Mateusz Waligora i Gobi, co za powrót! W 2018 rok Mateusz Waligóra, jako pierwszy człowiek w historii, samotnie przeszedł pustynię Gobi w Mongolii. W 58 dni pokonał dystans 1785 kilometrów. Jeszcze tej zimy zmierzy się z podobnym wyzwaniem, z tym że na specjalnie przygotowanym rowerze (fat bike) i w temperaturach sięgających minus 40 st. Celsjusza.
***
Wyprawa rozpocznie się w lutym i potrwa około 30-35 dni. Tym razem trasa, którą zamierza pokonać podróżnik liczy około 1400 km. Będzie jechał specjalnie przygotowanym w tym celu rowerem typu fat bike z dodatkową przyczepką. To wyprawa całkowicie samodzielna, bez wsparcia z zewnątrz i bez depozytów zapasów na trasie. Od startu do finiszu Mateusz będzie całkowicie samowystarczalny.
Podróżnik komentuje:
Na Gobi kłuje wszystko. Idąc przez tę pustynię łatałem dętki [wózka transportowego – red.] niemal codziennie, było to uciążliwe, ale dało się to zrobić. Teraz każda dziura to będzie dramat, bo w tak niskich temperaturach opony kurczą się i sztywnieją tak, że są w zasadzie nie do zdjęcia bez ogrzania. Rowerzyści jadący zimą przez Syberię, aby zdjąć oponę rozpalali ognisko. Na Gobi nie ma takiej możliwości. A zatem: opona, syntetyczna opaska antyprzebiciowa, rozcięta dętka 5,0, w niej dętka właściwa 4,0 wypełniona uszczelniaczem. Jeśli złapię kapcia jedyną opcją będzie wykorzystanie palnika do ogrzania opony – mam ogromne stalowe łyżki do zdejmowania opon.

Podczas tej przeprawy problemem będzie również uzupełnianie wody. Waligóra:
Posiadam bazę ujęć wody na Gobi (rzeki, strumienie, studnie, cieki) wypracowaną i zweryfikowaną w 2018 roku. Nie mam jednak pojęcia w jaki sposób te same miejsca będą wyglądać zimą. Zakładam zatem, że wiele ujęć wody będzie niedostępnych (zamarzniętych), a zatem dostęp do wody będzie ekstremalnie trudny. Zimy na Gobi bywają skrajne – mroźne i bezśnieżne, albo pełne śnieżnych zamieci (ubiegły rok). Ze względu na tę niewiadomą nie mogę polegać na śniegu jako źródle wody. Jedyną opcją pozostaje zatem jej transport w maksymalnych możliwych ilościach. Będę miał z sobą 4 termosy o pojemności 1,9l oraz 6 o pojemności 2,3L co daje łącznie 21,4L. Taka ilość zgodnie z założeniami pozwoli mi osiągnąć zasięg 5,3 dnia. Jest jednak jedno ważne ‘ale’. Termosy, które zabieram (wybrałem je po testach kilku różnych modeli) w temperaturze -23 stopni C. i statycznej pozycji utrzymują wodę w stanie ciekłym przez 36h. Potem zaczyna się tworzyć śryż [jedna z początkowych postaci lodu -red.]. Wody, która zamarznie w warunkach ciągłego mrozu w zasadzie nie da się wydostać i termos staje się bezużyteczny. Rozwiązanie? Codzienne podgrzewanie wody we wszystkich termosach.

Z kolei problemy ze spaniem w niskich temperaturach i wilgocią Mateusz planuje rozwiązać tak:
Idąc do Bieguna Południowego mogłem liczyć na obecność światła przez 24h i słońca wtedy, gdy miało na to ochotę. Suszenie śpiwora nie było tam zatem problemem. Na Gobi ciemności będą trwały około 13-14h, a zatem suszenie śpiwora odpada. Jedyną opcją jest ograniczenie wilgoci, która się do niego dostanie od środka i od zewnątrz. Będę zatem spał w plastikowym worku. A dokładniej w foliowej płachcie biwakowej, na niej śpiwór puchowy, na nim syntetyczny i na wszystko wodoodporna płachta biwakowa z membraną. To rozwiązanie od dawna stosowane w Arktyce – nie najłatwiejsze, nie najwygodniejsze, ale skuteczne (jako tako).

Trzymamy kciuki, powodzenia!
Red.
Źrodła: TVP, Explorersweb, Mateusz Waligora FB
***
Mateusz Waligora jest honorowym członkiem naszego grona ekspertów. Jego rady dotyczące sprzętu, którego używa na długich wyprawach znajdziecie w serii poradników: