Kobieta z Koroną. Rozmowa z Izabelą Smołokowską

We wrześniu pisaliśmy o „business-woman” z Warszawy, która jako siódma Polka zdobyła Koronę Ziemi. Izabela Smołokowska, bo o niej tu mowa, zrealizowała najpełniejszą, dziewięciowierzchołkową wersję Korony – łącząc wersje Richarda Bassa i Pata Morrowa. – Na szczycie Kilimandżaro stałam z moją 14-letnią wówczas córką, zaś na Aconcaguę (i przy okazji Cotopaxi) – z moim 18-letnim synem. Po tym wydarzeniu, kiedy zastanawiałam się „co dalej“, mój syn odważnie odpowiedział: Mamo – Korona Ziemi! I tak zakiełkowała w mojej głowie myśl, by dalej podążać tą drogą – mówi dla Outdoor Magazynu Izabela.

W drodze na Mt. Vinson w 20120 roku (fot. arch. Izabela Smołokowska)
Iza Smołokowska w drodze na Mt. Vinson w 20120 roku (fot. arch. Izabela Smołokowska)

Aneta Żukowska: Koronę Ziemi zdobywała Pani kilka lat. Czy pomysł na Koronę pojawił się od razu, czy rodził się wraz z kolekcją kolejnych szczytów do niej należących?

Izabela Smołokowska: Na 40. urodziny postanowiłam spełnić swoje marzenie i zdobyć Mont Blanc. Ponieważ mój kontakt z górami urwał się wraz z urodzeniem dzieci, pomysł wydawał mi się niesamowicie egzotyczny. Wydawało mi się, że nie ma nic bardziej ekstremalnego, czego mogłabym akurat wtedy pragnąć. Na szczyt ledwo weszłam, choć wydawało mi się, że jestem do niego doskonale przygotowana. Do następnych wspinaczek, w tym na Kilimandżaro, zainspirowały mnie moje dzieci. To one namówiły mnie do kolejnych wypraw i razem ze mną weszły na dwie góry. Na szczycie Kilimandżaro stałam z moją 14-letnią wówczas córką, zaś na Aconcaguę (i przy okazji Cotopaxi) – z moim 18-letnim synem. Po tym wydarzeniu, kiedy zastanawiałam się „co dalej“, mój syn odważnie odpowiedział: Mamo – Korona Ziemi! I tak zakiełkowała w mojej głowie myśl, by dalej podążać tą drogą.

I zakończyło się z sukcesem w tym roku. Który ze szczytów z Korony był dla Pani najtrudniejszy? Który przyszedł najłatwiej?

Dla mnie zdecydowanie najtrudniejszym szczytem w Koronie było Denali. Jest to zaskakująca góra pod względem warunków atmosferycznych, było bardzo, bardzo zimno. Poza tym ekwipunek ważył tyle co ja, czyli około 50-55 kg, a tam nie ma możliwości by ktoś pomógł. Z tego względu szczyt był dla mnie bardzo wyczerpujący. No i niestety, to co jest najistotniejsze – miałam też słabych towarzyszy podróży. Wszystko to spowodowało, że Denali wspominam jako górę, która dała mi najbardziej w kość. Jednocześnie była dobrym przygotowaniem przed Everestem.

Na Carstensz Piramid w 2013 roku (fot. arch. Izabela Smołokowska)

Równie wymagającym szczytem okazał się Carstensz Pyramid, do którego przymierzałam się kilka razy, a dwa razy byłam tam na miejscu. Przy pierwszej próbie zabrano nam paszporty oraz dużą sumę pieniędzy. Baliśmy się. Musieliśmy się wycofać. Druga próba miała miejsce w tym roku. Najtrudniejsze okazało się przedzieranie przez dżunglę i wszystkie sprawy formalno-logistyczne, zaś sama wspinaczka na szczyt już była tylko wisienką na torcie.

Zrealizowanie Korony Ziemi niewątpliwie wymaga konsekwencji, nadal niewiele Polek dokonało tego wyczynu. Jak się do tego niego Pani przygotowywała? Czy wspina się Pani lub trenuje jakiś inny sport na co dzień?

Góry to moja pasja od dziecka. Zawsze marzyłam żeby w nich być. Po pierwszej próbie zdobycia Mont Blanc zobaczyłam jak duże mam braki w kondycji fizycznej. Zaczęłam biegać. I ten sport, który można uprawiać w zasadzie wszędzie, pochłonął mnie zupełnie. Biegam maratony, biegi górskie, ale biegam też po swoją codzienną porcję endorfin, od których tak już się uzależniłam, że nie wyobrażam sobie życia bez porannej przebieżki na dobry początek dnia. W zależności od tego czy przygotowuję się do maratonu czy też nie standardowo przebiegam około 60 kilometrów tygodniowo. Przed wyprawami dodatkowo staram się poprawić siłę, wspinam się w Tatrach i za granicą np. w Dolomitach, czy na wyspie Kalymnos w Grecji. Przygotowuje się w ten sposób do poważniejszych wejść np na Carstensz Pyramid.

Jakie inne szczyty jeszcze Pani zdobyła? Czy Korona była celem, czy raczej „przy okazji”? Skąd Pani górska pasja?

Korona była motywacją. Taki projekt, który jest całością. A ja jak coś zaczynam to bardzo chcę to skończyć. Więc oprócz pasji miałam plan do wykonania, który to po dziewięciu latach udało mi się w końcu zrealizować. Dodatkowo zdobyłam Cotopaxi, Mont Blanc du Tacul, Grossglockner, Breithorn, Mt. Khuiten w Mongolii (całą rodziną), wspinałam się w Dolomitach, Alpach i wszędzie gdzie tylko była taka możliwość.

Icefall Everest w 2012 roku (fot. arch. Izabela Smołokowska)

A górską pasją zaraziła mnie mama, która gdy miałam 5-6 lat, zabierała mnie na wczasy pracownicze do Doliny Chochołowskiej. Tam nauczyłam się jeździć na nartach, chodzić po górach. Tam nauczyłam się zasad partnerstwa w górach, tam zostałam zarażona magią gór, i tak zostało do dziś. Schronisko na Polanie Chochołowskiej i Tatry Zachodnie to dla mnie szczególne miejsce i zawsze wracam tam z największą przyjemnością.

Czy teraz, z perspektywy czasu mogłaby Pani coś doradzić innym, którzy także mają plan by zrealizować Koronę Ziemi?

Myślę, że wszystko tutaj jest indywidualne. Na pewno całość projektu jest bardzo czasochłonna, nie wspominając o finansach, które mogą być  istotną przeszkodą w szybkim zrealizowaniu tego planu. Moim zdaniem ważne jest żeby nie porywać się z siekierą na słońce, tylko do każdej wyprawy solidnie się przygotować i zacząć od gór niższych żeby przyzwyczajać organizm do wysokości. Próbować zminimalizować ryzyko niepowodzenia wyprawy z powodu tzw. elementu ludzkiego. Czyli braku kondycji, czy umiejętności. Ja mimo, że trenuję i staram się być maksymalnie przygotowana, zawsze korzystam z pomocy licencjonowanych  przewodników.

Jak Pani myśli, dlaczego dotychczas zaledwie siedem Polek zdobyło Koronę Ziemi? Czy jest to większe wyzwanie dla kobiet niż dla mężczyzn?

Jak wspomniałam wcześniej to jest duże wyzwanie. Czasochłonne i finanso-chłonne, jeśli mogę się tak wyrazić. Kobiety w pewnym momencie życia są skoncentrowane na innych sprawach takich jak dzieci, rodzina czy kariera zawodowa. Nie jest to łatwe. Ja zaczęłam realizować swoje pasje dopiero gdy moje dzieci były na tyle duże, że bez wyrzutów sumienia mogłam je zostawić na dłużej. Myślę, że każdy podchodzi do tego indywidualnie, a czasami proza życia stawia nas przed problemami nie do przeskoczenia. Czasami również brak nam wiary w siebie i nasze możliwości.

Na Elbrusie w 2010 roku (fot. arch. Izabela Smołokowska)

Jak zachęciłaby Pani inne osoby do zmierzenia się z Koroną Ziemi?

Korona Ziemi to na pewno duże wyzwanie. Ale nie ma rzeczy niemożliwych. Zawsze jest jakaś droga, jakieś wyjście. Jeśli ktoś jest bardzo zmotywowany powinien spróbować. Trzeba uwierzyć w siebie i swoje możliwości, co czasem okazuje się zadaniem najtrudniejszym.

Czym zajmuje się Pani na co dzień i jak łączy pracę z pasją górską? Z rodziną?

Mam własną działalność, pracuję według potrzeb po kilka godzin dziennie. Wszystko zależy od organizacji. Mam więc nieregulowane godziny pracy. Moje już dorosłe dzieci prowadzą swoje własne życie. Przy odrobinie dobrej woli można połączyć i pracę i obowiązki rodzinne.

Na szczycie Mt. Vinson w 2010 roku (fot. arch. Izabela Smołokowska)

Jakie ma Pani kolejne górskie plany? Czy myśli Pani o kolejnych szczytach?

W przyszłym roku wybieram się po raz drugi na Kilimanjaro tym razem w gronie najbliższych przyjaciół. Latem chciałabym pojechać do Peru na Alpamayo i Huascaran. I to są te plany, o których już wiem. A lista szczytów, o których marzę nie ma końca :)

Życzymy zatem powodzenia w realizacji kolejnych celów!

Exit mobile version