22-letnia Francuzka przemierza Europę z dość nietypową towarzyszką, wielbłądzicą o imieniu Attika. Ich celem jest dotarcie pieszo do Mongolii, gdzie Attice zostanie zwrócona wolność – zamieszka na farmie wśród innych wielbłądów. Niedawno dotarły do Polski, planują przeczekać tu zimę. O opinię na temat projektu młodej aktywistki poprosiliśmy specjalistę w dziedzinie zwierząt kopytnych, Krzysztofa Buczka.
W marcu tego roku Edmée Mommeja wykupiła wielbłądzicę z cyrku w Nicei – po to, by przywrócić jej wolność. Zdecydowała jednak, że zamiast korzystania z transportu lotniczego, drogowego czy kolejowego, długą drogę wraz z Attiką pokona pieszo. Ich podróż w kierunku Mongolii, gdzie Attika dołączy do innych wielbłądów mieszkających na specjalnej farmie, rozpoczęła się 4 lipca. Granicę Polski przekroczyły 5 października.
Dziennie wyjątkowy tandem pokonuje zazwyczaj nie więcej niż 15-20 km. Przemierzając wysoce zurbanizowane obszary Niemiec Edmée zdecydował się „złapać stopa”. Ta niełatwa sztuka (gdy podróżuje się z wielbłądem) udała się i z pomocą ciężarówki podróżniczki pokonały odcinek ok. 300 km.
Noclegi na trasie oferują im napotkani po drodze oraz kontaktujący się przez internet ludzie. Edmée jest wdzięczna za zaoferowaną jej w Polsce pomoc, otrzymała tyle propozycji noclegowych, że – jak pisze – nie potrzebuje już niczego więcej.
Aktualnie Edmée i Attika znajdują się w województwie lubuskim. Ich trasa przebiega przez Nowe Miasteczko, Głogów, Wschowę, Leszno, Śrem, Środę Wielkopolską, Wrześnię, aż do Kruszwicy w woj. kujawsko-pomorskim, gdzie podróżniczki zatrzymają się w zaprzyjaźnionym gospodarstwie, aby przeczekać zimę. Cała podróż ma trwać pięć lat.
Edmée nie śpieszy się. Jest aktywistką, a swoją podróżą pragnie zwrócić uwagę na kryzys klimatyczny. Po drodze rozmawia z napotkanymi ludźmi o aktualnych problemach, które dotyczą nas wszystkich. Jak pisze na swoim oficjalnym profilu na Facebooku:
Celem mojej podróży jest przeżycie przygody, gromadzenie nowych doświadczeń. Bardzo lubię poznawać ludzi, a posiadanie wielbłąda bardzo w tym pomaga.
Określany nieraz jako „szalony”, pomysł pięcioletniej wędrówki z wielbłądem z pewnością odniósł zamierzony skutek – Edmée uzyskała uwagę, którą w inny sposób byłoby jej trudno zdobyć. Czy jednak szczytny cel ekologiczny uświęca środki? Czy podróż nie jest zbyt dużym wyzwaniem dla 10-letniej wielbłądzicy i czy zwierzę, które całe życie spędziło wśród ludzi jest w stanie zaadaptować się do nowych warunków?
W rozmowie z niemieckim serwisem informacyjnym Lausitzer Rundschau Edmée stwierdziła:
Chcę sprowadzić zwierzę z powrotem do jego ojczyzny. Wielbłąd nie ma tak naprawdę czego szukać w Europie, a na pewno nie ma czego szukać w cyrku.
Z tym stwierdzeniem nie zgadzają się specjaliści, którzy twierdzą, że dużo lepszym rozwiązaniem – mając na względzie dobro zwierzęcia – byłoby oddanie go do jednej z farm lub nawet ogrodu zoologicznego we Francji. W takim wypadku zwierzę może i miałoby ograniczony wybieg, ale otrzymałoby najlepszą możliwą opiekę. Wyprawa do Mongolii to podróż w nieznane. O zabranie głosu poprosiliśmy eksperta, miłośnika, hodowcę i trenera zwierząt wielbłądowatych, Krzysztofa Buczka:
Osobiście nie popieram tego typu inicjatyw. Dla zwierzęcia to duży stres związany z podróżą i warunkami w jakich przebywa – głównie chodzi o asfaltowe podłoże trasy, zmienność pożywienia i jego jakości. No i sama odległość i rozciągłość podróży w czasie jest absurdalna. Wielbłąd wychowany w cyrku powinien znaleźć swoje bezpieczne miejsce w hodowli, gdzie zostaną zaspokojone jego potrzeby stadne (samica), będzie stała opieka, także weterynaryjna i zostaną spełnione warunki do zapewnienia dobrostanu dla tego zwierzęcia. Pomysł spaceru przez Europę i Azję może skończyć się dla niego fatalnie. Są inne sposoby na zwrócenie uwagi na sprawy związane z klimatem, sposoby, które nie będą wykorzystywać zwierzęcia dla osiągnięcia swoich celów.
To prawda, że wielbłądy są zwierzętami wytrzymałymi i 15-20 km dziennie nie jest wcale dużym wyzwaniem. Tak samo jak dla każdego człowieka pokonanie maratonu nie jest wyczynem nieosiągalnym. Jednak zarówno człowiek, jak i zwierzę, muszą do takiego wyczynu odpowiednio się przygotować. Attika, która w cyrku prawdopodobnie nie chodziła zbyt wiele, może mieć problem z przystosowaniem się do długotrwałej wędrówki.
Krzysztof Buczek zwraca również uwagę na inne zagrożenia. Wielbłąd, szczególnie dwugarbny i samica, jest zwierzęciem bardzo drogim, istnieje więc obawa, że ktoś nieuczciwy mógłby zainteresować się takim łupem.
Poczynania Edmée Mommeji i wielbłądzicy Attiki możecie śledzić na Facebooku:
Michał Gurgul
źródło: Wyborcza, Lausitzer Rundschau