Roman Ficek zakończył kolejne biegowe wyzwanie. W 35 godzin i 8 minut okrążył Tatry, pokonując tym samym 180 km w górskich, zimowych warunkach.
***
Romana Ficka w biegowym środowisku nie trzeba przedstawiać. To ultramaratończyk, który znany jest przede wszystkim z realizacji swoich pomysłów i wyzwań na górskich szlakach. Przebiegł Łuk Karpat liczący 2300 km czy zdobył 55 tatrzańskich dwutysięczników w czasie 127 godzin. Dobrze zna się również z GSB, najdłuższym szlakiem w polskich górach. Z pomocą zespołu, ustanowił nowy rekord Głównego Szlaku Beskidzkiego, a zeszłego lata wygrał Tatra Fest Bieg 2022. Tym razem, w 35 godzin i 8 minut okrążył Tatry, pokonując 188 km, 10500 m przewyższeń i odwiedzając 20 schronisk.
Ficek pokonał całą trasę w warunkach zimowych. Jak wspomina, mimo braku mrozu, mgły czy silnego wiatru, przeprawa przez zaśnieżone góry, a także nocne fragmenty przez Tatry Zachodnie i okolice Siwego Wierchu, były wyczerpujące:
Po polskiej stronie, mimo przedeptania, kiedy rano wyszło słońce śnieg zrobił się jak kisiel i biegło się bardzo ciężko. Tak samo było w pierwszy dzień po stronie Słowackiej – wszystko pływało i tylko nieliczne odcinki, np. na Czerwoną Ławkę były zmarznięte.
Na swojej trasie Ficek pokonywał przełęcze takie jak Rohatka i Zawrat, a to wszystko bez przerwy na nocleg i dłuższą regenerację:
Na Brestowa dotarłem mocno wycięty, a tam czekał mnie zbieg po stromym, lawiniastym żlebie bez jakichkolwiek śladów. Całą noc rozmawiałem ze sobą, by nie spotkać żadnego misia. I dobrze, bo na Magistrali w śniegu były świeże ślady przecinające szlak.
Pętlę tatrzańską można zrobić na wiele sposobów. Roman Ficek postawił na wariant trudniejszy, który uwzględniał odwiedzenie schronisk. Jak mówi, w innym przypadku, tj. robiąc pętlę tylko dolnymi pułapami, można byłoby ukończyć ją w znacznie krótszym czasie. Po drodze jednak, ze względów bezpieczeństwa zdecydował się na ominięcie Banikova i Krzyżnego.
Jak podsumowuje, był to jeden z jego najtrudniejszych zimowych wyczynów:
Przyznam, że było to niesamowicie wyczerpujące wyzwanie pod kątem trudności i drugi raz już bym tego nie biegł. Chyba. W przyszłości będę robił wszystko, by takie pomysły zimowych biegów nie przychodziły mi do głowy. Chyba boję się lawin i bycie w niebezpiecznych miejscach w nocy zimą powoduje u mnie niepokój. Po 24 godzinach biegu czułem się jak po 3 dniach biegu na GSB. Jadłem tylko cztery razy w schronisku – dwa razy po słowackiej stronie i dwa razy po polskiej. Oprócz tego, miałem trzy przerwy w aucie i zapas żelów i elektrolitów w plecaku.
Gratulujemy, podziwiamy i czekamy na kolejne biegi.
Zuzanna Kozerska
Źródło: Roman Ficek Hoka Poland Team/FB