Simone Moro – góry bez porażki, ale pełne marzeń

Gwiazdą Spotkań z Filmem Górskim w Zakopanem był Simone Moro – obecnie jeden z najwybitniejszych himalaistów na świecie. A w przyszłości zapewne jeden najlepszych pilotów helikopterów na świecie. O wolności, marzeniach, wydarzeniach na Evereście i najbliższych zimowych planach rozmawiał z nim na festiwalowej scenie Piotr Pustelnik. Dziennikarze zadali swoje pytania podczas konferencji prasowej.

Na scenie Spotkań z Filmem Górskim: Piotr Pustelnik, Gabi Kühn tłumacząca słowa Simone Moro oraz Simone Moro (fot. Piotr Turkot)
Na scenie Spotkań z Filmem Górskim: Piotr Pustelnik, Gabi Kühn tłumacząca słowa Simone Moro oraz Simone Moro (fot. Piotr Turkot/wspinanie.pl)

Simone poruszył wiele ważnych kwestii podczas tego spotkania. Wspomniał o swojej młodości – przygodę w górach zaczął od szczytów wielkości naszych Tatr, co jak przyznał, tylko potęgowało marzenia o wielkich górach. I dlatego rozumie dlaczego Polacy byli tacy dobrzy właśnie w himalaizmie. Simone zaczął od wspinania sportowego, osiągając doskonały niegdyś poziom trudności 8a, 8b. Wreszcie zaczął działać w Alpach, by stać się obecnie jednym z najlepszych himalaistów świata.

Simone przyznał, że ogromne znaczenie dla jego kariery himalajskiej miał jego ojciec, który go mobilizował do spełniania marzeń. Na konferencji prasowej dodał, że chce być taki sam dla swoich dzieci (ma syna i córkę): Pozwalać marzyć, ale nie kazać innym płacić za twoje marzenia. A przede wszystkim dać im możliwość bycia wolnymi i zachęcać do wielkich marzeń. Córka obecnie trenuje taniec klasyczny, a 3,5-letni syn jest wielkim miłośnikiem… helikopterów. Podczas treningów bardzo często jest jedynym pasażerem Simone w helikopterze. Jest także dobrym wspinaczem :)

Simone Moro (fot. Adam Kokot/KFG)

Wybitne osiągnięcia Simone to wypadkowa wielu czynników. Poza naturalnym talentem, Simone poświęca wiele czasu na trening, poddając mu się właściwie codziennie. Przede wszystkim wspina się i biega – pokonuje 140 kilometrów tygodniowo. Jak przyznał, trening to zaledwie 35 proc., reszta to energia do działania, to co mamy w głowie i to co osiągnęli już inni himalaiści, ich doświadczenie i inspiracja. Simone biegał również w Zakopanem – w niedzielę rano pobiegł m.in. z Anną Figurą na Halę Kondratową. – Biegam dużo, dlatego, że lubię i dlatego, że muszę – przyznał, dodając, że zazwyczaj gdy ludzie robią się starsi, trenują mniej i spokojniej. W jego przypadku jest wprost przeciwnie – z wiekiem trenuje jeszcze mocniej. Był też pod wrażeniem ilości ludzi na tatrzańskich szlakach. – To dało mi wyobrażenie jak bardzo alpinizm i himalaizm może być popularny w Polsce.

Simone Moro podczas treningu w Zakopanem z Anną Figurą (fot. arch. Anna Figura/Facebook)

Mój trening to „Hymn do radości”, podążanie za swoją pasją. Mam to szczęście, że mogę się temu zupełnie poświęcić. To mój wielki przywilej – powiedział publiczności.

Wcześniej zaś stwierdził, że udaje mu się osiągnąć to co sobie zamierzył w 65 proc. – Nigdy nie miałem jeszcze takiej sytuacji, żebym musiał zrezygnować z wejścia na szczyt, bo nie byłem wystarczająco przygotowany. Zawsze pozostawiam sobie margines. Nie ma w moim słowniku słów takich jak: głód, zmęczenie, brak motywacji. Od poprzednich himalaistów nauczyłem się tego, że muszę być twardy.

Piotr Pustelnik zadał pytanie, czym jest dla Simone porażka w górach. Odpowiedź była być może dla niektórych zaskakująca, z pewnością jednak bardzo optymistyczna.

Szczerze mówiąc nie zaznałem jeszcze porażki w górach. To co mi się nie udało, to tylko przesunięcie sukcesu w czasie – powiedział Simone sentencjonalnie. – Wszystko zależy od klucza. Jeśli nie wejście na szczyt jest porażką – tak, wiele razy nie wszedłem. Himalaizm to jest droga, podczas której uczymy się cały czas i dopiero na końcu możemy powiedzieć, czy odnieśliśmy porażkę.

Jedno z najsłynniejszych zdjęć w historii najnowszego himalaizmu – pierwsi zdobywcy zimą Gasherbrum II: Denis Urubko, Simone Moro o Cory Richards

Czym jest dla Simone himalaizm? Himalaizm to bardzo ważny wyraz wolności, to najlepsza droga do wolności. Nie ma tu medali, sędziów, olimpiady. Są jednak ograniczenia tej wolności. Jeśli twoja wolność ogranicza moją, to powinniśmy się zatrzymać. Everest jest idealną metaforą tego problemu.

Na pytania wprost o ostatnie wydarzenia pod Everestem Simone odpowiedział dyplomatycznie: Nie mówię o tym, bo nie chcę podsycać spekulacji. Nie ja stworzyłem to wszystko, co pojawiło się w mediach. Jeszcze do końca nie zrozumiałem dlaczego doszło do tej bójki. Wszystko to teorie, interpretacje.

Jakie są fakty? Użyłem brzydkich słów w momencie, gdy jedna z osób chciała zepchnąć Ueli Stecka. W reakcji na to prawie sto osób chciało nas zaatakować. To była olbrzymia dysproporcja między tym co ja zrobiłem, a reakcją na to. Byliśmy w złym miejscu, w złym czasie, spotkaliśmy złych ludzi. Wydarzyło się to w Nepalu, ale takich ludzi można spotkać wszędzie, w Bergamo, w Warszawie. To nie byli himalaiści.

Simone opowiadał także o swojej drugiej pasji, czyli pilotowaniu helikoptera. Oczywiście i tu jest wielki cel, czyli ratowanie życia mieszkańców Nepalu.

Chcę życia wielkiego, ale nie egoistycznego. Poznałem bardzo dobrze Nepal i mogę to wykorzystać nie tylko dla siebie. W Nepalu nie ma dróg, helikopter nie jest dla VIP-ów, jest ratunkiem dla zwykłych ludzi.

Dla Simone pilotowanie helikoptera to także pomysł na starość: Muszę myśleć o tym, co będę robił jak dorosnę – mówił, śmiejąc się do publiczności. – Nie ma takiego wieku, w którym nie można zacząć marzyć lub trzeba przestać marzyć. Moim marzeniem jest zostanie tak dobrym pilotem, jak jestem himalaistą. To nie znaczy, że jestem najlepszy, ale też nie jest najgorzej – dodał z uśmiechem. – Wcześniej organizowałem trzy wyprawy rocznie, teraz jest to jedna wyprawa, tak bardzo angażuje mnie latanie helikopterem, ale nigdy nie rezygnuję z treningu.

Simone Moro za sterami swojego helikoptera (fot. arch. Simone Moro/Facebook)

Helikopter, którym Simone ratował Nepalczyków oraz himalaistów, w czerwcu tego roku rozbił się (pisał o tym Janusz Kurczab TUTAJ). Simone stanął przed trudnym zadaniem: musi spłacić helikopter i znaleźć sposób na utrzymywanie się. Jak przyznał, ostatnimi czasy nie spał z tego powodu zbyt dobrze. Od kilku dni znów ma spokojny sen: ubezpieczyciel wypłaci za helikopter odszkodowanie. Simone zaś zamiast spłacić sprzęt, który został zniszczony, kupi za te pieniądze kolejną maszynę. Dla Nepalczyków. To jednak nie jedyny jego projekt. Jako, że w Nepalu prawie nikt nie ma ubezpieczenia, Simone będzie się starał stworzyć ku temu warunki, tak żeby nie musiał nigdy wybierać między tym, który zapłaci za ratunek, a tym, którego na to nie stać.

Helikopter Simone podczas najwyższej akcji ratunkowej w górach (fot. Arch. Simone Moro)

Najbliższe plany? Nanga Parbat zimą. Jeśli zgodzi się na to przyjaciel i partner Simone, czyli Denis Urubko. Denis ma obecnie obawy związane z niedawnymi atakami terrorystycznymi pod Nanga Parbat. Teraz będą razem przez trzy miesiące trenować we Włoszech, Simone spróbuje go przekonać. Gdyby Denis się jednak nie zgodził, Simone przyznał tajemniczo, że ma też plan B. Na konferencji prasowej zdradził, że może będzie to pierwsze zimowe wejście na Mount Everest bez tlenu: Według moich kryteriów nie było jeszcze takiego wejścia – zaznaczył.

Staram się by eksploracja zimowa była połączona ze współczesnym himalaizmem: na lekko i szybko – podkreślił.

Został także spytany o Polaków, czyli Tomka Mackiewicza i Marka Klonowskiego. – Nie ma między nami rywalizacji – przyznał podczas prelekcji. A na konferencji prasowej dodał. – Są bardzo zabawni, nie można się z nimi nudzić, znają wiele kawałów, bardzo ich lubię. Czasami pukali do naszego namiotu po jedzenie, ale są zupełnie wyluzowani. Za każdym razem coraz więcej się też uczą, są coraz lepiej przygotowani. Może w tym roku zdobędą szczyt…

Himalaista także zaapelował do Polaków, odnosząc się do swojego tekstu napisanego po tragedii na Broad Peaku: Zimowej eksploracji nauczyłem się od Polaków. Nigdy nie ukrywałem, że byli oni dla mnie ogromną inspiracją. Polacy znani są z dwóch rzeczy: największego papieża i największych zdobywców gór zimą. To czego Polacy powinni unikać, to zapominania o tych bardzo ważnych historiach. Ci wszyscy ludzie nie robili tego dla sławy czy bogactwa, lecz dla większych celów. Chciałem wtedy napisać jaką wartość ma taka eksploracja, że himalaiści nie idą w góry po to by zginąć. Chciałem ochronić to co czuję, to co jest częścią mnie samego. Mam nadzieję, że nikt nie zgasi w Polakach tego co zaczęły poprzednie pokolenia. 

Podczas konferencji prasowej powiedział natomiast, że jego zdaniem nie ma lepszego lub gorszego sposobu uprawiania himalaizmu. Liczy się wyobraźnia, marzenia, jest jeszcze ogromna przestrzeń do eksploracji dla przyszłych generacji. Wiele sześcio-, czy siedmiotysięcznych szczytów jest niezdobytych, część niższych gór nawet nie ma nazwy, do zrobienia jest także wiele nowych dróg na dobrze znanych ośmiotysięcznikach. A dla Simone, himalaizm jest jedną z najlepszych możliwości dla realizacji swojej wolności. Więc każdy może znaleźć swój własny pomysł na himalaizm.

Himalaiści w przyszłości pewnie staną się lepsi technicznie i słabsi fizycznie. Ale to się ciągle zmienia – powiedział. – Jestem jednak optymistą, jeśli chodzi o przyszłość himalaizmu, choć nie możemy być ślepi na problemy.

Aneta Żukowska

Exit mobile version