerpów i chodzi im po linach i stopniach, które pracowicie dla Ciebie robią. Słowem – można się zrazić do bycia na wysokości, jak się pojedzie na Everest. Może więc Makalu? Kończąc, góry są piękne i warto po nich chodzić, ale zajmują dużo czasu i są trochę drogie. Tych, którzy je kochają, żadne moje paplanie nie odstraszy. Może nawet zmobilizuje.

***

Piotr Pustelnik – alpinista i himalaista, wspinał się w Tatrach, Alpach, Dolomitach, Pamirze, Andach, na Alasce, w Karakorum i Himalajach. W latach 1990–2010 zdobył wszystkie góry o wysokości przekraczającej 8000 m, czyli Koronę Himalajów. Jest dwudziestym człowiekiem na świecie i trzecim w Polsce, który tego dokonał.

Exit mobile version