Zespół działający na na dziewiczym, południowo-zachodnim filarze Annapurny IV (7525 m) powrócił z wyjścia aklimatyzacyjnego. Uczestnicy wyprawy – Janusz Gołąb, Marcin Tomaszewski i Michał Król – nie byli w stanie w całości zrealizować swojego planu. Teraz czas na kluczowe decyzje.
11.11.15 BC
Po intensywnym czasie spędzonym w górach powróciliśmy do bazy. Naszym celem było osiągnięcie aklimatyzacyjnej wysokości przygotowującej nas do ataku.
Zarówno w dolnych jak i wyższych partiach warunki zmieniają się jak w kalejdoskopie. Dolina, w której się znajdujemy posiada swój unikalny mikroklimat. Położona w niedużej odległości dżungla i związana z tym wilgoć powodują codzienne mgły, które przychodzą ok 12-13 i pozostają w dolinie aż do wieczora. Od przybycia do bazy przyniosły nam niemal metr opadów śniegu, podczas gdy w okresie tym nasze namioty powinny być rozbite na zielonej trawie.
W trakcie naszego podejścia staraliśmy się wspiąć możliwie najwyżej, niestety regularne obrywy seraków, lawiny i obrywające się moreny lodowca zmusiły nas do dużej ostrożności i zrezygnowania z planowanej wspinaczki. Decyzja ta okazała się mądra, gdy tylko zeszliśmy w niższe partie ściany w górach rozszalał się wiatr ponad 100 km/h oraz obrywy w linii naszej trasy. Doświadczenie i nos już nie raz uratowały nam w opresji tyłki, jednak tym razem mieliśmy dużo szczęścia.
Temperatury niezmiennie spadają w wyższych partiach do – 35/40 stC. Michał odmroził w trakcie wyjścia palce u stóp. W trakcie przekraczania kuluarów oraz moren lodowców zauważyliśmy duży ruch lodu. Spowodowane jest to zmianami temperatur pomiędzy dniem, a nocą. Palące w ciągu kilku godzin dnia słońce wytapia lód, rozmacza śnieg i rozbiera nas z grubszych warstw ubrań. Pokonywanie takich odcinków odbiera dużo sił. Jesteśmy dobrze przygotowani sprzętowo jak i odzieżowo, dlatego możemy odpowiednio reagować w każdej sytuacji. Mądrość górska nie idzie w parze z bohaterstwem, dlatego w najbliższym czasie zasiadamy do decyzji.
Podczas gdy piszę tego newsa wiatr schodzi w niższe partie ściany, przypuszczamy, że niedługo przywitamy go w bazie. Wzmacniamy namioty. Muszę przyznać, że ta góra sprawdza naszą cierpliwość. Bez wątpienia przebywamy już w warunkach himalajskiej zimy, która w tym sezonie nieco się pośpieszyła. Wspinaczka techniczna na takie ściany jak Annapurna IV wyklucza użycie kombinezonów puchowych, jak i cieplejszych butów himalajskich, a bez takiego sprzętu porusznie się w tych warunkach może być ryzykowne. Tak wygląda nasza sytuacja.
Patrząc obiektywnie nie popełniliśmy żadnego błędu taktycznego, skrupulatnie planujemy oraz omawiamy każdy kolejny krok. Czas, w którym się tutaj znależliśmy wg naszych konsultacji jest najlepszy z możliwych. Z tego, co wiemy problem który napotkaliśmy dotyczy również innych wypraw działających w okolicy Khumbu.
Janusz był w tej dolinie w 2001 roku. Jego spostrzeżenia pokrywają się ze zjawiskami topnienia lodu i cofania się lodowców w Alpach. Odsłonięta skała jest krucha i nierzadko zagrożona kamiennymi lawinami. Ziemia się zmienia, a nieodwracalne zmiany widać niemal z roku na rok. Tam, gdzie przed laty był kuluar śnieżny lub lodowy- teraz jest w dosłownym tego znaczeniu kamieniołom. Tak wyglądają dziś nasze spostrzeżenia. Koledzy alpiniści z pewnością doświadczyli tego nie raz na własnej skórze. Dziękujemy, że jesteście z nami.
Dziś mamy czas na myślenie i rozmowy – co dalej. Nie chcemy odpuszczać, bowiem zbyt dużo przeszliśmy, by się tu znaleźć. Na drogę potrzebujemy 7-10 dni spokoju, jeśli wiatr nie ucichnie i warunki się nie zmienią – góry nie dadzą nam szansy. W najbliższm czasie przekażemy wam naszą decyzję odnośnie dalszego działania.
Pozdrowienia z bazy!
BCAIV team.