Start: 6 lipca 2025. Cel: wejść na najwyższy punkt w każdym z 48 krajów Europy – w około 3 miesiące w ciągu jednej dużej podroży.
***
Są takie decyzje, które nie mają sensu na papierze. Ale w sercu wszystko układa się w całość. Korona Europy to nie cel – to kierunek. Od lat zdobywam europejskie szczyty Korony Europy – jeden po drugim, w miarę możliwości, między obowiązkami zawodowymi i życiem. Mam ich na koncie około dwudziestu. Ale od dawna wiedziałem, że chcę czegoś więcej. Chciałem zdobyć całość – Koronę Europy – w sposób, który będzie miał sens, serce i charakter. Nie tylko zaliczyć. Przeżyć.
Czym właściwie jest Korona Europy?
Korona Europy nie ma jednej oficjalnej listy – i w tym właśnie tkwi jej piękno oraz trudność. Każdy, kto mierzy się z tym wyzwaniem, musi sam zdefiniować swoje zasady. Istnieje wiele wariantów – niektóre obejmują tylko kraje Unii Europejskiej, inne pomijają mikro-państwa, jeszcze inne dodają kontrowersyjne szczyty Kaukazu czy Azji Mniejszej. Jedni zdobywają łącznie ponad 50 szczytów, inni odmienne wersje polityczne granic.
W moim przypadku realizuję listę opartą o rekord Guinnessa ustanowiony przez Adama Stevensona, który w 2023 roku zdobył wszystkie wymagane szczyty w czasie 173 dni. Lista ta obejmuje 48 państw europejskich i 46 unikalnych szczytów – ponieważ Mont Blanc uznawany jest zarówno za najwyższy punkt Francji, jak i Włoch, a Golem Korab leży na granicy Albanii i Macedonii Północnej, będąc najwyższym szczytem obu krajów.
Świadomie zrezygnowałem z wejścia na Szakhtare i Bazardüzü w Azerbejdżanie – przez niektórych traktowanych jako europejskie szczyty, ale nieuwzględnionych w oficjalnym zestawieniu rekordowym. Poza tym, zdobycie Szakhtary wymaga zorganizowanej wyprawy grupowej, co byłoby sprzeczne z duchem mojego projektu.

Logistyka na skalę kontynentu
To nie jest zwykła górska wyprawa. To prawdziwa logistyczna układanka o kontynentalnym zasięgu. Każdy dzień to nowe wyzwanie: przesiadki, loty, wynajem samochodów, nieprzewidywalna pogoda, różnice kulturowe i językowe, granice, czas, regeneracja, sprzęt, decyzje podejmowane w biegu. Europa staje się mapą, którą trzeba rozwiązać jak łamigłówkę – dynamiczną, zmienną, trójwymiarową.
Na szczęście nie zaczynam od zera. Od lat podróżuję sam – i to intensywnie. Mam za sobą ponad 80 odwiedzonych krajów na pięciu kontynentach. Organizowałem wyprawy od Ameryki Południowej po Azję Centralną, spałem na lotniskach, w dżungli, w górach i w miastach – często samotnie. Z perspektywy czasu widzę, że wszystko, co robiłem do tej pory, prowadziło mnie właśnie tutaj – do tej jednej, najtrudniejszej i najbardziej skomplikowanej podróży.
Samotnie – bo taka jest ta droga
Wyprawę realizuję samotnie – z wyboru, ale i z konieczności. Trudno znaleźć osobę, która mogłaby rzucić wszystko i towarzyszyć mi przez trzy miesiące w drodze przez cały kontynent. Dochodzą koszty, zobowiązania, życie. Ale samotność w górach to nie tylko logistyka – to też głęboka potrzeba pobycia sam ze sobą, odpoczynku od hałasu świata, świadomego bycia w drodze.
Ta forma ma też swój wymiar symboliczny – będzie to pierwsze oficjalne, samotne przejście Korony Europy. Samemu, krok po kroku, bez ekipy w trakcie wchodzenia na góry, bez wsparcia, bez skrótów.

Styl podróży? Różnorodny jak Europa
Plan zakłada kombinację lotów, wypożyczanych samochodów, pociągów i autobusów. Przez dwa tygodnie będę podróżować z moim tatą przez Europę Środkową, a na Bałkanach spędzę 2 tygodnie z żoną, objeżdżając dziewięć krajów. Resztę trasy pokonam samotnie. Noclegi będą bardzo zróżnicowane – schroniska, prywatne kwatery, namiot, a czasem tylne siedzenie auta czy terminal lotniska.
W plecaku zabieram dwa drony, telefon, kamerę Sony A7IV , osmo pocket 3, oraz kamerę sportową Insta360. Będzie dokumentacja – ale z duszą, nie z komercyjną kalkulacją.
Doświadczenie, przygotowanie i bezpieczeństwo
Nie startuję z marszu. Od siedmiu miesięcy trenuję pod ten projekt – fizycznie i mentalnie. Doświadczenia również nie brakuje – wchodziłem samotnie m.in. na Mont Blanc (zimą), Elbrus, Grossglockner czy Mulhacén. W Polsce miałem okazję zmierzyć się z wieloma klasykami – Rysy, Mięguszowiecki Szczyt Wielki, Orla Perć i inne wymagające szlaki w Tatrach. Te doświadczenia pozwoliły mi nie tylko doskonalić technikę, ale też nauczyły pokory wobec górskiej nieprzewidywalności.
Współpracuję na stałe z fizjoterapeutą i ortopedą i monitoruję obciążenia. Mam świadomość, że mimo planów i przygotowania – kontuzje, pogoda czy sytuacje polityczne mogą zmusić mnie do zmian. Dlatego najważniejsze dla mnie jest jedno: ukończyć całość bezpiecznie. Jeśli będę musiał odpuścić, przeczekać, wrócić później – zrobię to. To nie wyścig. To droga.

Dokumentacja i przekaz
Wyprawa to również projekt medialny. Będę dokumentować całość zdjęciami i filmami – zarówno na potrzeby rekordu Guinnessa, jak i dla odbiorców. Planuję codzienne relacje na Instagramie i TikToku, kilka odcinków na YouTubie i duży materiał fotograficzny, który – być może – stanie się w przyszłości wystawą lub książką.
Dlaczego to robię?
Bo chcę przekroczyć własne granice – nie tylko geograficzne. Bo wierzę, że w świecie, gdzie wszystko jest szybkie, powierzchowne i przewidywalne, warto jeszcze robić rzeczy trudne, wielopoziomowe i osobiste. Bo to jest podróż nie tylko przez kontynent – ale też przez siebie.

Start już niedługo
Wyruszam 6 lipca 2025. Przede mną trzy miesiące samotnej drogi przez kontynent. Mam nadzieję, że ta wyprawa da mi więcej niż tylko kolejne wpisy na liście. I że zainspiruje innych, by ruszyli po własną Koronę – czy to będzie szczyt, cel, czy coś głęboko osobistego.
Adrian Mazur – fotograf, wspinacz, podróżnik
Autor projektu Crown of Europe
Więcej na: crownofeurope.pro