Szlak wije się między kamieniami niczym wąż. Światło z czołówek podchodzących turystów tworzy jedną linię. Oczy powoli przyzwyczajają się do półmroku, z którego wyłaniają się postrzępione szczyty Dolomitów. Do świtu pozostało jeszcze 90 minut. Zatrzymuję się na moment, wyciągam termos z herbatą i obserwuję, jak na szlaku mijają mnie dwaj dżentelmeni, którzy zamiast plecaków ostrożnie dźwigają… wiolonczelę.
***
Dla postronnych to surrealistyczny widok, kontrastujący z typowym górskim (lub narciarskim, w zimie) ekwipunkiem, który można zazwyczaj dostrzec w tym miejscu. Dla mnie? To zapowiedź niezwykłego zdarzenia, które rozpocznie się tuż o świcie.

Coś dla ucha
– To proste, wynosimy sztukę na wysokość – śmieje się Roberto Leonardo Bertagnolli z teamu PR Trentino Marketing. – Każdy powód do odwiedzin w naszych rejonach jest dobry, a mariaż dobrej muzyki z aktywnością fizyczną jest nieoczywistą atrakcją – dodaje Roberto, i trudno nie przyznać mu racji. Siedzimy na tarasie jednego z hoteli w Madonna di Campiglio, pijemy kawę i przeglądamy zdjęcia, które wykonaliśmy nad ranem.

Czas zdradzić, czemu służyło – oczywiście oprócz niesamowitych widoków – nocne chodzenie z latarką po Dolomitach Brenta. Celem był nietypowy koncert: w ramach cyklicznie odbywającego się festiwalu I Suoni delle Dolomiti muzycy słynnej amsterdamskiej Concertgebouworkest (Royal Concertgebouw Orchestra) – wraz ze swoimi instrumentami! – „wdrapali się” nad ranem w pobliże Pietra Grande, w masywie Grostè (Cime del Grostè wznosi się na wysokość 2898 m n.p.m.). A towarzyszyło im kilkaset osób, w tym niżej podpisany. Na pozór? Szaleństwo…
…ale w tym szaleństwie jest metoda. To odkrywanie gór na nowo: jako miejsce doznań artystycznych oraz spotkań z naturą i sztuką. Sądząc po reakcji uczestników, było to niezwykłe doświadczenie. Nie wpadając w banał: całość odebrałem jako swoisty dialog między artystami, publicznością i naturą. Trzytysięczniki, wschód słońca, wiolonczela, klarnet, skrzypce – i dźwięki kompozycji W.A. Mozarta (m.in. Eine Kleine Nachtmusik K 525 oraz Clarinet Quintet, K. 58). Warto było zerwać się w środku nocy i zasuwać po górach z czołówką, uważając na każdy krok.

Festiwal I Suoni delle Dolomiti (w tym roku odbędzie się na przełomie lata i jesieni, w dniach 27.08 – 04.10.2025 r.) to nie tylko muzyka klasyczna, wykonywana w tak nietuzinkowych okolicznościach. Przeglądając program, znajdziemy w nim koncerty obejmujące różne gatunki muzyczne. Coś dla siebie znajdą miłośnicy jazzu, popu, opery, teatru, muzyki świata. A znak firmowy festiwalu, czyli niezwykłe „sale koncertowe” pod gołym niebem, rozsiane są po całym regionie Trentino.
Coś dla ciała i duszy
Region Trentino (niesłusznie) kojarzy się turystom z Polski głównie z zimowymi atrakcjami spod znaku nart i snowboardu. A przecież to całoroczny kierunek, który pozwala łączyć wypoczynek, aktywność fizyczną i elementy historyczno-poznawcze w jeden, turystyczny warkocz.

Jesień kusi feerią barw i plastycznością plenerów fotograficznych, lato zachęca do trekkingów na licznych szlakach, wiosna to doskonały czas na zwiedzanie i odkrywanie nieoczywistości. Jedną z nich jest Dolomiti Natural Wellness, czyli poszukiwanie dobrego samopoczucia poprzez wykorzystanie naturalnych elementów: wiatru, słońca, lasu, czystej wody i powietrza, światła. – Zmysły niekiedy szaleją. Spróbuj zanurzyć się w tych prostych czynnościach, skupiając się na tym, co dookoła. To czysta redukcja potrzeb – podpowiada mi Alberta Voltolini.
*
I faktycznie, wellness w wersji outdoorowej, na modłę Trentino, to ciekawe doświadczenie. Chodzę więc boso po specjalnie przygotowanej trasie (w okolicy znajdziemy ich kilka) a moje stopy uczą się faktury mchu, kamieni, trawy i ziemi. Cisza w lesie stanowi kontrapunkt do błyskającego powiadomieniami ekranu telefonu, zachęcając do wyłączenia urządzenia i chłonięcia przyrody w jej czystej postaci. To potęga prostoty, o której niekiedy zapominamy.
– Powrót do natury to nowy trend, który nas cieszy. Rozejrzyj się dookoła, znajdź swoje własne ścieżki – mówi Alberta Voltolini, a jej dłoń zatacza koło, wskazując na pobliskie polany, szlaki, strumienie.
Sacrum i profanum
Dbając o dobrostan duszy i ciała, nie musimy zapominać o zwiedzaniu. Region Trentino to także urokliwe miejscowości i nieoczywiste zabytki – w poszukiwaniu tych ostatnich trafiłem do Pinzolo e Madonna di Campiglio. Na zewnętrznej części kościoła św. Wergilusza z Trydentu znajdują się niezwykłe średniowieczne freski, przedstawiające „danse macabre” w otoczeniu przyrody Dolomitów Brenta. Całość została namalowana przez Simone Baschenis.

Czym jest Taniec śmierci (danse macabre)? Najkrócej ujmując: przedstawieniem korowodu ludzi wszystkich stanów z kościotrupem na czele, wyrażający równość wszystkich ludzi w obliczu śmierci. W literaturze i sztuce plastycznej późnego średniowiecza to jedna z najpopularniejszych alegorii.
W Pinzolo skupiłem się na fragmentach, które przedstawiały życie świętego oraz wydarzenia tego regionu – ale wyobraźnia mocno pracuje, dostarczając emocje. Wszak danse macabre to także wizualne przedstawienie szkieletów w kole tanecznym, w którym rozradowane trupy tańczą z przestraszonymi ludźmi. Skarga na przemijanie? Zaduma nad marnością świata? Każdy ma szansę na własną interpretację.
*
Czy uczestniczyliście kiedykolwiek jako widz w wyborach Miss? Ja tak. Obserwowałem różne konkursy: regionalne, Miss Poland a nawet Miss Universum. Ale dopiero w regionie Trentino pierwszy raz miałem okazję być na wyborach Miss Krowy. Okazało się, że wybór idealnej krowiej miss, prawdziwej królowej, odpowiednika „90-60-90” to nie jest takie proste zadanie.

W Pinzolo, urokliwie położonym w samym sercu Val Rendena, natrafiłem na coroczną uroczystą paradę oraz wybory najpiękniejszej jałówki. W tym roku kandydowało ponad 150 krów spośród blisko 1500 sztuk bydła rasy Rendena. To tradycja, która zachęca miejscową ludność do celebrowania wiejskich korzeni oraz historii – przed boomem turystycznym hodowla zwierząt była jednym z niewielu sposobów na pozyskiwanie środków i utrzymanie się w tak trudnym, górskim terenie.
Która z krowich panien okazała się najpiękniejszą? Gdybym miał wybierać, byłbym w kropce. Ale profesjonalne jury zdecydowało: tytuł powędrował do nowej królowej, czyli jałówki La Giogo Isola.
Kulinarne zachwyty
– Jeżeli doceniasz smak mięsa, spróbuj jagnięciny i tatara. Przepadniesz! – podpowiada mi Roberto Leonardo Bertagnolli, zachęcając do kulinarnych ekscesów w Chalet Spinale, położonym na wysokości 2000 m n.p.m. Ale najpierw należało tam dotrzeć, pokonując ostatni odcinek w iście szalonym tempie, wąską dróżką w środku mgły, przy widoczności ograniczonej do 2-3 metrów. Przyroda pokazała, że to ona jest głównym autorem scenariusza mojego pobytu w regionie Trentino.

Dwie godziny później jestem skłonny podpisać się pod rekomendacjami Roberto –poziom serwowanej w Chalet Spinale kuchni moim zdaniem jest porównywalny-o-ile-nie-lepszy niż w niejednej gwiazdkowej restauracji Michelin. Rozglądam się dookoła i podziwiam górski pejzaż, już wolny od mgły. To kolejny dowód na to, że zmysły można nakarmić na wiele różnych sposobów.
*
A jak już o propozycjach dla miłośników turystyki kulinarnej mowa: przekonałem się na własnej skórze o tym, że w regionie Trentino tradycyjne dania podane w nieszablonowym anturażu potrafią nasycić nie tylko żołądek, ale i wzrok. Złożona faktura dań, przenikające się smaki, doskonale dobrane wina i sery i ta specyficzna atmosfera dyskretnej elegancji podszytej regionalnym sznytem – restauracja Stube Hermitage w Madonna di Campiglio nie bez przyczyn szczyci się obecnością w prestiżowym przewodniku Michelin.
– Dbamy o każdy detal, to właśnie detale często robią różnicę – tłumaczy mi szef sali, przynosząc kolejne dania. I, cóż, jestem skłonny mu wierzyć, to była prawdziwa kulinarna uczta.
Potęga różnorodności
Dokładam kolejne elementy do tej turystycznej wyliczanki, odnotowując hasłowo: rowery górskie, rafting na rzece Noce, trasa Giro del Vino 50, wilk w Valsugana, liczne szlaki trekkingowe. I miejsca do nicnierobienia, do spokojnego kontemplowania przyrody, do korzystania z dobrodziejstw otoczenia.

Pakuję plecak, szykując się do powrotu do Polski. A w głowie rezonuje mi myśl, że warto odczarować wizerunek tej części Europy, odkrywając Trentino nie tylko podczas zimowych wypadów na narty, ale również wiosną, latem, jesienią.
Paweł Kunz
Outdoor Magazyn przebywał w regionie Trentino na wyjeździe prasowym,
na zaproszenie Visit Trentino i Travel Advance.