Ogólnopolskie Spotkania Podróżników, Żeglarzy Alpinistów to kilkadziesiąt prezentacji i kilka tysięcy widzów. Część z widzów z determinacją czekała godzinami pod wejściem do Hali Arena, aby dostać się do środka i uczestniczyć w tym wyjątkowym święcie podróżników i zdobywców. Każda prezentacja była wyjątkowa, pełna pasji i zaangażowania, gdyż dla wielu z tych ludzi podróż to styl życia.
Łódź to przede wszystkim dom, później środek transportu
Pierwszy blok należał zdecydowanie do żeglarzy. Dla osoby, która nie przepada za wodą i raczej na przestwór oceanu wybierać się nie zamierza, są to opowieści zupełnie niezwykłe. Spośród nich ogromne wrażenie zrobiła prezentacja żeglarza Kazimierza Ludwińskiego, który z dwójką dzieci na pokładzie, przez dziewięć lat na łódce o wdzięcznej nazwie Wyspa szczęśliwych dzieci przemierzał morza i oceany świata.
W sumie 12 razy przekroczył równik, dzieci podrosły, skończyły korespondencyjnie szkoły, zawierały przyjaźnie z lokalnymi dziećmi, uczyły się żeglować. Najważniejsza dla nas była podróż, bo sama podróż jachtem to styl życia, cel nie jest najważniejszy. Łódź to przede wszystkim dom, później środek transportu – opowiadał Ludwiński. Noe – jego syn – ponieważ prawie całe swoje dotychczasowe życie spędzał na łodzi, pytał wszystkich z jakiej są wyspy. Obecnie rejs został zakończony, aby dać dzieciom szansę rozwoju i powrotu do szkoły.
Janomami – indiańska mądrość
Ogromny entuzjazm licznie przybyłej publiki wzbudziła prezentacja młodego podróżnika Emila Witta, który w wieku 18 lat, za pierwszy cel swojej samotnej wyprawy obrał las równikowy i poznanie indiańskiego plemienia Janomami. Każdy element opowieści pokazywał, że dla Emila ta przygoda i chęć poznania lokalnej ludności była tak naturalna jak zjedzenie śniadania czy poranna kawa. A przy okazji była wielką prostą radością.
Indianie nauczyli go jak przeżyć w dżungli, jak przygotować obozowisko, jak pozyskuje się wodę z liany, oraz jak można stworzyć odtrutkę na ukąszenia węży.
Zaskoczył mnie fakt nieporadności Indian, szczególnie tych młodych, którzy przyzwyczajeni do rządowej pomocy zupełnie zrezygnowali z polowania, a jedyną rzeczą którą się zajęli to kombinacje i kradzieże – opowiadał. – Mimo to są pięknymi, mądrymi ludźmi – mam wrażenie, że potrafią zajrzeć do środka duszy.
Jak wytłumaczyć ideę poróżowania?
Imponowała również opowieść Kamili Kielar, która samotnie przejechała na rowerze na Kamczatkę. Podróż trwała miesiąc – bo takie są ograniczenia wizowe, ale i tak z podziwem można było spojrzeć na drobną blondynkę, która z zapałem opowiada jak bardzo fascynujące mogą być spotkania z niedźwiedziami.
Choć mimo jej fascynacji tymi wyjątkowymi zwierzętami i dziką przyrodą Kamila podkreślała, że Kamczatka to przede wszystkim ludzie. W Rosji byli to głównie mężczyźni, gdyż kobiety spędzają czas przede wszystkim w domach. To oni często pomagali jej w trakcie podróży, oferowali nocleg, częstowali kawiorem i zapraszali na połów ryb. Jej pomysł zaś podsumowali: Gdyby moja żona wyjechała na tak długo, sama na rowerze, to chyba bym ją bił…
Ciekawa była wyprawa do Liberii, w której nikt nie wierzył, że biały człowiek może tak po prostu chcieć przejść przez las tropikalny.
Wytłumaczenie ludziom sensu podróży było najtrudniejsze – mówił Marek Dzierżęga. – Jak wytłumaczyć, że idę dla samego podróżowania? Uważali że powinienem to zrobić samochodem, niektórzy pytali ile płacę za złoto i czy interesują mnie diamenty. Jak opowiadał podróżnik, większość mieszkańców nie podróżuje poza dwie wioski dalej.
Bez silnika
Śniło mi się, że wsiadam do samolotu albo melexa – i myślałem – nie udało mi się – opowiada podróżnik, Michał Kozok, który za cel postawił sobie przemierzyć Amerykę Południową z północy na południe wyłącznie siłą własnych nóg. 295 dni szedł, jeździł na hulajnodze, deskorolce i rolkach, a także rowerem wodnym w kształcie łabędzia.
Pamiętajcie jeżeli się chce to można, można wszystko – podkreślał wielokrotnie. Trzymając się tego motta ukończył swoją podróż, zobaczył niedostępny, największy wodospad San Angelo, przejechał przez most teoretycznie niedostępny dla pieszych i turystów rowerowych, a przede wszystkim zmierzył się z własnymi słabościami.
Wieczór należał już do Marcina „Yeti” Tomaszewskiego, który przybliżył jak wygląda wspinaczka wielkościanowa, Marcina Księżaka, który opowiedział jak wraz z zespołem poprowadził w Norwegii drogę nazwaną pamięci Macieja Berbeki i Tomasza Kowalskiego oraz do grotołazów.
Adam i Denis na Kanczendzondze
Niedzielny poranek rozpoczął Adam Bielecki, który pokazał jak przebiegała jego droga wspinaczkowa. Nie zabrakło również kilku słów o Broad Peaku. Adam po raz kolejny podkreślił, że na tej wyprawie byli naprawdę szczęśliwi, byli zespołem, który się rozumiał i uzupełniał.
Opowiedział też, że w najbliższym czasie wybiera się zrealizować swoje kolejne marzenie – nową drogę na Kanczendzondze – które zamierza zrealizować w silnym zespole m.in. z Denisem Urubko. Zachęcam do trzymania kciuków za ten projekt – zakończył.
Odwaga przede wszystkim
Interesującym punktem, obok prezentacji podróżniczych zmagań, była prelekcja psychologa Tomasza Kozłowskiego o tym jaki rys psychologiczny mają podróżnicy oraz amatorzy sportów ekstremalnych, jak podejmują decyzje i jaki wpływ na nie ma grupa.
Co według Kowalskiego jest wspólnym mianownikiem ludzi poszukujących przygód? Na pierwszym miejscu stabilność emocjonalna i sumienność. W większości przypadków podróżnicy nastawieni są na innych i dobrze się z nimi komunikują. – Wyjątkiem okazała się część himalaistów, którzy idą w góry żeby poszukiwać siebie, a nie tylko w poszukiwaniu przygody, dlatego małe zespoły w górach funkcjonują dobrze – podkreślił Kozłowski. Potrzebna jest ugodowość i zdolność do przyjmowania informacji zwrotnych, bo w tego typu aktywnościach popełnia się dużo błędów i trzeba umieć to przyjmować i oswajać się ze swoimi słabościami. Ostatnia z wymienionych cech to otwartość na doświadczenia.
Zebrani dowiedzieli się, że bardzo często to w jakiej grupie funkcjonujemy zadecyduje o podejmowanych przez nas działaniach lub ich braku, a także o tym, że bez zaufania nie da się zbudować dobrego zespołu.
A do wszystkiego tak naprawdę potrzebna jest odwaga. Bo nie jest odważny ten kto się nie boi, ale ten kto się boi i pokonuje swoje słabości. Bo zwycięzcą jest ten, co pokona siebie, a nie zwycięży armię – zakończył Kozłowski swoją prezentację.
Co robił Orwell w Birmie?
Świetnymi opowieściami z podróży śladami wojennego fotografa po Birmie zaczarował laureat Kolosa 2012, pierwszy stypendysta Fundacji „Herodot” im. R. Kapuścińskiego, pisarz i reporter Andrzej Muszyński.
Opowiedział o brytyjskich kolonizatorach, którzy uprawę herbaty w Birmie traktowali jak sposób na życie i łatwy zarobek. Kolonialne życie to było szaleństwo – Brytyjczycy zbijali na tym ogromne majątki. Tworzyli sobie oazy, budowali ogromne wille z basenami i kortami tenisowymi odstające od birmańskiej rzeczywistości, zatrudniali stu służących zawsze gotowych na rozkazy – opowiadał. Jednym z takich kolonizatorów był Orwell, którego willa do dziś stoi pusta i niszczeje.
Dużo uwagi poświęcił birmańskim słoniom – Słonie są bardzo ludzkimi zwierzętami i szybko się uczą, nabierając ludzkich zwyczajów – kiedy wyła syrena obwieszczająca koniec pracy słonie również schodziły z miejsca pracy i nic nie było ich w stanie zmusić do jej kontynuowania – opowiedział jedną z wielu anegdot.
Ponadto zabrał słuchających do słynnego plemienia łowców głów, do malarycznej Doliny Śmierci, a także na spływ przepiękną i nieznaną dobrze, nawet w Birmie, rzeką Tarung.
Na żywo spod Nanga Parbat
Niespodzianką dla obecnych w Hali Gdynia Arena był film zmontowany z akcji pod Nanga Parbat. Michał Dzikowski połączył się także z Tomkiem Mackiewiczem, który opowiedział o ostatnich wydarzeniach i lawinie, która ściągnęła Michała Obryckiego i Pawła Dunaja.
Na szczęście chłopaki byli w ogonie, polecieli 500 metrów w dół, ale żyją. Są połamani, ale nie mają wewnętrznych obrażeń. Wyliżą się. – opowiadał Mackiewicz. – Niedługo wracamy zima się kończy, pozwolenia się kończą – zapowiedział. „Dziku” już teraz poinformował, że za rok wybierają się znowu.
Karolina Szymańska
***
Więcej o Kolosach:
O himalaizmie na Kolosach – TUTAJ
Kolosy za 2013 rok – kto i dlaczego? Relacja prosto z Gdyni – TUTAJ
Kolosy 2013 – znamy laureatów – TUTAJ