Jest nieodłącznym elementem każdej wakacyjnej wyprawy. Ratuje życie w ekstremalnych warunkach, dzięki niej ciepły posiłek może nam towarzyszyć wszędzie, gdzie się znajdujemy. Gdy pada, umożliwia zaszycie się w przytulnym namiocie z gorącym kubkiem ulubionej kawy… Kuchenka turystyczna – bo o niej mowa – spowodowała istną rewolucję, jeśli chodzi o komfort wypadów na łono natury.
W zamierzchłych czasach żeby zjeść ciepły obiad podczas wyprawy, trzeba było rozpalić ognisko i rozstawić misterną „konstrukcję” do gotowania. Potem targano ze sobą czerwone 5-litrowe butle gazowe. Dziś sprawa jest dużo prostsza, a cały potrzebny nam zestaw zajmuje niewiele miejsca w plecaku i waży nie więcej niż 1 kilogram. Zestaw ten składa się z palnika, pojemnika na paliwo, garnka i (opcjonalnie) zapałek albo zapalniczki.
Kuchenka kuchence nierówna
Można wyróżnić kilka rodzajów kuchenek turystycznych: gazowe, zasilane z kartuszy, kuchenki na paliwa płynne (typu benzyna, nafta, diesel), kuchenki wielopaliwowe (na paliwa płynne lub gaz z kartuszy) oraz kuchenki zasilane innymi paliwami, takimi jak spirytus czy żele.
Każdy typ ma swoje wady i zalety, dlatego bardzo ważne jest to, żeby wybór kuchenki był jak najbardziej świadomy i przemyślany. W tym przypadku zastanowienia się wymaga wiele kwestii: ile osób będzie korzystało z kuchenki, na jakiej wysokości będziemy gotować nasze obiadki, podczas jakiej pory roku, w jakiej temperaturze, jak daleko od cywilizacji…
Entuzjaści outdooru najczęściej wybierają kuchenki gazowe. Do ich zalet należy niska waga, prostota obsługi oraz to, że nie smolą naczyń ani palnika. Niestety, mają one również wady: wraz ze wzrostem wysokości bezwzględnej (a zatem – spadkiem ciśnienia atmosferycznego) i ze spadkiem temperatury maleje również ich sprawność i wydajność. Do minusów można także zaliczyć problemy wiążące się z dostępnością i różnorodnością kartuszy, a także fakt, że nie można ich przewozić w samolotach pasażerskich.
Kuchenki na paliwa płynne dużo lepiej znoszą niskie temperatury i ciśnienie, a paliwo do nich jest powszechnie dostępne. Ze względu na wysoką wagę oraz skomplikowaną obsługę cieszą się one jednak mniejszą popularnością wśród użytkowników. Kuchenki na paliwa płynne uruchamia się dużo trudniej niż te gazowe, trzeba je czyścić z zabrudzeń zbierających się w przewodzie paliwowym lub dyszy, a do tego – smolą naczynia. Są ciężkie i niepakowne, dlatego też rzadko zabiera się je na standardowe wyprawy outdoorowe.
Dlatego o ile wyprawy, które mamy w planie, nie należą do ekstremalnych (uwzględniających pobyt na dużej wysokości i niskie temperatury), bez obaw możemy zainwestować w kuchenkę zasilaną gazem. Jeśli natomiast chodzi o okolicznosci, w których przyjdzie nam gotować, to ostatecznie możemy ratować się różnymi mieszankami gazu dostosowanymi do letnich lub zimowych warunków.
Przy kuchenkach gazowych ze wszystkich elementów najważniejszy jest palnik; to od niego zależy szybkość i komfort gotowania w warunkach outdoorowych.
Łatwo i przyjemnie
Jako że kuchenki będziemy używać z dala od cywilizacji, niezwykle ważne jest to, by była ona maksymalnie prosta, a tym samym – bezawaryjna. Istotna będzie także waga: palnik nie powinien być zbyt ciężki. Waga najlżejszych palników oscyluje w okolicach 70–80 g, jednak bardziej skomplikowany układ i ilość elementów mogą podnieść ich ciężar do 100 czy nawet 600 g.
Kuchenka powinna być również łatwa w montażu i demontażu, a budowa nieskomplikowana, żebyśmy w razie problemów mogli samodzielnie dokonać prowizorycznych napraw na łonie natury.
Prostota jest ważnym atutem – nie tylko konstrukcyjnym ale też funkcjonalnym. Warto tu zwrócić uwagę na to, czy siłę płomienia da się łatwo i precyzyjnie regulować i czy płomień jest stabilny.
Pracę z palnikiem może ułatwić piezozapalnik, w który wyposażone są np. modele Alpine Pot marki Kovea, Eta Solo marki Primus, Group Cooking System marki Jetboil czy Apollo marki GoSystem.
Mimo że piezozapalnik jest bardzo użyteczny, to bywa zawodny, a zatem jego obecność w palniku nie zwalnia nas od posiadania zapałek czy zapalniczki. Zawsze dobrze mieć też przy sobie krzesiwo (obecne w ofercie m.in. takich marek jak Light My Fire, Feel Free i Trekmates).
Innym elementem wpływającym na funkcjonalność kuchenek są osłony przeciwwietrzne, niekiedy na stałe dołączone do kuchenek (np. w modelu Apollo marki Primus). Możemy także dokupić oddzielną, lekką, aluminiową osłonę. Tego typu udogodnienia ma w ofercie wiele marek, m.in. Easy Camp, Tatonka, GoSystem czy Outdoor Equipment. Jeśli w ogóle nie posiadamy osłony, pozostaje nam ratować się innymi patentami – osłaniając płomień np. karimatą lub własnym ciałem.
Niektóre kuchenki stanowią kompatybilną całość z innymi akcesoriami niezbędnymi do gotowania, dzięki czemu straty ciepła są znacznie ograniczone. Najbardziej znanym przykładem jest tu Jetboil, który w swoich kuchenkach (np. Personal System Cooking) zastosował zintegrowany system „palnik + menażka”. Dzięki temu menażka nie zsuwa się z palnika nawet na nierównym terenie, a cały system można bez obaw podwiesić.
Menażka została wyposażona w radiator wykorzystujący technologię Flux Ring, który kieruje całą energię cieplną na podstawę naczynia. W połączeniu z osłonkami przeciwwiatrowymi i zastosowaniem w naczyniu warstwy izolacyjnej zintegrowany system powoduje, że kuchenki Jetboil są niezwykle wydajne. Dzięki izolacji nie grozi nam też poparzenie. Minusem Jetboili może być jedynie ich wysoka cena, która jednak zwróci nam się dość szybko (wraz z oszczędnością na kartuszach oraz znacznie szybciej przygotowanymi obiadami).
Kuchenki w wersji zintegrowanej mają w swojej ofercie także inni producenci. Mowa tu np. o wielokrotnie nagradzanej kuchence Reactor marki MRS czy modelu Eta Solo Primusa.
Przebywając na łonie natury, musimy liczyć się z tym, że nie zawsze będziemy mieli wygodne i (przede wszystkim) płaskie miejsce do gotowania. Tu pojawia się kwestia stabilności naszej kuchenki; na to również powinniśmy zwrócić uwagę. Stabilniejsze będą niższe palniki o szerszej podstawie, a także te nieprzymocowywane na stałe do kartuszy ale stanowiące oddzielną część zestawu z własnymi wspornikami (np. Apollo marki Primus). Producenci mają w swojej ofercie także dodatkowe stabilizatory – zarówno dla kartuszy, jak i dla menażek, np. Pot Support & Stabilizer marki Jetboil czy podstawa do kartusza Footrest marki Primus.
Last but not least: pakowność. Dobrze, jeśli nasz palnik ma składane ramiona, dzięki czemu zajmie niewiele miejsca w plecaku i tym samym zmieści się np. w niewielkiej menażce. W taką opcję wyposażone są np. palniki Crux Lite marki Primus. Pamiętajmy jednak o sprawdzeniu, czy ramiona nie rozkładają się zbyt opornie oraz czy nie zsuwają się samodzielnie.
Palniki a kartusze
Użytkownikom kuchenek na gaz najwięcej problemów sprawia właściwe dopasowanie kartusza do palnika. Warto więc na dłużej zatrzymać się przy tej kwestii.
Kartusz to pojemnik jednorazowego użytku fabrycznie napełniony gazem. Można wyróżnić kilka typów kartuszy:
1. kartusze przebijane (standard „francuski” bez zaworu);
2. kartusze z zaworem Lindala, bez gwintu (standard „francuski” z zaworem);
3. kartusze z zaworem Lindala, gwintowane (standard „angielski” z zaworem).
Aby połączyć pojemnik 1. typu z palnikiem, należy przebić kartusz iglicą palnika. Nie ma tu żadnego zaworu ani gwintu, a palnik z kartuszem możemy rozłączyć dopiero po wyczerpaniu całego gazu. Kartusze przebijane produkuje m.in. marka Campingaz. Ich plusem jest cena, a minusem – brak możliwości wielokrotnego użytkowania kartusza.
W 2. i 3. typie kartuszy występuje zawór opracowany przez firmę Lindal, regulujący wypływ gazu z kartusza (przy czym w przypadku typu 2. palnik jest mocowany do kołnierza, zaś w typie 3. nakręca się go na nagwintowaną obudowę zaworu). W obu przypadkach można rozłączać kartusz i palnik przed zużyciem całego gazu.
W zależności od rodzaju palnika (pasującego do kartuszy przebijanych, kartuszy z zaworem lub kartuszy gwintowanych) powinniśmy zaopatrzyć się w odpowiedni rodzaj pojemnika z gazem.
Można też zakupić adapter umożliwiający podłączenie palnika do kartuszy gwintowanych z kartuszami przebijanymi, np. Adapter Travel Pak marki GoSystem.
Przy tym temacie należy poruszyć także kwestię „kontrowersyjnej” normy EN 417, na którą użytkownicy (a niekiedy również sami producenci kuchenek) powołują się w celu łatwiejszej orientacji wśród gąszczu palników i kartuszy. Niestety, nie jest ona zbyt pomocna!
Otóż norma EN 417 to europejska specyfikacja, której polska nazwa brzmi: „Jednorazowe pojemniki metalowe na gaz płynny z zaworem lub bez do przenośnych urządzeń gazowych. Konstrukcja, kontrola, badania i znakowanie”.
Jak więc widać, norma EN 417 dotyczy właściwie wszystkich kartuszy dostępnych na rynku, zarówno tych, które mają zawór, jak i tych, które go nie posiadają (kartusze przebijane). Za jej pomocą nie da się zatem określić, z jakim kartuszem mamy do czynienia, ani też do jakiego kartusza pasuje nasz palnik.
Jeżeli więc na naszym palniku i kartuszu jest napisane „EN 417”, to wcale nie mamy gwarancji, że oba elementy będą do siebie pasować: palnik może być przeznaczony do kartuszy gwintowanych, a „pasujący” do niego kartusz okaże się przebijany.
Moc i wydajność
Palniki również mają to, co sprzętowcy lubią najbardziej – czyli parametry. W tym przypadku podawana jest przede wszystkim moc palnika wyrażona w watach (W). Im większa moc palnika, tym szybciej zagotujemy wodę na herbatę, ale też więcej zużyjemy gazu. Dlatego ważne jest, aby przy wyborze palnika określić również rodzaj miejsc, w których będziemy go używać. Dużą mocą, bo aż 7000 W, może pochwalić się palnik F1 Power marki Coleman; przeciętna moc palnika mieści się jednak między 1000 a 3000 W.
Większa moc będzie nam potrzebna tam, gdzie panują trudne warunki do gotowania – wiatr, niskie temperatury i niskie ciśnienie. Jeśli natomiast zamierzamy używać kuchenki w miejscach w miarę osłoniętych od wiatru i nie zależy nam na czasie, lecz na tym, aby paliwa starczyło na jak najdłużej – możemy spokojnie wybrać palnik o mniejszej mocy.
Inną wartością określającą rodzaj palnika jest czas gotowania 1 litra wody. Należy jednak pamiętać, że czas ten dotyczy warunków laboratoryjnych, czyli panujących w pomieszczeniu o temperaturze 20°C, przy maksymalnej optymalizacji warunków gotowania (czyli wymiarów naczynia, materiału, z którego jest wykonane, a także grubości jego ścianek). Jak wiadomo, w plenerze z optymalizacją bywa bardzo różnie, dlatego czas gotowania w realnych warunkach może się znacznie różnić od tego, który podaje producent.
Producenci określają także ilość paliwa potrzebną do zagotowania 1 litra wody. Tu również powinniśmy zwrócić uwagę na to, że warunki, w których będziemy gotować, wpłyną na zużywanie większej ilości gazu, niż zaznaczono w opisie sprzętu.
Wniosek z tego taki, że nie warto podejmować decyzji wyłącznie na podstawie parametrów z laboratorium producenta – to, jak będą się sprawować nasz palnik i kuchenka, okaże się dopiero na łonie natury.
Artur Szachniewicz
Ta norma EN 417 to parodia i skandal Nienormalna Norma która niczego nie normuje