Trzeba umieć zapanować przede wszystkim nad sobą samym – rozmowa po Ultramaratonie Babia Góra

W tym roku po raz pierwszy w historii zawodów Regatta Ultramaraton Babia Góra udało się zawodnikowi ukończyć bieg 6xBabia mieszcząc się w limicie czasu, który wynosi 17 godzin. Dokonał tego Krzysztof Dołęgowski, który wbiegł na metę z czasem 16:06:26. Z wyzwaniem tym mierzył się także Zbigniew Przybył, który jednak w trakcie biegu zdecydował się na ukończenie dystansu 4xBabia. Udało się, zajął drugie miejsce na podium. Jak wyglądały jego zmagania i przygotowania? Zapraszamy do lektury wywiadu.

Aneta Żukowska: Na początek gratuluję drugiego miejsca w biegu 4xBabia! Twoim celem było jednak ukończenie w limicie czasu biegu 6xBabia. Co się wydarzyło?

Zbigniew Przybył: Dziękuję, ale zapewne gdybym się z kimkolwiek ścigał nic by z tego nie wyszło. To przypadek – nie powiem – miły, ale jednak przypadek, tak to w każdym razie rozpatruję. Moim celem było nie tyle ukończenie biegu 6xBabia, co sprawdzenie ile mi brakuje do jego ukończenia. W górach biegam dopiero drugi rok, więc zwyczajnie mam zbyt małe doświadczenie. Pochodzę z południowej Wielkopolski, płaskiej jak blat stołu, góry dopiero poznaję. Inna sprawa, że nie interesuje mnie „łatwe” bieganie, jeśli już mam nie kończyć biegów, to właśnie takich.

Podium biegu 4xBabia (fot. Krzysztof Nagacz)

Kiedy podjąłeś decyzję, że zmieniasz swoje plany? Na jakim etapie biegu?

Decyzję podjąłem po czwartym wejściu na szczyt. Myślę, że piąte wejście byłoby realne przy korzystnych warunkach pogodowych. Zdecydowałem się na Perci Akademików, która jest ponoć najtrudniejszym beskidzkim szlakiem, byłem tam zaledwie dwa razy w życiu. O ile wejście na szczyt tą drogą, nawet w niesprzyjających warunkach, byłem w stanie sobie wyobrazić, o tyle zejścia w takich warunkach pogodowych wolałem nie ryzykować. Z moim doświadczeniem, byłoby to zwyczajną głupotą. Nie tego chcę się uczyć w górach.

Czy możesz opisać jak wygląda ten bieg?

W największym skrócie dystans 6xBabia, to próba sześciokrotnego zdobycia szczytu w ciągu 17 godzin. Za każdym razem inną drogą – każdorazowo zejście następuje drogą, którą właśnie zdobyło się szczyt. Góra, dół, góra, dół… i tak do znudzenia, a właściwie do zniszczenia (samego siebie). Dodatkowo wszystko w bardzo trudnym terenie, co dodaje dodatkowej pikanterii całej „zabawie”.

Regatta Ultramaraton Babia Góra (fot. Karolina Krawczyk)

Co jest najtrudniejsze w tych zawodach?

Trudne jest dosłownie wszystko. Większość ludzi twierdzi, że najtrudniejsza jest tu walka z wyśrubowanym limitem czasowym. Ale osobiście mam wrażenie, że tu trzeba umieć zapanować przede wszystkim nad sobą samym.

Czy coś Cię zaskoczyło podczas zawodów?

W czasie przygotowań do biegu starałem się przygotować na tyle na ile to było możliwe. Począwszy od kwestii czysto treningowych, poprzez techniczne, a kończąc na tych logistycznych. Czasami odnoszę wrażenie, że sam bieg zaczyna się w momencie, kiedy się na niego dostajesz, a kończy kiedy stajesz na linii startu, bo od tego momentu nic już się nie da zmienić. Cała frajda z biegania w terenie polega właśnie na tym, że właściwie wszystko jest nieobliczalne: pogoda, teren, własne reakcje na bodźce zewnętrzne.

Przebiegłeś 76.3 kilometra w czasie 13:16:17. Kiedy miałeś największe kryzysy?

Właściwie to tych kilometrów wyszło mi odrobinę więcej, około 87. Kryzys jest na okrągło. Cała sztuka w tym, by się z nim możliwie szybko pogodzić. Inna rzecz, że nawet kiedy przejdzie i tak można być pewnym, że pojawi się kolejny. Staram się solidnie przygotować do zawodów, bo dzięki temu, wiedząc na co się szykuję, łatwiej mi przetrwać. Jednak w tym biegu przytrafiło mi się także coś nowego, co wprawdzie kryzysem nie było, ale bałem się tego już na długo przed startem. Musiałem odpuścić – a że jestem okropnie uparty, można się tylko domyśleć co się wtedy działo w mojej głowie. Z perspektywy czasu, jest to jednak bardzo dobra lekcja pokory na przyszłość. Bardzo dobrze się stało – bo to co przychodzi zbyt szybko, zwykle nie jest doceniane. Myślę sobie teraz, że byłoby dla mnie niezłą karą gdyby bieg udało mi się ukończyć już w tym roku. Nie chcę by był to tylko kolejny odhaczony bieg, a kończąc go zbyt szybko, tak właśnie mogłoby się stać (taki trochę ze mnie utopijny romantyk :).

Jak długo się przygotowywałeś?

Sporym wyróżnieniem było dla mnie już to, że dostałem możliwość startu. Wiedząc na co się piszę wiedziałem, że tu już nie wystarczy zwykłe bieganie z książkami (przed swoim ubiegłorocznym ultra-debiutem w Rzeźniku Ultra140 w ramach treningu biegałem z książkami w plecaku – taki mój kolejny głupkowaty pomysł, który wprowadziłem w życie), dlatego też rozpocząłem treningi pod okiem Marcina Świerca. Dodatkowo wszystko podparłem regularnymi wizytami u fizjoterapeutki – Eweliny Wnuk (oboje są dla mnie prawdziwymi autorytetami w tym co robią). Bez wątpienia to tacy moi biegowi rodzice. Dzięki nim i odrobinie uporu w dążeniu do celu nawet ja, nawet w płaskiej Wielkopolsce, byłem w stanie zrobić spore postępy. Myślę, że rok temu nie byłbym w stanie „machnąć” 4xBabia mimo, że np. ze wspomnianym Rzeźnikiem się udało. W ramach przygotowań zaliczyłem także dwa treningi przedbiegowe, zorganizowane przez samych organizatorów biegu, i mimo, że jazda tam była każdorazowo strasznie męcząca (zajmowała średnio około 10 godzin tylko po to by pobiegać sobie 5-6 godzin po Babiej i wracać drugie tyle), te dwa treningi na prawdę dużo mi dały.

Będziesz próbował raz jeszcze?

Zdecydowanie tak. Teraz, kiedy w końcu odbiłem się od ściany, dopiero zaczyna się „zabawa”. Inna rzecz, że przynajmniej jeśli idzie o bieganie wolę żałować, że się nie udało (nawet gdyby to miało nastąpić kilkukrotnie) niż żałować po czasie, że nie spróbowałem – nie dałoby mi to spokoju. Zresztą na chwilę obecną myślę, że za rok też nie będę jeszcze gotowy na 6xBabia, ale nigdzie mi się nie śpieszy.

Jak myślisz, jakie cechy, umiejętności są najważniejsze przy tym biegu?

Upór w dążeniu do celu (to chyba na szczęście mam) – a jeśli jeszcze poparty jest zdrowym rozsądkiem, to jest już całkiem super (nad tym z kolei muszę popracować). Resztę da się wypracować, co widać choćby na moim przykładzie. Fakt jest taki, że nadal wolniej biegam niż większość biegaczy stoi, ale wszystko zmierza w dobrym kierunku :)

Regatta Ultramaraton Babia Góra (fot. Magdalena Bogdan)

Od kiedy zajmujesz się biegami?

W biegach górskich biorę udział drugi rok. O ile dobrze liczę, Babia to był mój piąty górski bieg. Wcześniej zaliczyłem cztery półmaratony na asfalcie, ale bardzo szybko mnie to znudziło. Wcześniej amatorsko byłem związany z piłką nożną.

W jakich zawodach startowałeś i co uznajesz za swój największy sukces?

Z tych najważniejszych (w kolejności chronologicznej) to Bieg Rzeźnika Ultra140, Beskidy Ultra Trail120 oraz Babia. Bardzo ważny był dla mnie także tegoroczny Zimowy Janosik.

Największy sukces to Babia – i nie o miejsce chodzi, bo z nikim się nie ścigałem (nie umiem się ścigać) a o to, że pokonałem własny strach (przed porażką) i wystartowałem. Ponadto mimo, że był to znacznie krótszy bieg niż chociażby Rzeźnik, były to zdecydowanie najtrudniejsze technicznie zawody w jakich brałem udział. Dodatkowo poza klasyfikacją jest mój prywatny bieg do rodzinnego domu. Miejsce w którym obecnie mieszkam – Mosina – leży około 70 km od Szurkowa. W ramach ostatniego treningu przed Rzeźnikiem przebiegłem tę trasę i to także był prawdziwy odjazd mimo, że po asfalcie, mimo, że płasko. Wielu rzeczy się o sobie dowiedziałem.

Regatta Ultramaraton Babia Góra (fot. Karolina Krawczyk)

Jak podchodzisz do pracy z trenerem?

Celem pracy z trenerem nie było wskoczenie do jakiejś elity. Doświadczenie jakim się ze mną dzieli działa po prostu cuda. W którymś momencie doszedłem do wniosku, że jeśli na coś poświęcam masę czasu, to dlaczego by nie robić tego konstruktywnie? Bo co jak co, ale bieganie z książkami z pewnością konstruktywną metodą treningową nie jest. Nie są dla mnie ważne laury, po prostu zależy mi na tym by każdego następnego dnia być choć odrobinę lepszym niż wcześniej – nie od Jana czy innego Andrzeja zza płotu, ale od siebie samego.

To samo odnosi się do wizyt u Eweliny, bo ona nie dość, że potrafi mnie błyskawicznie ponaprawiać, to jeszcze w dodatku umie uchronić mnie przed mną samym. Lepiej ode mnie wie kiedy powinienem odpocząć. Obecność tych dwóch osób jest dla mnie bardzo ważna – fajnie, że mają jeszcze dla mnie cierpliwość.

Jakie są Twoje kolejne biegowe plany?

W tym roku będą to najpewniej tylko dwa biegi – Bieg Ultra Granią Tatr i Ultra Janosik – Legenda. Następnym biegiem zapewne będzie już kolejna edycja Babiej. Nie ciągnie mnie do częstych startów.

 ***

Wyniki

6xBabia – 106,2 km; wystartowało 10 osób, bieg ukończyła jedna osoba

  1. Krzysztof Dołęgowski – 16:06:26
Krzysztof Dołęgowski na mecie (fot. Krzysztof Nagacz)

5xBabia – 92 km; wystartowała jedna osoba i ukończyła bieg

  1. Dawid Ancew Atanasow – 16:15:00

4xBabia – 76,3 km; wystartowało 15 osób, wszyscy ukończyli

  1. Remigiusz Rzepka – 12:53:12
  2. Zbigniew Przybył – 13:16:17
  3. Andrew Macconnell – 13:40:16

3xBabia – 70 km, wystartowało 45 osób, bieg ukończyło 41 zawodników

Mężczyźni:

  1. Robert Dudzik – 10:49:20
  2. Grzegorz Góral – 10:57:17
  3. Maciej Raczak – 11:08:25

Kobiety:

  1. Anna Witkowska – 14:44:05
  2. Anika Nojszewska – 16:23:50

Maraton Babia Góra – 42,5 km; wystartowało 87 osób, bieg ukończyło 81 osób

Mężczyźni:

  1. Jan Wąsowicz – 04:56:55
  2. Michał Sedlak – 05:36:29
  3. Adam Pieprzycki – 05:42:55

Kobiety:

  1. Ewelina Matuła – 06:51:11
  2. Marta Bażyńska – 06:54:56
  3. Joanna Kłapacz – 07:09:25

1/2 Babia – 23,5 km, wystartowało 229 osób, bieg ukończyło 225 osób

Mężczyźni:

  1. Dariusz Marek – 02:07:13
  2. Dominik Grządziel – 02:08:17
  3. Krzysztof Falkowski – 02:20:20

Kobiety:

  1. Kinga Pachura – 02:56:28
  2. Urszula Cieślar – 03:02:32
  3. Anna Miękus – 03:04:03

Exit mobile version