„Wakacje” na K6 West – Rafał Sławiński na 11. Krakowskim Festiwalu Górskim

Rafał Sławiński swoją festiwalową opowieść skupił wokół doświadczeń w górach Pakistanu. Z ogromnym spokojem, mądrością i skromnością opowiadał o nauce wspinania w Himalajach i zdobyciu dziewiczego wierzchołka K6 West.

Przyzwyczajony byłem, że w Górach Skalistych wszystko da się zrobić w długi weekend. Ta taktyka niestety nie sprawdzała się w Karakorum – mówił Sławiński o swoich początkach w górach wysokich. Dopiero przy trzeciej wyprawie, tej na której zdobył upatrzony wcześniej K6 West, potrafił pohamować żądzę szybkiego wspinania. Wcześniejsze doświadczenia w Karakorum to były wyczynowe wspinaczki, trwające po dwadzieścia godzin. Dające ogromne emocje, ale nie pozwalające na zdobycie planowanych szczytów.

Rafał Sławiński na 11. Krakowskim Festiwalu Górskim (fot. Wojtek Lembryk/KFG)
Rafał Sławiński na 11. Krakowskim Festiwalu Górskim (fot. Wojtek Lembryk/KFG)

Dlaczego myśleliśmy, że tym razem się uda, skoro wcześniej się nie udawało? W jednym z języków górskich plemion jest powiedzenie tala tala – powoli, powoli. Nadal nie interesowało nas zakładanie obozu i poręczówek – za dużo roboty i śmieci, nadal chcieliśmy się wspinać na lekko, ale tym razem trochę zmniejszyć tempo. W przeciwieństwie do takich bogów jak Ueli Steck, my jesteśmy ludźmi – skromnie rozpoczął opowieść o zdobywaniu K6 West.

Przed zdobyciem K6 West aklimatyzacja przebiegała dość długo – Wchodziliśmy na mniejsze szczyty, nocowaliśmy na sześciu tysiącach, mieliśmy ze sobą książki i iPady, więc odpoczywaliśmy. Prawdziwe górskie wakacje. Na co dzień jestem profesorem i chcę się tymi wakacjami cieszyć – z uśmiechem opowiadał Rafał. Jego opowieść pozbawiona była wybuchowych zwrotów akcji i dramatycznych momentów. Niesamowite było to, że słuchając miało się wrażenie, jakby zdobycie tego trudnego technicznie wierzchołka i spędzenie 2,5 dnia w pionowej ścianie na tej wysokości było po prostu zwykłą wspinaczką.

Według niego najtrudniejszym momentem było podejście pod ścianę wąskim lodospadem – Był potrzaskany i nie wiadomo było co się na nim wydarzy. Była to po prostu hałda lodu. Czekające po tym przejściu wspinanie to była już sama przyjemność. Wykorzystaliśmy całą wiedzę, którą zdobyliśmy podczas wspinania w Górach Skalistych i przydało się doświadczenie w zakładaniu abałakowów – opowiadał Sławiński.

Rafał Sławiński na 11. Krakowskim Festiwalu Górskim (fot. Wojtek Lembryk/KFG)

Podkreślał też, że dla niego logistycznym przedsięwzięciem było pakowanie się, mimo ogromnej rozwagi plecaki i tak ważyły 20 kilogramów. Gdzieś pomiędzy słowami dało się słyszeć, że wspinanie było trudne fizycznie, przede wszystkim ze względu na wysokość.

Kilkakrotnie podczas prezentacji mówił o Pakistanie i jego mieszkańcach. Znalazł się tam krótko po tragedii pod Nanga Parbat, podkreślał jednak, że to piękny kraj i piękne góry, a co najważniejsze nie jest monolitem i należy o tym pamiętać…. Jego doświadczenia z Pakistanu: W Skardu ludzie cieszyli się, że tam jesteśmy i bardzo przepraszali nas za to co się stało … To kraj o trudnej historii i ciężko doświadczany, nie można jednak go postrzegać tylko przez pryzmat tych tragicznych wydarzeń.

Dream team na przyszłe wspinaczki – Rafał Sławiński i Artur Małek na 11. Krakowskim Festiwalu Górskim (fot. Renata Małek)

Widać było jak ważne są dla niego relacje z lokalnymi mieszkańcami oraz relacje pomiędzy wspinaczami, ludźmi odwiedzającymi Karakorum a mieszkańcami tego regionu. Podkreślał, że warto pamiętać, że są to cisi bohaterowie różnych wypraw.

***

Już niebawem zaprosimy do lektury wywiadu z Rafałem Sławińskim!

Karolina Szymańska

 

Exit mobile version