We wrześniu tego roku ukaże się autobiografia Piotra Pustelnika, a parę miesięcy później himalaista powinien wyruszyć na swoją wyprawę, której celem jest trawers od wybrzeża Antarktydy do bieguna południowego. W wywiadzie dla Polskiego Radia zdradza nieco więcej szczegółów o swoich planach.
O nowym projekcie Piotra Pustelnika pisaliśmy już w maju. Niedługo później przyszły polarnik był na treningowej wyprawie, której celem był trawers Grenlandii. Ekspedycja zakończyła się sukcesem. Skąd pomysł na zostanie polarnikiem?
Dalsze moje przebywanie na górach ośmiotysięcznych straciło dla mnie jakiś większy sens. A życie w niebycie, bez jakiegoś większego celu, jest dla mnie strasznie ciężkie. Przez jakiś czas nie miałem żadnych wyzwań i projektów, ale też znam swoje ograniczenia, mam swoje lata i wiem, że kiedyś musi być ten ostatni raz. Bardzo chciałbym żeby ten ostatni raz był z przytupem – mówi dla radiowej Jedynki. – Biegun wziął się stąd, że to była moja pierwsza, dziecięca fascynacja. Pomyślałem żeby zrobić drogę Amundsena. Ona prowadzi przez lodowiec Axela Heiberga i od strony Morza Rossa. Trzeba pamiętać, że on (Roald Amundsen – red.) się ścigał z Robertem Scottem, który szedł trasą 200 kilometrów w bok od niego. Mimo, że nie mieli kompletnie żadnej elektroniki, nie widzieli gdzie jest „przeciwnik”, to jednak dzięki absolutnie lepszej logistyce, taktyce, użycia psów – strategii, którą miałem okazję w tym roku poznać na Grenlandii, bo ta strategia od stuleci się nie zmienia – udało mu się – dodaje.
Himalaista opowiedział słuchaczom także o swoich wspinaczkowych początkach. Przypomnijmy, że swoją przygodę ze wspinaczką zaczął dość późno, bo w wieku 39 lat. Jako młody człowiek miał problemy ze zdrowiem, później zaś nie ukończył swojego pierwszego kursu wspinaczkowego.
Z moim zdrowiem było różnie. Myślę, że gdyby nie młodzieńcza determinacja, by wyjść z fizycznej niemocy, to pewnie osiadłbym na przeciętnych laurach i w życiu bym się nie wspinał. Cudowna zdolność młodego organizmu, by przezwyciężać trudności, sprawiła, że serce dało radę – wspomina.
Pierwotnie wyprawa na biegun miała rozpocząć się w grudniu tego roku, ale wiadomo już, że polarne wyzwanie zostanie podjęte w 2018 roku. Co ciekawe, Piotr Pustelnik wciąż jeszcze waha się nad wyborem odpowiedniej drogi. Chciałby, żeby to była nowa polska droga. W lipcu napisał na Facebooku:
Siedzę od paru tygodni nad mapami Antarktydy i szukam. Szukam nowej drogi na Biegun od części kontynentalnej za Lodowcem Szelfowym Rossa. To jest mój projekt. Nowa (w części lub całości) polska droga na Biegun. W 2018 roku. W tej chwili moja uwaga jest na Queen Maud Mountains.
Dla Polskiego Radia tłumaczył dlaczego nie będzie to nic standardowego: Najbardziej popularna droga, tzw. Hercules Inlet, to jest na Antarktydzie odpowiednik drogi normalnej na Everest. Ciągną tam tabuny ludzi, każdy chcę tę drogę przejść, bo jest prosta, płaska i łatwa.
Zorganizowanie wyprawy należy do trudnych przedsięwzięć. Piotr Pustelnik chce także by nowa droga na Antarktydzie miała wyjątkowe znaczenie związane z historią Polski:
To nie jest takie proste po pierwsze dlatego, że liczba gości, którzy mogą w danym momencie przebywać na Antarktydzie, jest ograniczona i limit na ten rok już jest wyczerpany. Nie mówiąc już o tym, że droga przez Hercules Inlet jest kompletnie obłożona. Po drugie, trzeba zorganizować sporo pieniędzy, i to jest podstawowy problem, szczególnie jeśli dotyczy to drogi, która nie zaczyna się w tym miejscu, w którym zaczyna się Hercules Inlet. Ostatnim powodem, który wcale nie jest taki ostatni, jest to, że w przyszłym roku mamy stulecie polskiej niepodległości, i ja bym chciał je uczcić w jakiś sposób – zapowiada Piotr Pustelnik.
Pełen wywiad jest do wysłuchania TUTAJ.