W pierwszym numerze GÓR w nowej odsłonie na 144 stronach znajdziecie m.in. wywiady z Krzysztofem Wielickim i Marcinem Koszałką, monografię rys w Polsce, wspomnienia Marcina Tomaszewskiego i Marka Raganowicza, skałoplany Ciężkowic i Czarnorzek, skitury – Haute Route i Tatry, a także 25 stron porad (trening, rehabilitacja, dieta, miejscówki na majowy weekend).
***
W naszej redakcji ostatnie miesiące upłynęły na ekscytującym oczekiwaniu na „nowe”. O transformacji GÓR z miesięcznika w bardziej ekskluzywny i obszerniejszy magazyn mówiliśmy od co najmniej dwóch lat. Był to dla nas logiczny kierunek rozwoju, ponieważ w dotychczasowej formule trudno było znaleźć nowe i inspirujące wyzwania. Od wielu lat cieszyliśmy się bowiem reputacją najlepszego specjalistycznego czasopisma górskiego w Polsce, a w powszechnej opinii byliśmy postrzegani jako jeden z czołowych europejskich tytułów w tej branży.
Kto nie idzie naprzód, ten się cofa – mówi powiedzenie. W szerszej perspektywie naszemu wydawnictwu to nie groziło, bo w ciągu ostatnich trzech lat rozwijaliśmy się w Internecie (i to z kilkoma projektami) oraz odnotowaliśmy duże sukcesy na niwie książkowej (żeby wymienić tylko projekt „100 porad GÓR” czy „Chińskiego maharadżę”). A jednak mieliśmy wrażenie, że jako miesięcznik osiągnęliśmy już wszystko, co było do zdobycia.
W dodatku popularność wydanych przez nas książek wskazywała na to, że w erze zalewu publikacji internetowych – których poziom wprawdzie się podniósł, ale wciąż jest daleki od ideału – nasi odbiorcy bardziej niż kiedykolwiek wcześniej potrzebują odtrutki na wszechobecną bylejakość. Składnikami leku miały być duże monografie, liczne materiały o charakterze praktycznym, dobre literacko teksty i kolekcjonerski charakter podkreślony eleganckim layoutem. Jakim cudem mieliśmy zrealizować taką receptę na 90 stronach?
W ręku trzymacie naszą odpowiedź na własne rozterki i Wasze oczekiwania. Dwadzieścia pięć stron różnorodnych porad praktycznych, które znajdziecie w numerze, to dawka, jakiej dotychczas trzeba było szukać w kilku wydaniach. Do tego kilkanaście stron topo i monumentalna monografia o polskich rysach, które zajęłyby prawie połowę dotychczasowych GÓR. Wreszcie świetnie literackie teksty, ciekawie opisane miejscówki i obszerne wywiady.
Nieprzypadkowo wybrałem do wstępniaka zdjęcie z Igły w Osterwie. Kiedy wraz z Maćkiem Ciesielskim i jego przesympatycznymi klientami stanęliśmy na wierzchołku tej oryginalnej turni, odczuliśmy satysfakcję, ale podziwiając piękną panoramę, widzieliśmy już następne cele do zdobycia na potrzeby cyklu „Strzeliste Tatry”. Podobnie czuję się teraz – pierwszy szczyt nowych GÓR osiągnięty. Ale widzę już kolejne, które prezentują się równie dobrze. Tam spotkamy się ponownie. Do zobaczenia!
Piotr Drożdż
redaktor naczelny