Ross próbował różnych metod podróżowania: motocyklem zwiedził wschodnią i południową Afrykę, w Ekwadorze pływał packraftem, do serca amazońskiej puszczy dotarł zmotoryzowanym canoe. Nas jednak najbardziej zainteresowała jego wyprawa z 2018 roku. Wtedy Ross Exler – prawdopodobnie jako pierwszy człowiek w historii – dokonał samotnego trawersu Wielkich Jezior Afrykańskich. Bez wsparcia i siłą własnych mięśni, kajakiem i na rowerze pokonał trasę liczącą 2500 km. Oprócz wyczynu podróż ta miała na celu zwrócenie uwagi na problemy społeczne i ekologiczne, z którymi boryka się ten niezwykle bogaty pod względem przyrodniczym i ważny dla globalnego ekosystemu region Afryki.
***
Michał Gurgul: Skąd pomysł na taką wyprawę?
Ross Exler: Z Wielkimi Jeziorami Afrykańskimi po raz pierwszy zetknąłem się na studiach na Uniwersytecie w Kolorado, podczas badań nowych gatunków ryb endemicznych dla jeziora Tanganika. Poznałem wtedy niesamowitą bioróżnorodność tego regionu, a także problemy, z którymi się zmaga. Bogactwo tamtejszej przyrody wpływa na cały świat oraz zapewnia życie milionom ludzi, niestety jednak działania w sferze ochrony środowiska na tym obszarze pozostawiają wiele do życzenia.
Postanowiłeś naświetlić problem i wesprzeć takie działania.
Tak. Natrafiłem na projekt organizacji The Nature Conservancy o nazwie The Tuungane Project, realizowany w rejonie jeziora Tanganika. Projekt jest ukierunkowany na ochronę środowiska poprzez walkę z ekstremalnym ubóstwem, stanowiącym podstawę jego degradacji. Multidyscyplinarne podejście do problemu odzwierciedlają działania w sferach: edukacji i zarządzania rybołówstwem, szkoleń rolniczych, opieki zdrowotnej oraz pomocy i edukacji dla kobiet.
Za drogę do realizacji tego celu obrałeś trawers trzech Wielkich Jezior na zasadach „fair means”. Co przez to rozumiesz?
Samotnie, samodzielnie i wyłącznie siłą własnych mięśni. Wystartowałem na południu, kolejne jeziora pokonując kajakiem, a odcinki pomiędzy nimi rowerem. Bez silników i przewodników nie miałem innego wyboru, jak oddać się w pełni przygodzie, bez pomocy, bez filtra – nic nie dzieliło mnie od natury i miejscowej ludności.

Jaki sprzęt był kluczowy?
Używałem dwuosobowego, składanego kajaka, w którym mieścił się cały ekwipunek, od prowiantu, przez lekarstwa, sprzęt kempingowy i fotograficzny, po składany rower. Na odcinkach lądowych składałem z kolei kajak i wszystko razem ładowałem na przyczepkę.
Jak wyglądał początek podróży – przeprawa przez jezioro Malawi?
Każdego ranka odpływałem na kilometr lub dwa w głąb jeziora, po czym skręcałem i wiosło- wałem wzdłuż brzegu. Niektórzy nazywają Wielkie Jeziora Afrykańskie morzami śródlądowymi. Łatwo zrozumieć dlaczego: przeciwległe brzegi są często poza zasięgiem wzroku, czasem ponad horyzontem widać tylko w oddali szczyty górskie. Nieraz, przecinając zatokę, nie widziałem żadnego brzegu. Ponadto ich wody nawiedzają potężne burze, pojawiające się i znikające z niepokojącą prędkością. Tworzące się wtedy fale, wysokie na kilka metrów, uderzają o plaże i skaliste odcinki wybrzeża, często odbierając wioślarzowi możliwość bezpiecznego powrotu na ląd.
To nie było jedyne zagrożenie na tej wyprawie.
To prawda. Pewnego wczesnego poranka, gdy wypływałem na jezioro, z wody w odległości około pięciu metrów ode mnie wyłonił się wielki krokodyl. Spojrzał na mnie chłodno, po czym zanurzył się z powrotem. Tym razem odpłynąłem od brzegu znacznie dalej niż zazwyczaj, a przez ramię zerkałem już do końca podróży.

Gdzie spędzałeś większość nocy?
Wybrzeże jeziora Malawi jest usiane małymi wioskami rybackimi. Każdego popołudnia wybierałem obiecująco wyglądającą osadę, w której mogłem zatrzymać się na noc. Szukałem szerokich plaż, z dala od bujnej roślinności i ujść rzek – z dala od krokodyli.
Mimo że wybierałem najmniejsze wioski, moje przybycie zawsze budziło spore zainteresowanie. Na brzegu witał mnie tłum liczący od kilku tuzinów do kilkuset osób. Liczba ludności Malawi wzrosła z 3,5 miliona ludzi w 1960 roku do ponad 18 milionów [w 2018 roku]. Duża część populacji zamieszkuje wybrzeża jeziora i żyje z rybołówstwa. W miarę postępów podróży wpływ tego gwałtownego przyrostu populacji na środowisko stawał się coraz wyraźniejszy.

W jaki sposób?
Przy ujściach rzek krystalicznie czystą wodę jeziora mącił długi na milę jęzor brunatnej wody. To rezultat niezrównoważonego rolnictwa, karczowania lasów wzdłuż rzek i produkcji węgla drzewnego. Obserwowałem też grabieżne praktyki rybackie: młodych mężczyzn ciągnących drobno tkane sieci wzdłuż przybrzeżnych „obszarów chronionych”, wykorzystanie sieci skrzelowych, które usidlają wszystkie gatunki ryb bez wyjątku, oraz moskitier do odłowu sardynek, zwanych tutaj usipa, w głębi jeziora. Podobno istnieją przepisy dotyczące rybołówstwa, ale nie widziałem, by ktoś je egzekwował.
Chyba nie jest łatwo mówić ludziom, którzy walczą o przetrwanie, że ich praktyki są destrukcyjne dla środowiska.
Z pewnością. Ludzie w Malawi lamentują nad swoim losem, ale równocześnie podkreślają, że żyją w spokojnym kraju. Każdego wieczoru, gdy niezapowiedziany zmierzałem do brzegu, od ich uprzejmości zależało moje bezpieczeństwo. Zawsze, bez wyjątku, witali mnie z otwartymi ramionami. Odwiedzali mnie przy namiocie, pytali o wrażenia, prosili bym pokazał im swój ekwipunek, czasem kopaliśmy piłkę. Ich ciepłe i rozbrajające nastawienie sprawiało, że czułem się jak w domu. Byli życzliwi, pomimo skrajnego ubóstwa. W 2017 roku zarówno Międzynarodowy Fundusz Walutowy, jak i Bank Światowy sklasyfikowały Malawi jako szósty najbiedniejszy kraj na świecie. W tym regionie po prostu nie ma innych sposobów zarabiania na życie i zdobywania pożywienia, niż wykorzystanie dostępnych zasobów naturalnych – jeziora do łowienia ryb oraz ziemi do uprawy roli i produkcji węgla.

Po nieco ponad trzech tygodniach dotarłeś do północnego krańca jeziora Malawi. Jak w tym momencie zmieniła się twoja podróż?
Poskładałem rower, załadowałem przyczepkę i rozpocząłem pierwszy odcinek lądowy. Na drodze – inaczej niż na jeziorze, cały czas otaczali mnie ludzie. Wielu z nich machało i uśmiechało się, niektórzy biegli koło mnie przez jakiś czas. W ten sposób wjechałem do Tanzanii.
Dwa tygodnie na lądzie i kolejne jezioro – Tanganika.
To jezioro to większy brat Malawi. Otaczają je góry Zambii i Kongo, jest długie, wąskie i bardzo głębokie. Mieszka w nim też wiele endemicznych gatunków ryb, jednak zagęszczenie ludności jest tu znacznie mniejsze. Wiele odcinków wybrzeża jest zupełnie nietkniętych ludzką ręką. Podczas nocy na dzikich plażach, patrząc na słońce zachodzące nad Kongo, czułem się jak ostatni człowiek na Ziemi.
Na tym jeziorze wiosłowało się trudniej?
Tak, za sprawą wysokich fal i sezonowego wiatru, który wiał prosto w twarz. Każdego dnia walczyłem, kołysząc się na falach, których wysokość dochodziła do 4 metrów. Na tym odcinku mój dzienny dystans skrócił się o połowę, tutaj po raz pierwszy odczułem wycieńczenie fizyczne i psychiczne.
Mimo to dotarłeś do Parku Narodowego Mahale Mountain, słynnego za sprawą zamieszkujących go szympansów. Na czym polegała trudność kolejnego odcinka?
Otrzymałem zaproszenie do chatki znajdującej się w głębi parku, 56 km od jego granic. Dystans ten równał się rekordowej odległości, jaką udało mi się pokonać do tej pory w ciągu jednego dnia, jednak przez ostatni tydzień z trudem przepływałem 20 km dziennie. Z mapy wynikało, że pomiędzy granicą parku a schroniskiem nie ma bezpiecznych miejsc, aby zatrzymać się na noc, plaże były malutkie lub w pobliżu ujść rzek. Miejscowi odradzali mi samotną podróż w głąb parku ze względu na dużą liczbę hipopotamów i krokodyli.

Gdy jesteś sam i próbujesz ocenić ryzyko, nie sposób uniknąć wątpliwości. Czy to nie będzie tragiczną pomyłką? Jednak dotarłem zbyt daleko, by się wycofać. Może moja wiara we własne siły została doceniona, a może po prostu miałem szczęście – tak czy siak, gdy obudziłem się kolejnego dnia rano, wiatr zmienił kierunek. Wspomagany silnymi podmuchami wpłynąłem w głąb zielonej dziczy gór Mahale. Już po 16 km dżungla ożyła, usłyszałem niosące się echem nawoływania. Społeczność szympansów ogłaszała moje przybycie.
Tutejsze szympansy wygrywają w konkursie na popularność, ludzie podejmują więcej działań na rzecz ochrony tych niesamowitych zwierząt. Niemniej biorąc pod uwagę bioróżnorodność i cenne dla lokalnej ludności zasoby jeziora Tanganika, łatwo stwierdzić, że i ryby zasługują na większą uwagę.
Na północ od Mahle odwiedziłeś działający w tym regionie oddział The Nature Conservancy (TNC). Czego się dowiedziałeś?
Projekt Tuungane ma na celu ochronę środo- wiska i poprawę warunków życia rdzennej ludności. Otrzymałem zaproszenie, by przez kilka dni obserwować działania lokalnej załogi TNC. Organizacja ma wiedzę i zasoby, by realizować tego typu projekty, a także świadomość, że bez zaangażowania miejscowych ich wysiłki byłyby na dłuższą metę bezowocne.
Podczas tej wizyty uczestniczyłem w seminariach na temat zrównoważonego rolnictwa, prowadzonych przez Apollinaire’a Williamsa. W zajęciach uczestniczyło 32 przedstawicieli 16 wiosek, którzy później mieli przekazać zdobytą wiedzę rolnikom. W trakcie trwającego kilka dni kursu uczestnicy poznali metodologię zrównoważonego rolnictwa, sposoby zapobiegające przedostawaniu się zanieczyszczeń do wody, sposoby zbierania danych terenowych, wykorzystania GPSów i inne kwestie, które mogą po- móc w bezpośredniej ochronie regionu. Wszystko po to, by chronić ziemię, jezioro i uzyskiwać lepsze plony przez wiele kolejnych lat.
Byłem pod wrażeniem zainteresowania, z jakim przedstawiciele wiosek podchodzili do tematu, a także pasji i profesjonalizmu instruktorów. Obserwacja tak różnych ludzi, po- chodzących z tak różnych środowisk, a działających we wspólnym interesie, natchnęła mnie nadzieją. Może jednak wpływ człowieka na przyrodę – tak samo jak negatywny – może być również korzystny?

Po nieco ponad miesiącu dotarłeś do miasta Kigoma, później rowerem przedostałeś się do ostatniego jeziora. Inaczej niż dwa poprzednie, jezioro Wiktorii jest stosunkowo płytkie i bardzo szerokie. Czy jest równocześnie najbardziej zdegradowane?
Niestety tak. Szacuje się, że w ciągu ostatnich 30 lat z jego wód zniknęło bezpowrotnie 200 gatunków ryb. Wody w pobliżu miast są spowite algami, co jest spowodowane spływaniem składników odżywczych. Gatunki inwazyjne wypiera- ją rodzime ryby. Wybrzeża są ogołocone z drzew.
W ostatnich latach sytuacja uległa poprawie – wprowadzono surowe regulacje dotyczące połowu ryb, przepisy są egzekwowane. Niestety jednak wcześniej wyrządzone szkody będzie trudno zrekompensować.
30 marca 2018 roku, po niemal trzech miesiącach podróży, dotarłeś do miejscowości En- tebbe w Ugandzie i po raz ostatni wyciągnąłeś kajak na brzeg. Jakie są twoje ostateczne wrażenia po tej przygodzie?
Wielkie Jeziora Afrykańskie cierpią. Malawi, z ubóstwem i gwałtownym wzrostem populacji, wydaje się zmierzać w kierunku degradacji, którą osiągnęło jezioro Wiktorii. Z drugiej strony sytuacja w obrębie jeziora Tanganika budzi optymizm. Duże połacie terenu w nieskazitelnym stanie i rozmach działań ochronnych, które miałem okazję zobaczyć na własne oczy, pozwalają mieć nadzieję na lepszą przyszłość dla tego regionu świata.
Dostrzegam pewną analogię pomiędzy tym, co się tam dzieje a moją podróżą. To akty woli ludzkiej, wyzwania, którym trzeba stawić czoła i co najważniejsze – potrzeba wytrwania do końca.
Sama wyprawa była wycieńczająca fizycznie, jednak dzięki temu miałem okazję doświadczyć niesamowitego piękna i ogromu Wielkich Jezior Afrykańskich. Jest coś magicznego w marzeniach, planowaniu wielkiej wyprawy, podróży palcem po mapie, które prowadzą ostatecznie do tego, że znajdujesz się tam, na miejscu, sam i na granicy swoich możliwości. Siedzieć nocą nad jeziorem, obserwować błyskawice rysujące się w oddali nad Kongo, wiosłować przy wtórze okrzyków szympansów w Mahale – to są momenty, których życzę każdemu. Moją osobistą podróż wzbogaciło poczucie satysfakcji, że dałem radę dokonać tego samodzielnie. Mam na- dzieję, że ta sama energia i ten sam duch będą nadal towarzyszyć ludziom, którzy działają na rzecz ochrony środowiska i poprawy warunków życia miejscowej ludności.
Wielkie Jeziora Afrykańskie
Grupa jezior w Afryce Wschodniej, w obrębie Wielkich Rowów Afrykańskich. Choć klasyfikacje są różne, zazwyczaj zalicza się do nich uchodzące do Nilu jeziora: Wiktorii, Alberta, Edwarda; uchodzące do Kongo: Tanganika, Kiwu; oraz położone najdalej na południe, uchodzące do rzeki Shire, a dalej Zambezi: Malawi (Niasa). Łącznie Wielkie Jeziora Afrykańskie posiadają 27 proc. globalnych zasobów słodkiej wody i 10 proc. gatunków ryb żyjących na świecie. Obszar Wielkich Jezior Afrykańskich należy do najgęściej zaludnionych obszarów kontynentu. Szacuje się, że mieszka tu około 107 mln ludzi.
***
Materiał ukazał się pierwotnie w 14. numerze Outdoor Magazynu (lato 2021).