Paweł z Markiem zamierzali zdobyć Tocllaraju (6034 m) zachodnią ścianą na wprost czyli tzw. direttissimą, której w tym roku jeszcze nikt nie próbował przechodzić. To 800 metrów wspinania w śniegu i lodzie o niemal stałym nachyleniu 65-80 stopni.
***
Z uwagi na przewidywany czas akcji obozowali na lodowcu, 200 metrów powyżej Moreine Campu 5000m, wykorzystywanego przez zdobywców Tocllaraju wybierających i tak niełatwą drogę normalną. Paweł Sokołowski:
Chcieliśmy wejść szybko w ścianę, więc mieliśmy własny obóz na lodowcu.

Zachodnia Ściana Tocllaraju to trudna technicznie droga o wycenie D+ TD-, która obejmuje niemal 800-900 m przewyższenia, z nachyleniem sięgającym 60-75 stopni, odcinkiem lodowym o nachyleniu 80 stopni przechodzącym przez seraki i bardzo wymagającym końcowym wyciągiem w pobliżu wierzchołka.

Plan był prosty: Szybko to ogarnąć i świętować w Huaraz (odpowiednik Zakopanego) jeszcze tego samego dnia. Prognozy? Spokojne, stabilne, nic nie wskazywało na większe załamanie i „piekło”, które czekało ich wyżej. Dlatego ruszyli zgodnie z planem w nocy z 26 na 27 czerwca. Decyzja – jak się później okazało – była właściwa, choć finalnie przyszło im się zmierzyć z naprawdę ciężkimi warunkami i zmianą planów.

Paweł Sokołowski:
Wiatru początkowo nie było, za to sypał śnieg przez całą noc i już mieliśmy wątpliwości, czy ściana będzie pozwalała na to, by zakładać tam stanowiska na tyle bezpieczne, żeby móc się wspinać. Tak czy inaczej, podjęliśmy próbę podejścia pod ścianę (…), ale tam zakopaliśmy się w śniegu. Dotarliśmy pod samą podstawę ściany i w zasadzie była już tylko do przekroczenia solidna szczelina brzeżna i można było się zacząć wspinać.
Finalnie, po szybkiej ocenie sytuacji Marek i Paweł zdecydowali się na przetrawersowanie do „normalnej drogi” (wycena D) północno-wschodnim grzbietem, na którym czekały na nich wyciągi o nachyleniu od 60 do 80 stopni, sprawiając dużą niespodziankę.

Ostatecznie ta droga różni się tylko tym od Tocllaraju West Face Direct, że uskoki oddzielają momenty złapania oddechu w nieco łagodniejszym terenie.
Brak jakichkolwiek śladów, oznaczeń czy tropów wymusił na wspinaczach prowadzenie drogi intuicyjnie – w kompletnym braku widoczności, zamieci śnieżnej, wzmagającym się wietrze i braku śladów po wcześniejszych zespołach. W kilku miejscach konieczne było dłuższe zatrzymanie się i analiza terenu w celu znalezienia bezpiecznego wariantu przejścia. Pogoda była tak zła, że zawiodła nawet łączność GPS. Jednak mimo tylu trudności dopięli swego! O 6:30 wszyscy zameldowali się na szczycie Tocllaraju 6034 m!
W totalnej masakrze… ale jesteśmy na topie. Zdobyliśmy tę ……….. górę – napisał P. Sokołowski.
Podczas schodzenia, w kopule szczytowej spotkali m.in. Michała i Grzegorza, którzy również nie dali za wygraną i tego dnia także zameldowali się na szczycie Śnieżnej Pułapki (Tocllaraju w języku Quechua to właśnie Śnieżna Pułapka).

Porównując trudności techniczne Tocllaraju do Alpamayo – była ona nieco niższa, ale warunki podczas ataku oraz brak wyraźnej linii drogi, brak jakiejkolwiek drogi i widoczności🫣 zdecydowanie podniosły skalę wyzwania na zupełnie inny poziom.
Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek zamierzenie atakował poważną górę podczas załamania pogody – napisał P. Sokołowski – Tocllaraju dostarczyła mi mega dużo radości. Może przez te warunki przede wszystkim, bo w takich jeszcze nigdy nie zdobywałem szczytu.
Informacja prasowa agencji 4Challange