Burzliwa historia zimowej wyprawy na K2

Temat wyprawy na najtrudniejszy i ostatni niezdobyty zimą ośmiotysięcznik nieustanie pulsował w rozmowach Polaków. Emocje, podlewane skwapliwie przez bombardujące nas zewsząd media, towarzyszyły nam przez ponad dwa miesiące. Jeszcze w miniony weekend nasze oczy i myśli zwrócone były w stronę góry. Przez te ostatnie dni wspólnie z himalaistami wyczekiwaliśmy okna pogodowego. Pojawiły się informacje o lepszych prognozach. Pomimo z dnia na dzień zmniejszających się szans na powodzenie wyprawy, ciągle wierzyliśmy. Może jeszcze się uda. Może jeszcze jest jakaś nadzieja na szczyt. Wiedzieliśmy, że wczoraj w górę wyruszy Janusz Gołąb i Adam Bielecki. I wyruszyli. Niestety szybko powrócili z rekonesansu do bazy. Krzysztof Wielicki nadał komunikat o zakończeniu akcji górskiej na K2.

Artur Hajzer twórca programu Polski Himalaizm Zimowy (fot. Agna Bielecka – po zejściu bazy po akcji na Gasherbrum I, rok 2012)

Ten etap historii zimowych podbojów został zakończony. I choć nadal nie udało się zdobyć szczytu, Narodowa Zimowa Wyprawa na K2 2017/2018 z pewnością przyczyniła się do rozwoju wiedzy na temat samej góry, warunków oraz strategii. Wiedzy, która odpowiednio wykorzystana, może zaowocować w przyszłości. Powstrzymajmy się jednak jeszcze przez chwilę od analiz, komentarzy i wyciągania wniosków. Poczekajmy do momentu powrotu himalaistów do Polski. To oni najlepiej wiedzą, które aspekty wypraw zimowych w najwyższe góry świata mają już opanowane do perfekcji, a które wymagają jeszcze poprawy. To do nich, w pierwszej kolejności, należy podsumowanie i ocena wyprawy. My natomiast możemy raz jeszcze przyjrzeć się faktom – prześledzić dwumiesięczną walkę w lodowym piekle Karakorum.

Lodowcowa Loteria

Narodowa Zimowa Wyprawa na K2 2017/2018 wyruszyła z Polski 29 grudnia. Po kilku dniach, licząca w sumie 13 członków grupa himalaistów (Krzysztof Wielicki – kierownik wyprawy, Janusz Gołąb – kierownik sportowy wyprawy, Piotr Snopczyński – kierownik bazy, Adam Bielecki, Rafał Fronia, Marek Chmielarski, Dariusz Załuski – operator filmowy, Marcin Kaczkan, Artur Małek, Piotr Tomala, Jarosław Botor – ratownik medyczny, Maciej Bedrejczuk, Denis Urubko; w późniejszej fazie wyprawy do zespołu dołączył Przemysław Guła, lekarz i ratownik TOPR) dotarła do miejscowości Askole. Jest to ostatni miejscowość na trasie do bazy pod K2. Wiedzie do niej wyboista i niebezpieczna droga, przejezdna wyłącznie dla samochodów terenowych. Dalej jest już tylko trudny górski teren oraz lodowiec. Alpiniści wyruszyli z Askole wraz z grupą około 100 tragarzy.

Trasa licząca niemal 100 km, latem nie przysparza większych trudności i jest częstym celem turystycznym. Jednak zimą przeprawa przez lodowiec, szczególnie w tak dużej grupie, staje się loterią. Nagłe załamanie pogody – śnieg, który grubą warstwą pokryje lodowiec skrywając pod swoją powierzchnią szczeliny i bezpieczne przejścia – zmienia stytuację diametralnie. Dalszy trekking nie staje się trudny, lecz niemożliwy.

Na tym odcinku szczęście dopisało polskim himalaistom. Opady śniegu uniemożliwiły transport całości ładunku do bazy, jednak wszyscy bezpiecznie osiągnęli cel 9 stycznia. W kolejnych dniach tragarze powrócili na lodowiec po pozostawione ładunki.

Baza Narodowej Wyprawy Zimowej na K2 (fot. Rafał Fronia)

Zmagania na drodze Basków

W wyniku przygotowawczej wyprawy letniej, która odbyła się w 2017 roku, Polacy zdecydowali się wspinać na niezdobyty do tą zimą szczyt Drogą Basków. Pierwsze działania na tej drodze rozpoczęły się już kolejnego dnia po dotarciu do bazy. Wyjścia miały na celu rekonesans – rozpoznanie warunków i zaplanowanie optymalnych miejsc na pierwsze obozy.

Alpiniści pracowali nad drogą, poręczując nieustępliwie kolejne odcinki. Metr za metrem zdobywali wysokość, transportowali sprzęt i żywność, oraz ustawiali obozy niezbędne do przeprowadzenia ataku szczytowego.

K2 z Concordii. 1. Żebro Abruzzi, 2. droga Basków, wariant do Żebra Abruzzi (fot. Janusz Kurczab)

22 stycznia na wysokość 6300 m n.p.m., dotarł Denis Urubko. Założył obóz 2 i spędził w nim noc. Trzy dni później Denis powtórnie zmierza do C2 wraz z Januszem Gołąbem. Ich zamiarem jest prawdopodobnie wyjście wyżej – w kierunku C3. Jednak nieprzewidziana tragedia krzyżuje ich plany. Wracają.

Dramat na Nanga Parbat

25 stycznia do obozu pod K2 docierają dramatyczne informacje. Francuzka Elisabeth Revol i Tomek Mackiewicz utknęli na wysokości 7400 m n.p.m. na Nanga Parbat podczas próby (jak się później okazało udanej) dokonania drugiego w historii zimowego wejścia na szczyt. Mają poważne problemy, potrzebna jest pomoc. Polacy błyskawicznie organizują akcję ratunkową. Zespół czterech ratowników (Bielecki, Urubko, Tomala i Botor) oczekuje na lot śmigłowcem, który jednak opóźnia się znacznie ze względów formalnych. W końcu, 27 stycznia helikoptery odbierają himalaistów z bazy pod K2.

Stan Elisabeth Revol jest ciężki, a Tomka niestety bardzo ciężki. Francuzka zmuszona jest pozostawić go na wysokości około 7200 m n.p.m. i rozpocząć samotne zejście. Schodząc niżej zwiększa swoje szanse na ratunek. Jednak ten, ze względu na opóźnienia w locie śmigłowców, nie dociera tak szybko jak zakładano. Francuzka odmraża się poważnie podczas noclegu bez żadnego sprzętu biwakowego na wysokości 6600 m n.p.m.

Denis i Adam oraz uratowana przez nich Elizabeth Revol u podstawy ściany Diamir (fot. Adam Bielecki – profil FB)

Podczas nocnej wspinaczki na Drodze Kinshofera Adam Bielecki i Denis Urubko pokonują w niewyobrażalnym tempie wysokość 1200 metrów i docierają do Elisabeth, której do tego czasu udało się obniżyć na wysokość 6000 m n.p.m. Po kilkugodzinnym odpoczynku rozpoczynają ewakuację. Niestety prowadzenie dalszej akcji ratunkowej po Tomka Mackiewicza jest wykluczone. Ze względu na wysokość oraz złe prognozy pogody, życie ratowników byłoby ekstremalnie zagrożone. Adam i Denis sprowadzają na dół Elisabeth 28 stycznia.

Powrót na górę

W pierwszych dniach lutego pod K2 panują fatalne warunki. Śnieżyca i mocny wiatr uniemożliwia powrót zespołu ratowników i utrudnia życie w bazie. Pomimo tego, pozostali pod K2 himalaiści, pracują nad zabezpieczeniem niższych obozów. Jarosław Botor, jeden z uczestników grupy ratunkowej i ratownik medyczny wyprawy, ze względów osobistych wraca do Polski.

2 lutego Bielecki, Urubko i Tomala powracają do bazy. Warunki są nadal ciężkie, a prognozy niepewne. W kolejnych dniach himalaiści docierają na wysokość 6500 m n.p.m., jednak bardzo silne wiatry niemal uniemożliwiają postępy. To właśnie one są w tym okresie największym przeciwnikiem wspinaczy.

7 lutego Adam Bielecki zostaje ranny. Spadający z olbrzymią prędkością kamień łamie i rozcina mu nos. Koledzy, instruowani telefonicznie przez lekarza, zaszywają ranę i zakładają opatrunek. Adam jest wyłączony z akcji na najbliższe dni.

Adam Bielecki po wypadku (fot. Adam Bielecki – profil FB)

9 lutego ma miejsce kolejny wypadek. Kamień rani rękę Rafałowi Froni, kronikarzowi wyprawy. To dla niego wyjątkowo przykry koniec wyprawy.

W międzyczasie trwa akcja. Wspinacze przemieszczają się pomiędzy obozami, jednak postępy są znikome. Utrudnia je niestabilna pogoda, silne wiatry i duże opady śniegu.

Wspólną decyzją wspinaczy i kierownika Krzysztofa Wielickiego działalność na Drodze Basków zostaje zawieszona 10 lutego. Warunki są zbyt trudne, a ryzyko zbyt duże. Wypadki ostatnich dni nie pozostawiają wątpliwości. Maksymalna wysokość osiągnięta przez himalaistów na Drodze Basków to ok. 6500 m n.p.m.

Na drodze pierwszych zdobywców

11 lutego ekipa rozpoczyna działania na Żebrze Abruzzi. To historyczna droga pierwszych zdobywców K2, którą za swój cel obrała również pionierska ekspedycja zimowa Andrzeja Zawady w 1987/1988 roku. Podczas wyprawy w latach 80-tych najwyższa wysokość jaką udało się osiągnąć to 7300 m n.p.m. – do obozu 3 dotarli wtedy Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki.

Wschodnia strona K2. 1 – Żebro Abruzzi: na czerwono zaznaczono miejsca tradycyjnych obozów 3 i 4 oraz na zielono orientacyjny punkt osiągnięty przez zespół Bielecki-Urubko 20.02.2018 (oprac. Janusz Kurczab, Piotr Turkot; fot. montagna.tv)

W pierwszej fazie działań na nowo obranej drodze, zespół Wielickiego robi szybkie postępy. Już 13 lutego Denis Urubko dociera na wysokość 6500 m n.p.m. Jednak w połowie miesiąca silne wiatry ponownie spowalniają himalaistów.

Adam Bielecki, którego rana goi się dobrze,wraca do akcji. 18 lutego wraz z Denisem przechodzą trudne odcinki na tzw. Czarnej Piramidzie i wspinają się dalej. 20 lutego osiągają najwyższy punkt – 7400 m n.p.m. i nocują w biwaku na 7200 m n.p.m. Do bazy wracają w bardzo złych warunkach – przy wietrze osiągającym w porywach 100 km/h.

Pogoda wstrzymuje ruchy himalaistów przez kolejne dni. 24 lutego Denis Urubko podejmuje próbę samotnej wspinaczki w kierunku szczytu. Wierny swojej filozofii, która zakłada koniec zimy wraz z końcem lutego, a wbrew zasadom pracy zespołowej i wzajemnej odpowiedzialności, Urubko prowadzi swój samowolny atak. Pomimo tego, kierownik i reszta zespołu ubezpieczają jego wyjście – kolejne zespoły wychodzą do poszczególnych obozów.

Ostatnie chwile pod K2

Denis Urubko powraca 26 lutego, pokonany przez górę i trudne warunki. Podczas swojej samotnej wspinaczki osiągnął wysokość około 7600 m n.p.m. Odłącza się od wyprawy i udaje się w drogę powrotną. Pozostali wspinacze walczą jeszcze na różnych odcinkach drogi, nie osiągają jednak terenu powyżej obozu 2. W kolejnych dniach duże opady śniegu paraliżują akcję. Z oddali słychać łoskot schodzących lawin, a prognozy pogody nie wyglądają obiecująco. Rozpoczyna się oczekiwanie na okno pogodowe.

Krzysztof Wielicki (fot. Piotr Tomala)

Rano, 5 marca w górę wyrusza Janusz Gołąb i Adam Bielecki. Niestety alpiniści szybko wracają z tego rekonesansu. Okazuje się, że liny są zasypane, namiot w bazie wysuniętej uległ zniszczeniu. Do Polski dociera oficjalny komunikat kierownika wyprawy, Krzysztofa Wielickiego:

W oparciu o głęboką analizę sytuacji w porozumieniu z zespołem zdecydowałem dziś o zakończeniu akcji górskiej na K2.

Wpływ na decyzję o zakończeniu akcji miały następujące czynniki:

1. Wynik rekonesansu zespołu Adam Bielecki i Janusz Gołąb w dniu dzisiejszym. Okazało się, że na drodze do C1 wszystkie liny są zasypane, namiot w bazie wysuniętej jest uszkodzony, istnieje również duże prawdopodobieństwo zniszczenia obozów C1,C2 oraz C3.

2. Prognoza pogody, która potwierdza tylko 1 krótkie okno pogodowe ok 11.03.2018

3. Brak możliwości zaaklimatyzowania min. 1-go zespołu na wys. 7200m, który by zdążył po powrocie do bazy na podjęcie próby ataku szczytowego w dniu 11.03

4. Zagrożenie lawinowe w górnych partiach drogi. W ostatnich 8 dniach zanotowaliśmy łącznie ponad 80cm opadów śniegu.

5. Ostrzeżenie z Portalu Ventusky o dużych opadach na wys.7600m

6. Złe prognozy na okres po 11.03.2018

Priorytetem wyprawy jest bezpieczeństwo uczestników.

Krzysztof Wielicki

Chyba każda duża wyprawa w Karakorum czy Himalaje budzi wiele emocji. Zarówno wśród obserwatorów, jak i uczestników. Trudne warunki, niebezpieczeństwo i indywidualne ambicje mieszają się w wielkim kotle bazy, tworząc niejednokrotnie mniej lub bardziej wybuchową mieszankę. Tak było również podczas tej wyprawy – trudno się dziwić – nie zapominajmy, że walka toczyła się o najtrudniejszy i nadal niezdobyty zimą, szczyt ośmiotysięczny. Wśród lodów, śniegów, latających kamieni i burz.

Uszczuplony zespół himalaistów przesyła pozdrowienia spod K2, które nadal pozostaje zimowym marzeniem (fot. PHZ – profil FB, 6 marca 2018)

Michał Gurgul
źródło: wspinanie.pl, Polski Himalaizm Zimowy, Altitude, Pakistan Mountain News

Exit mobile version