Pozostało już zaledwie parę dni do premiery drugiej książki hiszpańskiego biegacza długodystansowego i skialpinisty Kiliana Jorneta – „Niewidzialne granice”. Prezentujemy kolejny fragment publikacji, która ukaże się 13 kwietnia. Poprzednie fragmenty znajdują się TUTAJ. Zapraszamy do lektury!
***
Kilian Jornet, „Niewidzialne granice”, fragmenty
Czas na dal bhat. Pema siada razem z nami, ale tego wieczoru milczy. Dopiero po kolacji prosi mnie o pożyczenie książki, którą czytam – angielskie tłumaczenie Stu lat samotności, które znalazłem w Katmandu – i biegnie do kuchni. Rozkładam mapę Thomasa i zaczynam wyobrażać sobie, jak przemierzam poszczególne zbocza i warstwice.
Analizuję trasę, którą musimy pokonać w najbliższych dniach, kiedy będziemy już przyzwyczajeni do wysokości, a pogoda stanie się dla nas łaskawa. I szukam najbardziej atrakcyjnych zajęć na jutro, pojutrze…
– Ci pseudoalpiniści… I ci dziennikarze, którzy to publikują… – narzeka Aleksandr, kładąc na stole stosunkowo nowy numer pewnego amerykańskiego magazynu. – Jakby nie było ludzi, którzy robią coś naprawdę ciekawego…
– W naszych czasach ciekawe rzeczy, czyli rzeczy inne, nie zyskują popularności; są zbyt trudne do zinterpretowania, wymagają czasu. Dzisiaj to, co popularne, jest spektakularne – odpowiada Thomas. – A spektakularne jest to, co można łatwo zinterpretować, to, co zostało przemielone, to, co posiada cyfry, sprawozdania… Bez sprawozdań nie mamy dzisiaj czasu na osądy.
– Szkoda, że alpinizm też dotarł do takiego miejsca. Alpinizm był sztuką, która w końcu zamieniła się w sport… Wykorzystały to gwiazdy, i słusznie, pokonując łatwe trasy, podczas gdy ci z elity stali się pustelnikami mimo swoich osiągnięć. I to nasza wina, ponieważ tego nie tłumaczyliśmy albo chcieliśmy spędzać więcej czasu na wspinaniu się bądź szukaniu nowych ścieżek niż mówieniu o naszych wspinaczkach i o tym, jak to zrobiliśmy.
– A co to jest elita alpinizmu? – pytam niczego nieświadomy. – W zawodach jest łatwo, jest elita, zawodnicy popularni oraz folklor – mówię z ironią. – Mamy zegarek, który nie może oszukiwać, interpretacja zostaje zepchnięta na dalszy plan przez klasyfikację, a obnażone ego przez chronometr.
– Alpinizm jest sztuką i jest to sztuka bardzo podobna do sportu: to szukanie doskonałości. Ale dlaczego szukamy tej doskonałości? – pyta Thomas i natychmiast odpowiada sam sobie: – Kiedy dajesz z siebie wszystko, co możesz, biegając najszybciej, jak potrafisz, wspinając się i podejmując przy tym największe ryzyko, mogą istnieć tylko dwa powody: miłość albo strach. Ze strachu przed śmiercią zapisano jedne z najpiękniejszych stron historii alpinizmu i nie wolno zapominać, że dla wielu państw stanowił on jeszcze jeden sposób prowadzenia wojny. Ze strachu skomponowano również jedne z najznakomitszych utworów w historii. Nie trzeba nawet mówić, że w sztuce miłość napędza wszystko. W sporcie bardzo często działa sama miłość. A w alpinizmie, kiedy chciano wynieść ego ponad czyjąś miłość, dzieło zaczynało się psuć. To historia człowieka, historia sportu i koniec końców, historia alpinizmu. Elita, historia są determinowane przez to, co najpopularniejsze, a to, co najpopularniejsze, zawsze jest sukcesem; w wielu przypadkach nie ma znaczenia, w jaki sposób go osiągnięto.
– Ale istnieje przecież etyka! – odpowiada energicznie Aleksandr. – Styl alpejski! Samotna wspinaczka, ciągle w górę, bez lin ani obozów… Elita zawsze musi szukać granic stylu alpejskiego, ale wydaje się, że poza środowiskiem alpinistów nikogo nie obchodzi styl, ponieważ nie można go wycenić.
– Zgoda, lecz styl polega jedynie na pewnych regułach wymyślonych przez ludzi, by wytyczyć jakieś granice dla całej aktywności i ją sklasyfikować. Ale skoro sami strzelamy sobie w stopę… – mówi zamyślony Thomas. – Istnieją style w malarstwie, w muzyce… W sporcie na wysokim poziomie etyka oznacza równość.
– Posłuchaj, Thomas, wiesz, że każdy człowiek jest inny. Równość nie istnieje od chwili narodzin. Jedni rodzą się silni, inni szybcy, jedni wrażliwi, inni wyrachowani… A w miarę jak dorastamy, równości jest jeszcze mniej. Ty masz pewną przeszłość, spuściznę, wiedzę czy umiejętności, które opanowałeś i doskonalisz, a one sprawiają, że jesteś inny niż pozostali – odpowiada z przekonaniem Aleksandr. – Etyka w sporcie to szacunek: wobec gór i wobec pozostałych.
– Nie wyraziłem się dobrze. – Thomas zastanawia się przez chwilę. – Etyka to równość szans, ale w dzisiejszym świecie, w którym człowiek posiada tak wielką spuściznę sięgającą wieków i pokoleń, nie można brać tego pod uwagę. Słuchaj, nam łatwo jest myśleć o etyce alpinizmu, ponieważ alpinizm to hobby, ale pamiętasz czasy, kiedy zaczynałeś, kiedy dzięki alpinizmowi miałeś co jeść? Na pewno przeżyłeś ciężkie wyprawy! Bardzo łatwo jest mówić o etyce, kiedy rzeczywistość została daleko w tyle. Łatwo jest mówić etycznie o rasizmie, mieszkając w dzielnicy klasy wyższej. Łatwo jest mówić o wolności w kraju, w którym od dziesięcioleci nie było wojny. Łatwo jest mówić o ekologii w kraju, który swoje odpady wysyła do innych krajów. Etyka i moralność to myślenie w kategoriach obfitości, a nie nędzy.
– Nie sądzę. Etyka jest uniwersalna, opiera się na niepisanych, utopijnych normach, które nie są efektem myślenia uczonych, lecz wzięły się z ludzkiego instynktu. Zabijanie nie jest etyczne, ale jeśli ktoś chce cię zamordować, to go zabijesz. Wspinanie się w stylu alpejskim jest etyczne, ale jeśli widzisz, że umrzesz, to oczywiście przywiążesz się do liny. Problem pojawia się wtedy, kiedy robimy z przyzwyczajenia wyjątek.
– Być może masz rację. Góry są jednym z nielicznych miejsc, gdzie, przynajmniej na razie, nie ma pisanych zasad, to nasz ostatni szaniec całkowitej wolności. Nie sądzisz, że styl jest próbą ograniczenia wolności? Dlaczego lepiej jest zdobyć szczyt stylem alpejskim niż z pomocą butli z tlenem, lekarstw, obozów rozłożonych przez tragarzy i stałych lin? Czy ludzie nie mają wolności wyboru?
– Problem nie tkwi w wolności, tylko w tym, że wpadamy w błędne koło. Mając prawo do wolności, robimy rzeczy, których nigdy nie powinniśmy byli robić. Człowiek zawsze zasłania się poprzednikami, wysuwając argument: „Wcześniej ty to zrobiłeś”. A więc człowiek nie ma prawa do zarabiania pieniędzy za pomocą spekulacji? Albo kradzieży? Nie może spalić lasu, żeby coś zbudować? Nie pieprz, Thomas. Wolność dwudziestego pierwszego wieku została wynaleziona, żebyśmy robili to, na co tylko mamy cholerną ochotę! Żeby przeskoczyć etykę! To przedkładanie rezultatu ponad sposób. A etyka w alpinizmie polega właśnie na tym, by to uniemożliwić!
– Zgadzam się, ale nie uważam, aby etyka była czymś wrodzonym. Jest trochę inna dla każdego. Istnieje tyle etyk, ilu ludzi, ponieważ każdy posiada swoją prawdę i w zależności od perspektywy, z jakiej się patrzy, wszystkie będą prawdziwe albo fałszywe. Mówił o tym Kalsang, opowiadając o postępie: dla Tybetańczyków jest on bardziej duchowy, a dla Chińczyków bardziej materialny. Dlatego wybuchają wojny! I zauważ, co mówiłeś o spuściźnie: jesteśmy tym, czego nauczyli nas nasi mistrzowie i co przekazujemy naszym uczniom. Ja uczyłem się od ciebie w tych górach, ciebie w góry zabrał Voytek Kurtyka, a jego na pewno inspirowali tacy ludzie, jak Paul Preuss. Teraz przyszliśmy tutaj z Kilianem. Krótko mówiąc, ja jestem następcą Preussa, a to, co umiem, przekazuję Kilianowi. To łańcuch, w którym nie może zabraknąć żadnego ogniwa. Jesteśmy gąbkami i chłoniemy, chłoniemy, chłoniemy, ale później musimy na powrót wycisnąć wodę. I dzięki każdemu człowiekowi ta prawda, ta spuścizna rośnie, ewoluuje, staje się lepsza. To daje nam wsparcie, pozwala nam latać, obdarza nas wartościami, których musimy bronić, oraz prawdą, żeby móc żyć, ale również pewnymi uprzedzeniami. Dźwigamy na plecach dużą spuściznę. Dlatego właśnie etyka nie jest wrodzona. Etyka zależy częściowo także od tego, co przeżyliśmy i czego nas nauczono.
– Zgoda, podzielam twoją opinię, że nie mamy szerokiej perspektywy odnośnie tego, co robimy i jak to robimy. Ale problem tlenu, stałych lin, spekulacji i innych form wolności – podkreśla Aleksandr, ironicznie kładąc nacisk na ostatnie słowo – nie dotyczy równości czy spuścizny, lecz przyszłości. To problem wyciskania zatrutej wody, pozostawiania niebezpiecznej spuścizny, przekazania naszym dzieciom, że to, kim jesteśmy, nie zależy od tego, co robimy, lecz to, co robimy, zależy od tego, co mamy. Tak więc to, kim jesteśmy, jest określane przez to, co mamy. Wolność nie polega na posiadaniu wszystkiego, tylko na istnieniu różnych możliwości do wyboru, prawda? Dla mnie wolnością nie jest kupienie sobie willi z wieloma sypialniami, żeby każdej nocy spać w innej, tylko możliwość stanięcia przed domem i zdecydowania, w którym pokoju chcesz mieszkać. Wolność polega na decyzji, a nie gromadzeniu dóbr – kończy, ustępując miejsca zamyślonej ciszy, która toruje sobie w nas drogę.
– Ale to prowadzi nas do stwierdzenia, że w górach najbardziej etycznie jest być samemu, prawda? – mówię po upływie kilku minut, żeby przerwać ciszę, która zaczyna się robić niezręczna. – To jedyny sposób, żeby między nami a górą nie było żadnego pośrednika… I czy podczas samotnej wspinaczki dozwolone jest korzystanie z uprzęży, w razie gdyby musiał ratować cię helikopter? Albo czy w narciarstwie ekstremalnym dozwolone jest trzymanie w ręce czekana albo zjeżdżanie na linie? Do jakiego stopnia technologia jest dozwolona?
– Człowieku, jeśli bylibyśmy radykalni, to zakładanie butów sportowych do biegania jest już wykorzystywaniem zewnętrznych środków, podobnie jest ze strojem. Żeby w stu procentach wspinać się w stylu alpejskim, powinniśmy iść w góry nago, pić wodę z rzeki i spać pod gołym niebem – odpowiada Thomas pośród naszych uśmiechów. – Czystość jest czymś, co utracono już dawno temu. Liczy się stopień czystości, jakiego od siebie wymagamy. Ja wymagam jej od siebie tyle, na ile pozwala mi własna pewność siebie. Mam świadomość swoich ograniczeń, przede wszystkim jako zwierzęcia. Gdy patrzymy dookoła, widzimy, że zostaliśmy bardzo źle stworzeni (biegamy mało w porównaniu z jakimkolwiek innym zwierzęciem, jest nam zimno, jeśli nie włożymy ubrania, wystarczy chwila nieuwagi, byśmy sobie coś złamali, a nasze stopy nie są przygotowane do wspinania się po górach). Jako człowiek mam też świadomość swoich ograniczeń, tego, jakie są moje umiejętności i siły. To narzuca mi pewne granice. Pokonując je, narażam się na ryzyko, ale gdy nic nie robisz, popadasz w lenistwo i wygodę. Czystość, jakiej od siebie wymagam, to bezpieczne zbliżanie się do tej linii.
– Tak, przypuszczam, że czystość nie istnieje – dywaguję głośno. – Ale musimy podążać za tym, w co wierzymy, prawda? Musimy być spójni z tym, na co możemy sobie pozwolić… Uważam, że przyszliśmy tutaj z możliwie najlżejszym ładunkiem, nie? Więcej rzeczy to byłoby samobójstwo!
– Z czasem jeszcze wiele się nauczysz, chłopcze. Ważne jest zachowanie stałych przekonań, ponieważ za dwadzieścia lat zobaczysz, że prawdy będą inne, ale nikt nie będzie mógł ci ich przekazać, musisz nauczyć się ich po drodze sam.
Rozmowę uważamy za zakończoną. I tak przedłużyliśmy tę dyskusję, która na początku wydawała się nudna i nijaka, ale na zewnątrz jest już czarna noc, a rodzina położyła się spać po zgaszeniu świateł w schronisku. I my powinniśmy pójść do łóżek. Długo trenowaliśmy i jesteśmy zmęczeni, chociaż smutno jest kończyć akurat teraz, kiedy wreszcie znaleźliśmy temat do rozmowy, która zajęła nam czas podczas długiego wieczoru. Ale trudno, zabieramy ze stołu puste filiżanki, gasimy światło i po cichu udajemy się do naszych pokoi. Ogień w piecu zgasł już jakiś czas temu, a na zewnątrz gwiazdy świecą na czarnym niebie, pod którym zniknęły otaczające nas góry. W schronisku jesteśmy już od prawie dziesięciu dni, a księżyc prawie się roztopił.