Poszkodowani uczestnicy zimowej wyprawy na Nanga Parbat ostatecznie nie doczekali się helikoptera (nie było warunków do lotu). Paweł Dunaj i Michał Obrycki około godz. 8 rano opuścili na noszach bazę. Jest z nimi Jacek Teler.
Mają dotrzeć do Tarashing, skąd jeep zwiezie himalaistów do szpitala w Gilgit lub Skardu. Do celu powinni dotrzeć dziś w nocy.
Tomek Mackiewicz został w bazie.
Źródło: Nanga Dream
***
Michał Obrycki i Paweł Dunaj wyszli 8 marca w górę, aby przetrzeć ślady do obozu I na Nanga Parbat, który stoi na wysokości 5100 metrów. Tuż poniżej obozu I zostali porwani przez lawinę, która poniosła ich około 500 m, do samego dołu kuluaru. Szczęśliwie lawina ich nie zasypała i wspinacze byli w stanie wezwać pomoc. Przebywający w bazie Jacek Teler z Tomkiem Mackiewiczem i pomocnikami z bazy (w sumie 8 osób) natychmiast wyruszyli w górę i dotarli do poszkodowanych, których do ABC ciągnęli w śpiworach, a do bazy na noszach. Ok. godziny 4 nad ranem wszyscy znaleźli się w bazie. W końcowej fazie akcji ratunkowej pomogło kilkunastu mieszkańców pobliskiej wioski, którzy rozpalili ognisko.
Himalaiści mają obrażenia – jak relacjonował Tomasz Mackiewicz, Michał ma prawdopodobnie złamany nos i uraz nogi (rak wbił mu się w mięsień, ma także pękniętą lub złamaną kość strzałkową), zaś Paweł ma złamaną rękę i żebra.
Polacy atakowali niezdobyty dotąd zimą szczyt Nanga Parbat (8126 m.n.p.m.). Wyprawa trwa od końca grudnia 2013 roku.