W 18. numerze Outdoor Magazynu przeczytacie nasz wywiad z Rafałem Palowskim, który w zeszłym roku zmierzył się trasą wyjątkowego wyścigu Badlands, rozgrywanego na dzikich obszarach hiszpańskiej Andaluzji. Poniżej kilka ciekawostek technicznych i porad Rafała, na temat przygotowań do tego typu wyzwań.
***
Rower
Na moją maszynę startową obrałem Breezer Radar Pro – rower, który początkowo miał mi służyć do zabaw po okolicznych lasach i niezobowiązujących wycieczek bikepackingowych. Wstępna analiza trasy przekonała mnie jednak, że tylko na tym monstercrossie mam szansę poradzić sobie z dzikością południowej Hiszpani. Ostatnie wątpliwości zostały rozwiane podczas startu w Poland Gravel Race, który przejechałem bez najmniejszej usterki technicznej i z dużą wygodą.
- rama CroMo,
- napęd 2×10: Shimano Altus + SRAM GX, 36–26T / 11–36,
- koła DT Swiss XR391 z piastami DT 350 złożone w Lemonbike,
- opony Continental Race King 29×2.2,
- lemondka z poprzeczką na nawigację i oświetlenie,
- siodło Brook Cambium C17 Carved.
System pakowania
Pokaźną ilość wyposażenia podzieliłem na dwa obszary pakowania. Rzeczy podręczne, czyli „zestaw dzienny” (batony, ocieplacze, czołówka, tool, itp), przewoziłem w kamizelce biegowej Salomon ADV Skin Set 12. Założenie było takie, aby nic, co potrzebne w czasie jazdy, nie wymagało ode mnie schodzenia z roweru i rozgrzebywania zwartego bagażu.
Pozostałe rzeczy rozmieściłem w poszczególnych torbach:
- sprzęt kuchenny w małej torbie na kierownicy;
- rzeczy „administracyjne”, w tym przede wszystkim notatnik do nawigacji, w torbie na górnej rurze;
- torba w ramę przewoziła zapas jedzenia, apteczkę i serwis
- ubrania i nocleg w podsiodłówce.
Jedzenie i woda
Jazda przez region ubogi w miejscowości i bazę noclegową była podstawą do założenia pełnej samodzielności w zakresie pożywienia, wody i elektroniki. Nie chcąc ryzykować przygód związanych z jedzeniem rzeczy nieznanej jakości (bądź brakiem dostępu do jedzenia, bo w Hiszpanii między 13:30 a 17:00 wszystkie restauracje są pozamykane), całe pożywienie na planowane pięć dni zabrałem ze sobą. Jakim cudem? Moim paliwem były gotowe mieszanki do rozpuszczenia w wodzie, liofilizaty i batony This1. Przy okazji w ten sposób cała moja dieta na czas wyścigu była wegańska.
Klimat panujący w Andaluzji zaostrzał wymagania odnośnie wody. Najdłuższy odcinek bez cywilizacji liczył aż 116 km i prowadził przez teren górski. Oprócz niego standardem były odległości 40–60 km (moja średnia prędkość jazdy w tym terenie to około 13 km/h). Byłem gotowy na przewożenie aż 5,5 litrów wody – jak się okazało, wcale nie było to przygotowanie nad wyraz.
Rafał Palowski
***
Rafał swoją przygodę z wyścigiem Badlands opisał szczegółowo w e-booku, który znajdziecie tutaj:
Zapraszamy również do lektury ostatniego numeru OM, w którym znajdziecie naszą rozmową z Rafałem: