Wszystko zaczęło się 13 listopada 2009 roku, kiedy to Artur Hajzer przesłał do Polskiego Związku Alpinizmu propozycję stworzenia wieloletniego programu „Polski himalaizm zimowy w latach 2010-2015”. W 2010 roku ruszyła machina – pierwsze wywiady w mediach, pierwsze wyprawy. Mamy 2013 rok. Nie ma już z nami Artura Hajzera. Do zakończenia programu pozostały jeszcze dwa lata. Na pierwszych zimowych zdobywców czekają jeszcze dwa ośmiotysięczniki: K2 i Nanga Parbat. Co dalej z Polskim Himalaizmem Zimowym?
W niepublikowanej dotąd w całości rozmowie do wywiadu (jeszcze dla sport.pl), którą przeprowadziłam z Arturem Hajzerem w 2010 roku, mówił o programie PHZ:
Ten pomysł wynika ze mnie. Zaproponowałem kontynuację tradycji w himalaizmie zimowym. Sam jeszcze czuję się na siłach w tej dyscyplinie coś osiągnąć. Wiem też, że my, Polacy mamy szansę w himalaizmie zimowym. Niekoniecznie latem w stylu alpejskim, ale tu możemy dużo wygrać. To jest dyscyplina na pograniczu eksploracji, to więcej niż tylko sport. A Polacy zawsze byli w tym dobrzy.
Trzeba się zastanowić czego chcemy, czy himalaistom już dziękujemy i stawiamy im pomnik, czy żyjemy już tylko historią, czy wprost przeciwnie – kontynuujemy tradycję? Czy himalaizm zimowy to jest nasze dobro narodowe? Czy nam już wystarczy to co wydarzyło się w latach 80. i na tym kończymy? Czy robimy tylko konferencje i szczycimy się polskim himalaizmem na świecie? Czy walczymy dalej?
Artur Hajzer postanowił podjąć tę walkę z właściwą dla siebie determinacją i metodycznym dążeniem do celu pomimo przeciwności losu. Trzy lata działalności programu Polski Himalaizm Zimowy to wielkie sukcesy i wielkie tragedie. W ramach programu zorganizowano dziesięć wypraw, licząc zarówno wyjazdy treningowe, jak i te właściwe. Zdobyto po raz pierwszy zimą dwa ośmiotysięczniki i trzy ośmiotysięczne szczyty w okresie letnio-jesiennym.
Dotychczas w ramach PHZ zorganizowano wyprawy na:
- Nanga Parbat (8125 m) latem 2010 roku
Na szczycie stanęli najpierw Artur Hajzer i Robert Szymczak, a potem w samotnym ataku Marcin Kaczkan. Niedaleko spod szczytu zawrócili Aleksandra Dzik i Jarosław Gawrysiak. W wyprawie uczestniczyło 12 osób.
- Zawody międzynarodowe The Elbrus Race 2010
W zawodach polegających na szybkościowym wejściu na Elbrus 5642 m uczestniczyło 12 osób. Na trasie o 3500 m przewyższenia – kategoria Extrem – zwyciężyli Andrzej Bargiel i Aleksandra Dzik. Andrzej Bargiel ustanowił nowy rekord trasy 3 godziny 33 minuty. W zawodach uczestniczyło 12 osób.
- Zimową wyprawę na Broad Peak 8047 m zimą 2010/2011
W wyprawie uczestniczyło 9 osób. Osiągnięto wysokość 7800 m.
- Jesienną wyprawę na Makalu (8463 m) 2011 roku
Szczyt zdobyli Artur Hajzer, Adam Bielecki, Tomasz Wolfart. W wyprawie uczestniczyło 8 osób. Podczas zejścia Maciej Stańczak i Tomasz Wolfart odmrozili palce w efekcie czego doznali trwałego uszczerbku na zdrowiu.
- Zimową wyprawę na Gasherbrum I (8068 m) zimą 2011/2012
W wyprawie uczestniczyły 4 osoby. Dokonano pierwszego w historii zimowego wejścia na Gasherbrum I. Na szczycie 9 marca 2012 stanęli Adam Bielecki i Janusz Gołąb. Kierownikiem był Artur Hajzer a kierownikiem bazy Agnieszka Bielecka.
- Wiosenną wyprawę na Manaslu (8156 m) wiosną 2012
W wyprawie uczestniczyło 7 osób. Osiągnięto wysokość 7800 m.
- Letnią wyprawę na K2 (8611 m) w 2012 roku
W wyprawie uczestniczyli Adam Bielecki i Marcin Kaczkan. Adam Bielecki zdobył szczyt K2 w bardzo dobrym stylu – w śmiałym ataku z pominięciem obozu IV.
- Jesienną wyprawę na Lhotse (8516 m) w 2012 roku
W wyprawie uczestniczyło 7 osób. Osiągnięto wysokość 8250 m.
- Zimową wyprawę na Broad Peak (8047 m) zimą 2012/2-13
W wyprawie uczestniczyło 5 osób. Dokonano pierwszego w historii zimowego wejścia na Broad Peak. Na szczycie 5 marca 2013 roku stanęli Maciej Berbeka, Adam Bielecki, Artur Małek, Tomasz Kowalski. Kierownikiem był Krzysztof Wielicki. Ten wyczyn i dokonanie przyćmiła tragedia. W zejściu ze szczytu zginęli Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski.
- Wiosenną wyprawę na Dhaulagiri (8167 m) 2013 roku
Kierownikiem był Jerzy Natkański. Uczestniczyło w niej 8 osób. Osiągnięto wysokość 8100 m.
Program odsłonił także wielkie niedostatki w ludziach, którzy są w stanie działać w Himalajach i Karakorum zimą. Okazało się, że niewiele osób się do tego nadaje, niewiele ma odpowiednie umiejętności i predyspozycje. Wyłonił jednak kilka himalajskich talentów, przede wszystkim Adama Bieleckiego i Artura Małka, potwierdził klasę wspinaczkową Janusza Gołębia i Marcina Kaczkana. Wypracował nową strategię działania i ubioru, o czym Artur Hajzer mówił w wywiadzie TUTAJ.
Polski Himalaizm Zimowy zebrał także śmiertelne żniwo. Zginął Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. Wreszcie to sam Artur Hajzer zapłacił najwyższą cenę. Co prawda latem, nie w ramach programu, ale dlatego, że nigdy się nie poddał.
O himalaizmie w Polsce jest obecnie bardzo głośno, zdecydowanie za głośno. Nie to było celem Hajzera i jego programu, choć dla planów wskrzeszenia polskiego himalaizmu zabiegał także o rozgłos o wyprawach.
Himalaizm nie jest medialny, nie ma stadionu, nie ma publiczności i nie ma w tym pieniędzy. Dlatego trzeba je dotować, tak jak kino europejskie, które zawsze przegra z Hollywood, ale jest bardziej wartościowe – zapewniał.
I to mu się udawało, choć prasa nie zawsze mu sprzyjała, w ostatnich miesiącach wcześniejsze zachwyty zamieniły się w słowa potępienia. Tak jakby nikt wcześniej z dziennikarzy nie poświęcił nawet chwili na zastanowienie się, czym himalaizm zimowy tak naprawdę jest.
Artur Hajzer chciał jednak przede wszystkim uczyć młodych i zdolnych jak podejść do trudnej sztuki zimowego himalaizmu, czy też himalaizmu w ogóle. Zdawał sobie sprawę nie tylko z luki pokoleniowej, ale także z błędów, które popełniają obecnie młodzi adepci himalaizmu.
Wspinacz, który chce zrobić coś w górach wysokich powinien przejść całą drogę wspinaczkową: kurs skałkowy, kurs taternicki letni i zimowy, zimowe, samodzielne wspinaczki w Tatrach, letnie w Alpach, następnie obyć się z wysokością np. na Piku Lenina. Dopiero wtedy jest gotowy do wyjazdu w góry wysokie. Na tych etapach nie musi być mistrzem świata, nie da się być najlepszym w każdej z tych pod-dyscyplin wspinaczki. Jest na świecie jeden wyjątek potwierdzający tę regułę, to Wojtek Kurtyka.
W zależności od predyspozycji fizycznych i psychicznych ludzie z czasem specjalizują się w konkretnej dyscyplinie wspinaczkowej. A czy ktoś coś osiągnie w Himalajach, to zależy od jego predyspozycji fizycznych i psychicznych. To zależy od tego jak człowiek zniesie wysokość i przestrzeń w Himalajach. A tego o sobie można się dowiadywać stopniowo. Podobnie kiedyś było z taternictwem zimowym. W połowie lat 90., kiedy moi koledzy z komisji wspinaczkowe jechali do Morskiego Oka, prawie w ogóle nie spotykali tam zimowych taterników. Zimowi taternicy byli gatunkiem zagrożonym, jak świstaki. Wtedy komisja wspinaczki wysokogórskiej stworzyła program, autorstwa Artura Paszczaka i Piotra Xięskiego. Aktywizacja tej dyscypliny zaowocowała po 10 latach. A zaczęło się od tego, żeby pojedynczy wspinacze z całej Polski wreszcie poznali się w górach. Zaczęli tworzyć wspólne środowisko. Dzięki temu mamy w himalaizmie w ogóle z czego wybierać.
Program to jednak nie tylko wspinaczka, nie tylko przekazywanie doświadczeń i szkolenia, ale także ogrom pracy organizacyjnej i związanej z pozyskiwaniem funduszy. A zatem to wielki ciężar do udźwignięcia.
Co więc dalej z PHZ? A jednocześnie z polskim himalaizmem zimowym? To pytanie zadają sobie teraz początkujący himalaiści, którzy mieli nadzieję wziąć udział w programie, wszyscy obserwatorzy, którzy kibicowali Polakom podczas zimowych zmagań na najwyższych górach świata, a także ci, którzy uważają, że program powinien zostać przerwany.
Krzysztof Wielicki, współtwórca programu i jego honorowy kierownik, deklaruje chęć kontynuacji dzieła Artura Hajzera. Podobnie inni partnerzy programu, co potwierdził w rozmowie z Outdoor Magazynem Jerzy Natkański, szef Fundacji Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki:
To wszystko nie ma jeszcze ram oficjalnych, urzędowych, ale z pewnością program Polski Himalaizm Zimowy będzie kontynuowany. Będzie też nosił imię Artura Hajzera, jednak to wciąż są tylko zamierzenia. Oficjalnie będzie można o tym poinformować później.
A zatem, czy walczymy dalej? Wszystko wskazuje na to, że jednak tak.
Aneta Żukowska
Jestem zbyt cienki bolek, żeby wspinać się jak oni, ale całym sercem popieram program PHZ i kiedy tylko mogę, uświadamiam ludziom, że jest potrzebny. Wielu krytykujących często nie poświęca nawet minuty na zastanowienie się przed wydaniem opinii. Bywa, że wejście w głębszą dyskusję z nimi, sprawia, że zaczynają patrzeć łaskawszym okiem.
Trzymam kciuki i mam nadzieję, że polski himalaizm zimowy będzie kontynuowany. Moim zdaniem Polacy powinni najpierw postawić wszystko na wejście na K2 a nie zostawiać tej góry na koniec. To największy prestiż i jeśli komuś się to uda to przyćmi wszystkie inne dokonania jeśli chodzi o wejścia na ośmiotysięczniki zimą.