Zacznę krótkim wstępem opisującym sam bieg, ponieważ nie jest to UTMB, o którym wszyscy sporo słyszeli. Glacier 3000 Run&Marathon to bieg w Szwajcarii, w tym roku miał już 10. edycję. Sam start odbywa się w znanej turystycznej miejscowości Gstaad, skąd startują zawodnicy z obu dystansów, tj. z maratonu (w którym ja zdecydowałam się wziąć udział) oraz na dystansie 26 km.
Trasa biegu jest malownicza. Początkowo biegnie się sporo asfaltem wzdłuż doliny, następnie wbiega się 800 m w górę nad jezioro, po czym robiąc pętle zbiega się znowu do doliny, gdzie czeka nas kilka kilometrów po lekko wznoszącym się terenie.
Zabawa tak naprawdę zaczyna się przy dolnej stacji kolejki Reusch, skąd jest do pokonania 10 km i 1700 m pod górę. Krótko mówiąc: tutaj nie ma co liczyć, że końcówka będzie lekka. Tutaj do samego końca trzeba wydobywa z siebie każdy „gram” energii.
Co mogę powiedzieć o swoim starcie?
Jestem z niego bardzo zadowolona. Do 20 km prowadziłam, później Andrea* na zbiegu zaczęła mnie wyprzedzać jak burza i wiedziałam, że ciężko będzie ją dogonić, ale dalej robiłam swoje i biegłam dość szybko.
Na 32 km był punkt odżywczy i tutaj byłam jeszcze druga, ale zaraz za punktem zaczął się podbieg, który również dobrze mi się pokonywało. Mocno podchodziłam, momentami podbiegałam, wyprzedzając sporo osób z krótszego dystansu, które zaczęłam gonić. W pewnym momencie bardzo mocno wyprzedziła mnie Corrine*. Złapałam się dosłownie za głowę i pomyślałam: czy ja tak bardzo osłabłam? Hm… przecież ciągle wyprzedzam ludzi i czuję, że nie odpuszczam. Na mecie dowiedziałam się kim była wyprzedzająca mnie kobieta. Corrine i jej wyniki dały mi odpowiedź skąd ta moc pod górę.
Ale wracając do biegu: między 38 a 39 km obejrzałam się za siebie i nagle widzę, że dość szybko zbliża się do mnie czwarta zawodniczka. Pomyślałam sobie tylko: „Oj, nie, nie. Nie po to jechałam 1500 km, żeby tak łatwo oddać podium.” Ona była za mną jakąś minutkę. Zawzięłam się i bardzo szybko jej uciekłam na ostatnich kilometrach podejścia. Ciekawe jest, że człowiek pomimo wielkiego już zmęczenia, potrafi jeszcze nagle znaleźć dodatkowe pokłady energii. Ostatnie metry pokonywałam mocno, jakbym dostała drugie życie. Zaczęła się zabawa na całego: wyprzedzałam panów z dystansu 26 km, ci z kolei jak widzieli, że ich wyprzedza dziewczyna z dłuższego dystansu, nie chcieli odpuszczać. Próbowali podbiegać razem ze mną, ale trwało to chwilę i odpuszczali. Oni chcieli mnie wyprzedzić, mnie to nakręcało, żeby nie odpuszczać. Ostatecznie na metę dotarłam ze sporym zapasem czasowym nad czwartą zawodniczką :)
Meta na 3000 m na lodowcu, podobnie jak na Stubai’u, zrobiła na mnie ważenie. Strzeliste alpejskie szczyty naprawdę wywołują uśmiech na twarzy pomimo zmęczenia.
Pokonanie 42 km i 2750 m w górę zajęło mi 5 godz. 12 min. Jestem z tego czasu zadowolona w pełni, do tego stanięcie na podium obok Andrei oraz Corrine, to z kolei dla mnie duże wyróżnienie. Znowu naładowałam się energią i chciałoby się już znowu coś pobiec, ale wiem, że teraz muszę odpocząć. Ostatnie dwa miesiące, to był bardzo intensywny czas, a już po starcie na Gran Paradiso przekonałam się, że Kilianem nie jestem ;)
Organizacja biegu była na naprawdę wysokim poziomie. Trasa bardzo dobrze oznaczona, duża ilość punktów odżywczych, dlatego też większość osób biegnie bez plecaków/kamizelek biegowych. Natomiast nie było tak jak jest na większość biegów u nas – żadnych pakietów startowych, żadnych medali na mecie, nawet osoby z podium nie dostały żadnego „medalu” ;). Za to na mecie czekała fajna bluza finishera. Z mety przywiozłam też piękne kwiaty i 1,5 litrowe szwajcarskie winko.
Dziękuje Wszystkim, którzy przez cały czas mi kibicują i śledzą relacje na Facebooku. Uwierzcie mi, że mam niesamowicie wiele radości gdy czytam Wasze komentarze, miłe słowa oraz wsparcie, jakie kierujecie w moja stronę w momentach słabości.
Na koniec chciałaby jeszcze raz podziękować Instytutowi Strategii i Rozwoju, bez którego ten wyjazd by się nie odbył. Cieszę się, że na swojej sportowej drodze spotykam osoby, które pomagają mi się rozwijać sportowo :)
Jeszcze kilka info praktycznych żywieniowo/sprzętowych, o które dość często mnie dopytujecie:
Jeśli chodzi o jedzenie, to jak zawsze żel co 40 min i picie co 10 min, chociaż tutaj było nawet częściej ze względu na wysoką temperaturę. Tym razem zrobiłam mały eksperyment i do jednego z flasków wsypałam sobie bcaa + glutamina – sprawdziło się. Czyli łącznie miałam 6 flasków do picia: 2xcarbo, 2x iztonic, bcaa, elektrolity.
* Andrea Huser – była Mistrzyni Europy w kolarstwie górskim, druga zawodniczka UTMB z 2016 roku, zwyciężczyni Eiger Ultra Trail 2017 – 100km
* Corrine Zeller – trzecia na trasie tegorocznego Zemratt Marathon – 42 km
Natalia Tomasiak
Źródło: gorskistyl.pl
***
Więcej o dokonaniach Natalii można przeczytać na jej blogu: http://www.gorskistyl.pl/