Oswald Rodrigo Pereira zrealizował niedawno bardzo ciekawy projekt wytrzymałościowy w Tatrach, opracowany i zrealizowany wcześniej przez Małgorzatę Tomik. W ciągu 28 godzin i 46 minut pokonał trasę liczącą 100 km i 7499 m przewyższeń.
***
Pereira jest zawodowym reporterem i filmowcem, który początkowo towarzyszył polskim himalaistom na ich wyprawach, również tych zimowych. Z czasem sam zaczął zdobywać coraz wyższe szczyty i realizować coraz ambitniejsze projekty, również w Himalajach. Między innymi w minionym sezonie zdobył Kanczendzongę i Makalu. Jego partner Bartek Ziemski podczas tych wypraw zjechał ze szczytów na nartach.
W minionym sezonie zimowym Pereira planował wspinać się na Manaslu w małym zespole (obok Polaka w wyprawie wzięli udział Simone Moro i Nima Rinji Sherpa). Niestety pogoda pokrzyżowała plany. Najwyraźniej Pereira musiał dać upust niewykorzystanej w Himalajach energii.

Wczoraj udostępnił informację o wyzwaniu biegowym w Tatrach, które ukończył. Pokonał „Zimową pętlę Tatr” o długości 100 km i sumie przewyższeń liczącej 7499 m – projekt autorstwa Małgorzaty Tomik, która w ostatnich dniach 2024 roku przebyła trasę w 25 godziny i 42 minuty. Trasę tę przebył w zaledwie 28 godzin i 46 minut. Dokonał tego w świetnym stylu: solo, non-stop i unsupported (czyli bez jakiegokolwiek wsparcia z zewnątrz).

Jak skomentował w mediach społecznościowych, było to świetne doświadczenie, pełne piękna, pustki, samotności, siły, pokory i wdzięczności. Napisał również:
Największym wyzwaniem przyznaję było nawodnienie. Te kilka punktów, gdzie udało mi się nabrać wody (większość potoków zamarznięta), pozwoliło na wypicie łącznie 3 litrów lodowatych płynów przez ponad 28h wysiłku. Do tego nawigacja, która wymagała stuprocentowej koncentracji przez długą noc (jedna jedyną pomyłka kosztowała mnie bolesny lot). Plecak, który z niezbędnym sprzętem ważył przynajmniej 5 kg. I porywisty wiatr w nocy, który doprowadził mnie parę razy do krawędzi szaleństwa (temperatura odczuwalna na poziomie -20 stopni).
Nie obyło się bez poważniejszych kłopotów:
Na 63 km pod wpływem wyczerpania, odwodnienia i pewnie też długotrwałej ekspozycji na zimno popełniłem błąd nawigacyjny w okolicach Zawratu. Wbiłem się w niewłaściwe miejsce, które było wspinaczkowe, a nie biegowe czy pod speedhike. Zakończyło się to osunięciem i dość nieprzyjemnym lotem, który skutkował mocnym i bolesnym obiciem lewej nogi i prawego łokcia. Z plusów, to na pewno zadziałało to na mnie pobudzająco i trzeźwiąco.

Kawał przygody! Gratulacje!
Michał Gurgul
Źródło: Oswald Rodrigo Pereira